poniedziałek, 28 lutego 2011

11.02.28 Po-oskarowo

W mediach az huczy po nocnej oscarowej gali, wiec na poczatek po dlugiej przerwie slow kilka o  pierwszym filmie Checco Zalone - komika, ktory juz goscil na naszym blogu. Mowa o "Cado dalle nubi". Ta komedia z 2009 roku otwiera watek stereotypow krolujacych we Wloszech: tych o roznicach miedzy polnoca a poludniem oraz tych o homoseksualistach.

Na poczatek pokrotce o fabule. Film opowiada o Checco (w tej roli Checco Zalone), chlopaku z Apulli (region poludniowych Wloch), ktory marzy o karierze piosenkarza. Widzac, ze w rodzinnym miasteczku nie moze zrealizowac swojego marzenia, porzucony przez narzeczona postanawia sprobowac swoich sil w miescie, ktore jest na poludniu Wloch synonimem sukcesu: w Mediolanie. Zatrzymuje sie u swojego kuzyna geja, zakochuje w corce prezydenta Ligi Polnocy (partii, ktora chce niezaleznosci dla Padanii - polnocnych Wloch), a po wielu perypetiach udaje mu sie nagrac wymarzona plyte.


Fimowy debiut Zalone jest godny polecenia. Przede wszystkim jest bardzo zabawny, pelen smiesznych dialogow i gagow. Poza tym pokazuje polnocne i poludniowe Wlochy w krzywym zwierciadle. Mozna usmiac sie do lez patrzac na poludniowe kumoterstwo i niewyobrazalna ignorancje lub na polnocne zamkniecie i ksenofobie wobec rodakow z poludnia. Film swietnie sie wiec wpisuje w tegoroczne obchody rocznicy zjednoczenia:)



Do tego dochodzi temat homoseksualizmu, ktory nie jest we Wloszech zbytnio tolerowany, szczegolnie na poludniu. Kuzyn Checco wyprowadza sie z poludnia do Mediolanu, zeby moc wiesc spokojne zycie ze swoim partnerem. Gdy odwiedzaja go rodzice, prosi kolezanke, zeby udawala jego narzeczona. O nietolerancji Wlochow w tym wzgledzie slyszelismy juz od znajomych. Mowi tez o tym film "Mine vaganti", ktory juz polecalismy na blogu. Homoseksualizm jest czesto, szczegolnie na poludniu, postrzegany jako choroba, hanba dla rodziny i dziwactwo. Prosze bardzo, nowa twarz Europy zachodniej;P


Film nie nominowany do Oscarow, ale zdecydowanie do wpisania na liste filmow do obejrzenia!

środa, 23 lutego 2011

11.02.23 Tanio, taniej... :)

Dzis na blogu krociutko o pomysle na tanie... wszystko :) Jako ze super tanich ofert dla studentow czy tez ogolnie we Wloszech brak, nauczylismy sie korzystac z dwoch bardzo fajnych stron. Robia tez one ponoc furore w Polsce, slyszeliscie o nich? 

Chodzi o to, ze firmy, ktore chca sie wypromowac proponuja swoje uslugi w bardzo atrakcyjnych cenach -  ze znizka od 50 do nawet 90 procent! Dzieki tak atrakcyjnym ofertom chca przyciagnac do swojego biznesu nowych klientow, ktorych chca oczywiscie zatrzymac, ale... przeciez nie moga do tego zmusic. 

My korzystamy z tych stron bacznie je obserwujac, poniewaz czesto oferuja bardzo ciekawe uslugi, ktore lacza sie bezposrednio z turystyka. Do niektorych miejsc powracamy, ale nic nie stoi na przeszkodzie, zeby kupiony na tych stronach kupon wykorzystac raz, podczas zwiedzania. 

Jesli planujecie wakacje w jakims miescie/regionie sledzcie strone danego miasta lub miast z regionu na tych stronach, zeby zobaczyc czy nie proponuja znizek na wejscia do muzeow (ostatnio mozna bylo kupic bilet do oceanarium w Genui ze znizka 8 euro), super ofert w restauracjach - przeciez musicie cos jesc podczas zwiedzania, wiec po co przeplacac, tanich noclegow - wiadomo, ze na wakacjcach che sie odpoczac, a oferty obejmuja noclegi lub noclegi z wyzywieniem w atrakcyjnych cenach lub chocby masazy relakasacyjnych, z ktorych bedziecie mieli ochote skorzystac na wakacjach. 

Oferty najlepiej zaczac przegladac juz teraz, bo kupony wazne sa przewaznie ok. 6 miesiecy (zanim cos kupicie dokladnie sprawdzcie wszystkie warunki, daty a jak nie jestescie czegos pewni to po prostu zadzwoncie do uslugodawcy, zeby sie doinformowac). Te serwisy dostepne sa w wiekszosci panstw i miast europejskich, rejestracja na nich nic nie kosztuje. Najlepiej sie wiec zarejestrujcie a potem przgladajcie oferty interesujacych Was miast. Mozecie sie tez zaabonowac do newslettera i przegldac je na mailu. My korzystalismy ze wszystkich polecanych tu serwisow i nigdy sie nie zawiedlismy! Jesli bedziecie chcieli skorzystac z kuponu podczas wakacji najlepiej zaraz po kupieniu go zarezerwujcie usluge na konkretny dzien wakacji (jesli w kuponie jest informacja o koniecznosci rezerwacji) - czesto miejsca sa szybko rezerwowane i na realizacje uslu gi treb czekac. Oto adresy:

Wlochy - dla mieszkajacych tu lub planujacych 



Polska:


My jutro wyjezdzamy na pare dni do Francji, takze blog bedzie mial do poniedzialku wakacje :) Zapraszamy Was ponownie w poniedzialek, zabierzemy Was na wycieczke do uroczej krainy wina!


wtorek, 22 lutego 2011

11.02.22 Zwyczajna ludzka zyczliwosc

We Wloszech czesciej niz w innych znanych nam krajach zdarza nam sie doswiadczac zwyklej ludzkiej zyczliwosci. Czy to dlatego, ze wiecej tu slonca i zima nie daje w kosc czy ze wzgledu na ogolny luz i wszechobecna zasade Non ti preoccupare - "Nie przejmuj sie", trudno stwierdzic. Tak czy owak mamy silne przeswiadcznie, ze statystyczny Wloch chetnie sie usmiecha i jest po prostu mily.

Ot, historia z zycia wzieta. Niedawno poszlismy do kina z zamiarem oberzenia filmu i kupienia abonamentu, a ktorym moglismy go (i 4 inne) obejrzej taniej. Przyszlismy jak zawsze na styk czyli gdy film mial sie juz zaczynac. Niestety okazalo sie, ze w kinie nie mozna bylo placic karta, a my nie mielismy dosc gotowki nie tylko na abonament, ale nawet na pojedynczy bilet na film. Coz bylo robic? Michal pobiegl do najblizszego bankomatu,  a ja zaczelam sie rozgladac po holu w nadziei znalezienia jakiejs rozrywki na czas oczekiwania. Ale rozrywka przyszla do mnie sama! Bileterka zaproponowala mi, zebym poszla juz do sali, no bo przeciez szkoda by bylo bym i ja stracila poczatek filmu, a i mezowi opowiem:) No wiec poszlam. Po kilku minutach miejsce kolo mnie zajal Michal, ktory jak sie okazalo tez nie zaplacil, bo zaden bankomat nie dzialal. Pani bileterka nie tylko sama mu zaproponowala, by do mnie dolaczyl, ale jeszcze do tego podpowiedziala, zebysmy po zakonczeniu seansu zaczekali na kolejny, zeby zobaczyc stracony poczatek! Niby nic, a jednak nic podobnego dotad nas nie spotkalo i jakos tak milo sie robi, jak to wspominamy:)


Na kolejnym seansie nie zostalismy, bo film latwo bylo zrozumiec i bez poczatku;) Zatytulowany "Femmine contro maschi" ("Kobiety kontra mezczyzni), jest kontynuacja filmu "Maschi contro femmine". Motywem przewodnim obydwu jest odwieczny konflikt miedzy plciami i ich wzajemne niezrozumienie. Czesc druga, ktora mozna aktualnie zobaczyc w kinie opowiada historie 3 kobiet, z ktorych kazda szuka mezczyzny idealnego i stara sie wplynac na partnera by ten stal sie tym idealem. Najlepiej pokazuje to historia pary, w ktorej maz cierpi na amnezje po wypadku (uderzyl glowa w slup, bo zapatrzyl sie na nogi mlodej dziewczyny). Zona wykorzystuje te sytuacje i probuje zrobic z niego swoj ideal. Wmawia mu np. (wiernemu kibicowi Juventusu), ze nie cierpi pilki noznej, ale za to uwielbia prasowac, gotowac i grac na pianinie.  

Ta komedia nie jest dzielem sztuki wloskiej kinomatografii, ale pozostaje bardzo zabawna i pelna gagow. No i jest krecona w Turynie! Widac w niej np. slynne turynskie Muzeum Kina! Leka, przyjemna, a wszystko to przeciez wylacznie po to, by miec jak najwiecej kontaktu z jezykiem;)



poniedziałek, 21 lutego 2011

11.02.21 Region zakochanych

Dzis zapraszamy Was na drugi odcinek naszego wielkiego zjednoczeniowego przepytywania reprezentantow wloskich regionow. Pojedziemy teraz na kilka minut Waszej lektury do Veneto - Wenecji Euganejskiej. Przyblizy nam ja nauczycielka pracujaca w Mediolanie, ktora mieliscie juz okazje poznac, gdy opisywalismy Wam jej papiro


zrodlo: turismoitalia.it

Veneto to przede wszystkim Wenecja, Verona, Padwa oraz Vicenza i Mestre. Najwyzszym wzniesieniem jest tam... Marmolada - najwyzszy szczyt Dolomitow :) Prawdopodobnie (ach, nie powinnismy tego pisac, zeby nie zapeszyc, ale PRAWDOPODOBNIE bedziemy jeszcze mieli sporo okazji, zeby Wam ten region przyblizyc i opowiedziec nasze wrazenia ;) Teraz oddajmy glos Silvii :)


E&M: Co wedlug Ciebie odroznia Veneto od innnych regionow?

Veneto jest bardzo zroznicowanym i bogatym regionem. Charakteryzuje go przede wszystkim morze, gory i ich slynne osrodki narciarskie, Lago di Garda (najwieksze i najczystsze jezioro Wloch, polozone miedzy Wenecja i Mediolanem) oraz bardzo urocze wioski i wioseczki. Mieszkancy Veneto sa bardzo przywiazani do tradycji, powiedzialabym, ze czasem az za bardzo. Mysle przede wszystkim o dosc zdystansowanych i zamknietych na innych mieszkancach gor. Jest to rowniez obszar, na ktorym od dawna bardzo dobrze rozwija sie kultura - w Padwie znajduje sie jeden z najstarszych wloskich uniwersytetow. Moglabym jeszcze wiele na ten temat powiedziec!

E&MJakie dania sa typowe dla Veneto?

Jesli chodzi o Veneto, a zwlaszcza Verone, z ktorej pochodze, nie mozna nie wspomniec o pandoro (rodzaj baby drozdzowej o zapachu waniliowym, do ktorej wypieku uzywa sie duzej ilosci jaj; razem z panettone sa to dwa najbardziej znane desery okresu Bozego Narodzenia). Jesli chodzi o "cos na zab", najbardziej znana jest pearà - sos na bazie masla, chleba, pieprzu i szpiku kostnego (chodzi najprawdopodobniej o kosci zwierzece, jakich uzywa sie na zupe... Fakt, mielismy zrobic reportaz z wloskiej masarni, ale na razie risotto na rosole nam tak smakuje, ze szpiku za bardzo nie szukalismy:). Nazwa sosu pochodzi od pieprzu, ktorego do jego przygotowania daje sie ponoc naprawde duzo. Sos je sie z gotowanym miesem. Nie mozna jednak zapomniec przede wszystkim naszego fantastycznego wina! Inne danie, jakie kojarzy mi sie z regionem - baccalà alla vicentina,  jest typowe przede wszystkim dla Vicenzy. (Jest to dorsz zapiekany w sosie z cebuli, czosnku, pietruszki i sardeli). Jak tylko wroce do domu poprosze moja mame, ktora jest swietna kucharka, o kilka przepisow!

E&MGdzie absolutnie trzeba pojechac bedac w Veneto?

Przede wszystkim Wenecja. Potem Lago di Garda. Nie mozna pominac jakiejs typowej, uroczej wioseczki, ktora charakteryzuje sie winoroslami, drzewkami oliwkowymi, sadami wisniowymi i brzoskwinnymi. Warto zajechac tez do przepieknej Verony, gdzie w lato trzeba koniecznie zobaczyc przedstwienie w ramach stagione lirica organizowanej na Arena di Verona - teatrze rzymskim, zsymbolu miasta obok Balkonu i pomnika Romea i Julii. Padova slynie, jak juz wspominalam, ze swego uniwersytetu, ktory rowniez mozna zwiedzac, oraz znane jest jako miasto rowerow. 

E&MKto znany urodzil sie w Veneto?


Veneto dalo Italii przede wszystkim wielu wybitnych sportowcow. Mysle tu na przyklad o Federice Pellegrini, wielokrotnej mistrzyni swiata w plywaniu. Veneto to takze jeden z najlepszych osrodkow rugby, znacie moze braci Mirco i Mauro Bergamasco, wielkich wloskich rugbistow? Jesli cofniemy sie w czasie, to na mysl przychodza mi architekt Palladio, malarz Mantegna, zlodziej kobiecych serc Giacomo Casanova i oczywiscie znany wszystkim wspanialy kompozytor Antonio Vivaldi!

E&M: Jacy sa mieszkancy Veneto? Co jest w dobrym tonie, gdy ktos z tego regionu zaprasza nas do domu?


Jak juz wspominalam, sa czasem troszke zamknieci na innych i mocno przywiazani do tradycji oraz do dialektu. Stad niestety wielu sympatyzuje z Liga Polnocna (Lega Nord to wloska partia polityczna ktora walczy o niepodleglosc polnocnych Wloch zwanych od rzeki Pad Padania. Liderem partii jest Umberto Bossi). Wielu mowi gwara i przez to sa latwo rozpoznawalni! A zeby kogos zaakceptowali to... trzeba byc gotowym z nimi swietowac czyli napic sie z nimi (czasem nawet nie bac sie przesadzic:).




niedziela, 20 lutego 2011

11.02.20 Eataly czyli gastronomiczna Ikea wysokiej jakosci

Odkad przyjechalismy do Turynu, wiele razy slyszelismy o Eataly, swiatyni wloskich produktow kulinarnych. Nasz sasiad zapewnial, ze bedzie to dla nas - lasuchow - prawdziwy raj i opowiadal, jak zabiera tam na wycieczke wydzialowych erasmusow. W koncu dalismy sie skusic wizji degustacji najlepszych wloskich potraw i produktow, lokalnych specjalow o jakich nam sie nawet nie snilo. Niestety wystarczylo przekroczyc wrota swiatyni wloskiej kuchni by czar prysl...

Ale po kolei. Eataly (czyta sie "Itali", tak jak Wlochy po angielsku - za nazwe firmy wielkie brawa!) to siec sklepow (wlasciwie wielkich gastronomicznych centrow handlowych), w ktorych mozna kupic produkty typowe dla kraju/regionu bardzo wysokiej jakosci. Zalozona przez Oscara Farinettiego w 2007 roku w Turynie, siec wpisuje sie w idee stowarzyszenia Slow Food zalozonego w Bra (Piemont) w latach 80tych, ktorego celem byla promocja przyjemnosci z jedzenia. Na czym jednak to odwolanie do Slow Food mialoby polegac, tego do konca nie zrozumialam.


Eataly to jak dla nas taka gastronomiczna Ikea, tyle, ze ceny produktow sa daleko wyzsze niz tych z Ikei. Klienci chodza z wozkami miedzy polkami i moga wrzucac do wozka wszystko co sie da zjesc (makarony, miesa, sosy, wina, piwa itp.). Wszystkie produkty sa oczywiscie niezwyklej jakosci, sa jak powiedzieliby Francuzi "bio" i odpowiednio kosztuja. W przerwie miedzy zakupami mozna smacznie  i nie najtaniej zjesc w jednym z tematycznych barow (pizza, makarony, ryby, miesa itp.) potrawy wysokiej jakosci z produktow wysokiej jakosci. Mozna tez nabyc sprzety AGD i ksiazki kucharskie, zeby wiedziec co zrobic z tym, co sie kupilo. I to by bylo wlasciwie tyle. Degustacji produktow miejscowych jest niewiele (Michal skosztowal tylko czekolady, gdzies obok proponowano tez konfitury i tyle), wiec jesli ktos tak jak my przyjechal do Eataly niekoniecznie zeby tam zostawic pol portfela, ale zeby poznac nowe smaki i przekonac sie czym jest ta slynna wysoka jakosc, to moze sie troche rozczarowac.Wiecej informacji na stronie Eataly.

Naszym zdaniem podobny market ma racje bytu raczej za granica, gdzie ludzie zakochani we wloskiej kuchni chetnie zaplaca troche wiecej za produkty niedostepne gdzie indziej. My robimy zakupy w normalnych malych marketach niedaleko domu i jestesmy zadowoleni ze smaku naszych potraw. Wiemy, ze Eataly otwarto rowniez w Nowym Yorku i Tokyo, wiec jesli nam tam kiedys zaniesie, to kto wie... Na dzien dzisiejszy pozostajemy przy starych studenkich przyzwyczajeniach, produktow regionalnych bedziemy probowac na wycieczkach, a na co dzien bedzie smacznie tak jak zwykle:)

To, co nam sie najbardziej podobalo, to pomysl na uczczenie 150lecia zjednoczenia Wloch. Eataly wraz z 46 restauracjami z calego kraju organizuje tematyczne kolacje zlozone z dan roznych prowincji czy regionow, w ktorych leza te restauracje. Formula bardzo ciekawa! A co Wy byscie podali na kolacji z okazji zjednoczenia?



sobota, 19 lutego 2011

11.02.19 Krajobraz zamczysty

Pejzaz Valle d'Aosta jest bardzo bogaty w roznego rodzaju zamki, wieze i forty. Od XI wieku mozne rodziny budowaly w Aoscie rezydencje pelniace rowniez funkcje obronne. W XII wieku rozpoczal sie okres migracji tychze rodzin na tereny wiejskie i ta wedrowka zaowocowala powstaniem zamkow, na ktore w Valle d'Aosta wpada sie na kazdym kroku. Wlasciwie przy kazdym zjezdzie z autostrady A5 Torino-Aosta widac tabliczke wskazujaca droge do innego zamku. My wybralismy sie w te okolice tylko na jeden dzien, wiec niemozliwe bylo zobaczenie wszystkich zamkow. Wybralismy trzy z nich, ktore naszym zdaniem dobrze oddaja idee calosci. 

Przystanek pierwszy (jadac od strony Aosty): Castello di Fénis.


Zamek w Fénis jest znakomicie zachowanym przykladem sredniowiecznych budowli mieszkalno-obronnych. Blanki oraz koncentryczna harmonijna srtuktura skupiona wokol wewnetrznego dziedzinca sprawiaja, ze przypomina on zamki, ktore znamy z bajek. Przez wiele wiekow nalezal do moznej rodziny Challant, ale w XVIII w. zostal porzucony i na pietrze skladowano w nim siano, a na parterze mieszkaly krowy:) Na szczescie zamek zachowal sie znakomicie, pomimo, ze przez co najmniej wiek nikt o niego nie dbal.

Zwiedza sie go zawsze z przewodnikiem (5 euro za caly bilet, 3,50 euro ze znizka), grupy zaczynaja zwiedzanie co pol godziny. My trafilismy na wspanialego przewodnika, ktory tchnal zycie w to miejsce przenoszac nas w sredniowiecze swoimi opowiesciami. Pokazal nam zamek w sposob dosc nietypowy: a to kazal nam wejsc do kominka, zeby zobaczyc jaki byl ogromny i zrozumiec, ze byl w stanie ogrzac zamkowe mury; a to "zwabil" nas w polapke prowadzac przez waskie przejscie pomiedzy zamkiem a murami wewnetrznymi, gdzie na unieruchomionych wrogow zrzucano kamienie i wylewano goraca wode... 



Naprawde warto zatrzymac sie w Fénis, wnetrza sa pelne sredniowiecznych (lub stylizowanych na sredniowieczne) mebli, w dawnej kaplicy podziwiac mozna piekne freski, a 40 minutowa wizyta mija jak 5 minut. Goraco polecamy! 

Przystanek drugi: Castello di Verrès.

Pierwotnie nie chcielismy jechac do tego zamku, a do zamku w Isognè, chetnie odwiedzanym ze wzgledu na bartdzo bogate, piekne wyposazenie wnetrz. Z braku czasu (bardzo nam zalezalo zeby zwiedzic Forte di Bard, o ktorym za chwile), pojechalismy do lezacego nieopodal Castello di Verrès. Polozony na wzgorzu (przygotujcie sie na dosc intensywna wspinaczke - zadnych obcasow!), pelnil funkcje obronne. On takze nalezal do rodziny Challant. Nazywany jest najpiekniejszym zabytkiem epoki feudalnej w Valle d'Aosta. Ciekawostka jest to, ze zamek zbudowany jest bez fundamentow. Zwroccie uwage na jedno ze zdjec: skaly wchodza na nim do zamku, skaly sa podloga...




Zamek jest zupelnie pusty, nie ma w nim zadnych mebli, oglada sie wylacznie architekture. Tu takze zwiedzanie jest mozliwe wylacznie z przewodnikiem (co pol godziny; koszt 3 euro lub 2 euro ze znizka). Sciany zamku sa bardzo surowo chronione: nie tylko nie mozna robic zdjec (bo przeciez wszyscy wiedza, ze aparat fotograficzny okropnie szkodzi kamiennym scianom!), ale jeszcze do tego w kazdej sali sa po 2-3 kamery, ktore bacznie obserwuja czy aby ktos nie wynosi... kamiennego kominka lub innej wykutej w kamieniu sredniowiecznej lodowki. Takie to dosc paranoidalne, no ale coz. W karnawale odbywaja sie tu rozne przedstawienia i imprezy. Podsumowujac: architektura ciekawa, ale podejrzewamy, ze lepiej jednak jechac do Isognè...

Przystanek trzeci: Forte di Bard

Jak wspomnialam, do Isognè nie pojechalismy, bo bardzo chcielismy zobaczyc Forte di Bard. Ta ogromna kamienna forteca polozona nieprawdopodobnie wysoko na skale sluzy dzis jako przestrzen muzealna. Na stale miesci sie w niej Muzeum Alp, ale sa tez tu organizowane wystawy czasowe. Teraz mozna ogladac wystawe fotograficzna "Wild world" o dzikich zwierzetach. Bardzo sie spieszylismy, zeby zdazyc na ostatnie wejscie do Muzeum Alp (o 18h, muzeum jest czynne do 19h) i bardzo bylismy z siebie dumni, gdy stanelismy u podnoza fortu o 17h55. Nie przewidzielismy jednak jednego. Bileteria znajduje sie na szczycie w samym forcie, a na ten szczyt wioza... 4 szklane windy! W zwiazku z tym droga do fortu zajmuje jakies 5 minut i przy kasie stanelismy juz po jej zamknieciu. Na szczescie nasz urok osobisty i wypisana na twarzach determinacja magicznie podzialaly na panie bileterki i moglismy wejsc do muzeum:) Niemniej jednak radzimy przyjechac 10 minut przed ostatnim wejsciem!




Multimedialne muzeum Alp to opowiesc o wspolczesnych i dawnych Alpach podzielona na 29 sal. Alpy sa ukazane pod wieloma katami: z punktu widzenia klimatu, uksztaltowania terenu, fauny i flory, ludzi i tradycji, sportow zimowych i calego procesu odkrywania ich przez mieszczuchow. Kazdy znajdzie cos, co go zaciekawi, tym bardziej, ze informacje sa podane w roznorodny i bardzo ciekawy sposob. Nie zrazajcie sie pierwszymi salami, gdzie na raz wlaczonych jest kilka telewizorow, wszystko glosno gra, a ta kakofonia nie jest nigdzie wytlumaczona. Pozniej jest duzo lepiej!  Nam bardzo podobaly sie np. gorskie strumienie wyswietlane na monitorach wmontowanych w podloge po ktorych sie chodzi:) Ogrom informacji, jezeli rzeczywiscie ktos ma ochote wszystko przeczytac i wszystkiego posluchac, to musi zarezerwowac sobie duuzo czasu. Natomiast jesli nie chce wydac zbyt duzo (normalnie bilet kosztuje 8 euro, znizkowy 6 euro), warto przyjsc po 17h30 i poprosic o "late ticket" w cenie 4 euro. Fort jest tez wspanialym punktem widokowym. Ze szczytu mozna zejsc uliczkami (zamiast zjezdzac winda), ponoc widoki sa niezapomniane. My niestety nic nie widzielismy, bylo juz ciemno:)



Tak wiec jesli dotad zamki kojarzyly sie Wam glownie z zamkami nad Loara, to zapamietajcie, ze istnieje jeszcze wspanialy szlak zamkow w Valle d'Aosta, ktory naprawde warto poznac blizej! Szczegolowe informacje, mapki i zapis wideokamery znajdziecie tutaj. A, i jeszcze dobra rada: jadac od zamku do zamku nie warto brac autostrady. Nie dosc ze platna, to jescze do tego zamki leza raczej niedaleko calkiem przyzwoitej, idacej wzdluz autostrady drogi krajowej SS26. 

P.S. Przedwczoraj bylismy na otwarciu polskiego klubu w Turynie Polski kot lub jak kto woli Polski kąt (via Massena 19). Inicjatywa pochodzi od Wlocha, ktory pieknie mowi po polsku i jest zakochany w naszej kulturze. Planowane sa rozne koncerty, wystawy, ale tez bedzie sie tam mozna po prostu napic polskiego piwa. Okazuje sie, ze Polonia turynska jest calkiem znaczna i wywodzi sie glownie od potomkow zolnierzy spod Monte Cassino. Istnieje Ognisko polskie - organizacja podtrzymujaca i krzewiaca polska kulture, a na Università degli Studi di Torino miesci sie druga najstarsza polonistyka we Wloszech:) Cieszymy sie z nowych polskich znajomosci i czekamy na kolejne inicjatywy Polskiego kota/kąta.:)

piątek, 18 lutego 2011

11.02.18 Jak walentynki to tylko w Valle d'Aosta:)

Tyle bysmy tu chcieli napisac, ze juz nam czasu nie starcza i zamiast pisac w czasie rzeczywistym coraz czesciej piszemy po czasie...:) Dlatego dzis z lekkim poslizgiem bedzie walentynkowo. Zasadniczo nie obchodzimy tego swieta, wiec i na ten rok nic nie zaplanowalismy. I slusznie, bo Wlochy zaplanowaly za nas i moglismy sie mimochodem dolaczyc do ogolnokrajowego swietowania (o tym jak chetnie Wlosi importuja swieta zagraniczne przeczytacie tutaj). 



A bylo to tak. W zeszla niedziele czyli w wigilie walentynek wybralismy sie do Aosty i okolic. W samej Aoscie pojawilismy sie z samego rana i troche sie tego obawialismy, bo w niedzielny poranek zwykle wloskie miasteczka sa jeszcze bardzo senne. A tu nic z tych rzeczy! Na glownym placu miasta (Place Chanoux, brzmi jak najbardziej francusko, ale o tym pozniej) przygotowywaly sie walentynkowo do startu balony z ludzmi, glownie parami, na pokladzie! Lot nad Valle d'Aosta, jedyne 180 euro od osoby - jak wyczytalismy na folderku cena promocyjna za godzinna przyjemnosc (?) w chmurach:) Ale przezycia pewnie bezcenne:)



My wolelismy twardo stac na ziemi i udalismy sie do informacji turystycznej po mapy i wszelkie dobre rady. Tym bardziej, ze wiele osob nam odradzalo wyjazd do Aosty no bo przeciez tam nic nie ma... Na szczescie czekaly na nas tylko pozytywne niespodzianki. Przede wszystkim z okazji walentynek zaproponowano parom specjalna promocje: w kazdym miejscu w regionie, w ktorym placi sie za wstep wystarczylo kupic 1 bilet, druga polowka dostawala taki sam gratis! Nagle wspaniale zamki w Valle d'Aosta staly sie jeszcze bardziej zachecajace:) Dlatego jak walentynki, to tylko w Val d'Aosta;P Goraco polecamy informacje turystyczna w Aoscie takze tym, ktorzy chca powloczyc sie po Gran Paradiso - ogromnym i przepieknym parku naturalnym. W informacji dostaniecie mapki ze szlakami i folderki dotyczace pieszych wycieczek, do czego we Woszech zwykle dosc trudno dotrzec.

Drugim zaskoczeniem bylo to, ze pojechalismy do Wloch, a znalezlismy sie... we Francji:) Na tyle dlugo Val d'Aosta byla terytorium francuskim i spornym, ze dzisiejsza Aosta jest oficjalnie miastem dwujezycznym. Nazwy ulic sa wypisane w dwoch jezykach, w szkole dzieci obowiazkowo ucza sie francuskiego, a wszystkie urzedy maja obowiazek obslugiwac petentow po wlosku lub po francusku. Zanim zostanie sie urzednikiem, trzeba zatem zdac egzamin z francuskiego. Jak wytlumaczyl nam przemily pan z informacji turystycznej wszyscy w Aoscie mowia po francusku, ale i tak ich pierwszym jezykiem jest wloski i tego chetniej uzywaja. Takze czulismy sie dosc swojsko:P A juz tak zupelnie nieoficjalnie, zauwazylismy inny francuski wplyw: jesli gdziekolwiek spotkacie niemilych Wlochow, to bedzie to napewno przy granicy z Francja...:P



Po trzecie, to co zobaczylismy zadalo klam stwierdzeniu, ze "w Aoscie nic nie ma". Uliczkami centrum Aosty bardzo milo sie spaceruje i miasto to nie na darmo nazywane jest czasem "alpejskim Rzymem". W 25 roku p. n. e. Rzymianie odbili te miejscowosc z rak Galow i z tamtych czasow pochodza pozostalosci po budowlach rzymskich, ktore do dzis mozna w Aoscie podziwiac. Zreszta miasto za czasow Asteriksa nazywalo sie Augusta Praetoria co dazacy do prostoty ludzie zamienili na Aoste. Calkiem dobrze zachowal sie rzymski teatr z fragmentem elewacji o wysokosci 20 m.  Oprocz tego mozna przejsc kamiennym mostem (Ponte di pietra), przejsc przez Porta Praetoria (wschodnia brama do miasta, tego sprzed naszej ery) czy podziwiac Luk Augusta (Arco d'Augusto). Warto tez napewno odwiedzic katedre, ktora cieszy oko przede wszystkim pieknie i bardzo bogato zdobiona freskami fasada. Polecamy takze kolegiate sw. Ursusa (di Sant'Orso) z XI wieku, ktora skojarzyla nam sie z kosciolem San Antonio di Ranverso. Sw. Ursus u nas za bardzo nieznany jest bardzo czczony w Aoscie. Z pochodzenia Irlandczyk, pelnil w VI wieku posluge w tym kosciele i odznaczal sie ogromna hojnoscia. Przedstawiany jest z ptakiem na ramieniu. Z nowoczesniejszych obiektow podobala nam sie szczegolnie drewniana rzezba przedstawiajaca akordeonistow.



Aosta to miasto turystyczne (szczegolnie w sezonie zimowym), wiec przy glownych ulicach centrum znajdziecie mase sklepow i sklepiczkow z pamiatkami i regionalnymi specjalami. Do takowych nalezy grappa, ktora tu mozna kupic w roznych odmianach i kolorach:) Absolutnym hitem byl jednak sklepik z czekoladkami, ktore byly malymi dzielami sztuki, a juz na pewno dowodem kunsztu! Byly w tym sklepie kafetierki, butelki szampana, narzedzia, a wszystko z czekolady! I wygladalo jak prawdziwe!!!! Niesamowite! Zobaczcie sami: zdjecia narzedzi w dolnym prawym rogu kolazu, warto sobie powiekszyc i zobaczyc jakie to slodkie:P



Aosta to miasto alpejskie i choc w samym miescie nie czuc tego tak bardzo (nad czym mozna ubolewac, znajomy Wloch krytykowal za to Aoste wynoszac pod niebiosa Zakopane i styl zakopianski) to jest to swietna baza do jazdy na nartach! Specjalna kolejka (taka jak na Kasprowy) mozna wjechac na Pile (1814 metrow) i juz na szczycie jezdzic do woli po 24 trasach. Haslo promocyjne tego miejsca to "Ski in the sky" - dla zapalonych narciarzy podajemy link! My wjechalismy na szczyt (bilet w 2 strony 5 euro) bez sprzetu narciarskiego, tak tylko, zeby sie przejsc i popatrzec na gory:) Dla niejezdzacych sa tam trasy wycieczek pieszych, mile hoteliki, jeszcze milsze bary... Z uroku gor my skorzystalibysmy duzo bardziej w lecie - oprocz tras narciarskich przechodzi tamtedy mnostwo szlakow, wiec mozna sie dobrze rozpedzic i chodzic u podnoza Mont Blanc.  No i jak jest dobra widocznosc (nie bylo:() to mozna Mont Blanc zobaczyc... My jednak dlugo na szczycie nie zabawilismy. Zjechalismy w dol podbijac zamki Val d'Aosta metoda podjazdowa. Ale o tym w nastepnym odcinku, bo jest o czym opowiadac!

czwartek, 17 lutego 2011

11.02.17 Komedia czy satyra?

A w kinach kolejna wloska komedia, "Qualunquemente", ktora przyciaga do sal tlumy. Kolega Wloch wytlumaczyl nam dlaczego. Otoz pierwszoplanowy aktor Antonio Albanese, to bardzo lubiany wloski komik, ktory zaczynal w kabarecie Zelig (tak, tym od "cinema polacco") i stworzyl tam postac wloskiego lokalnego polityka z poludnia, ktory dochodzi do wladzy metodami dalekimi od demokratycznych, plawi sie w luksusie i jest zupelnie zdemoralizowany.


Film jest krotko mowiac kiepski (czy jak powiedzial wspomniany kolega "Non è un bel film"). Zarty sa w wiekszosci na dosc niskim poziomie, calosc az ocieka nagoscia, duzo jest tez przesady w samym scenariuszu i scenografii. Calosc przypomina mi troche "Kariere Nikosia Dyzmy" z Cezarym Pazura, ktora z "Kariera Nikodema Dyzmy" miala niewiele wspolnego.

"Qualunquemente" zasadniczo wiec nie zachwyca, a jednak warto bylo go zobaczyc. Jest to kolejny obraz wloskiego dzikiego poludnia, ktory serwuje nam wloska kinematografia. A skoro serwuje tak czesto, w karykaturalny sposob, to moze jest w tym ziarnko prawdy? Film opowiada historie Cetto La Qualunque z Apulii, ktory wraca do swojego miasteczka po odsiadce i, zachecony przez miejscowych bojacych sie wygranej praworzadnego DeSantisa, kandyduje na prezydenta miasta. W tej kampanii wszystkie chwyty sa dozwolone: kupowanie glosow, obiecywanie gruszek na wierzbie, wysadzanie samochodow w powietrze, przyciaganie wyborcow polnagimi cialami kobiet... A wszystko po to, by zachowac stary dobry poludniowy porzadek, ktorego kwintesencja jest scena gdzie zona Cetto prowadzaca bar nad morzem poproszona o rachunek fiskalny wygrzebuje spod lady zakurzony blankiet i nie bardzo wie, jak go wypelnic... Nic dziwnego, skoro mottem jej meza jest "Podatki sa jak narkotyk, raz sprobujesz zaplacic, zeby zobaczyc jak to jest i bedziesz juz placic zawsze". 


Jeden z plakatow wyborczych Cetto La Qualunque.

Koniec z bezrobociem!
Koniec z wysokimi kosztami zycia!
Koniec z wymiarem sprawiedliwosci! ;D


Na pierwszy rzut oka nie do wiary. Ale z drugiej strony scena, w ktorej Cetto zabawia sie z paniami w jacuzzi jest zaskakujaco podobna do obrazkow z imprez premiera Berlusconiego, ktory jest tu teraz bardzo krytykowany i stanie 6 kwietnia przed sadem za prostytucje nieletnich... I jeszcze pozwole sobie wspomniec, ze Berlusconi pochodzi z polnocy... I jak tu zrozumiec Wlochy???

środa, 16 lutego 2011

11.02.16 Vivaldiego dialog z modernizmem

Zgadnicjcie gdzie spedzilismy jeden z wieczorow w zeszlym tygodniu? Otoz... przenieslismy sie na 1,5 h. do Paryza :) A wszystko za sprawa ekspansji Opery Garnier. Chodzi o to, ze niektore opery lub balety (nie tylko paryskie, slyszelismy tez m. in. o moskiewskich czy nowojorskiej, ktora jest na przyklad transmiotwana we Francji) sa transmitowane na zywo w kinach. Umozliwia to "pojscie" do opery, gdy takowej w danym miescie nie ma lub... jest za droga ;) Ale o tym za chwile :) 

Najpierw musze sie chwile zatrzymac nad Kaligula. To wlasnie ten balet widzielismy w turynskim kinie Reposi. Brak slow, zeby opisac jak piekne to bylo przezycie! Balet ukazywal przede wszystkim chorobe Kaliguli od strony tego, jak przezywal ja rzymski cesarz. Podziwialismy balet najwyzszej klasy w rytmie Czterech Por Roku Vivaldiego oraz nowoczesnych aranzacji, ktore wspaniale sie z Vivaldim komponowaly. Transmisja na zywo pozwala rzeczywiscie poczuc, jakby sie bylo w operze (nie wiemy, czy nie jest to jednak uwarunkowane tym, ze sie dana opere dosc dobrze zna i potrafi sobie wyobrazic jak przedstawienie w operze wyglada). Poza tym mozna zrezygnowac z lornetki - wszystko widac bardzo dokladnie :) Tu mozecie zobaczyc krociutki fragment nakrecony amatorska kamera:


Wenecki kompozytor nie jest jednak jedynym nawiazaniem pomiedzy paryska opera i naszym pobytem w Turynie. Chcemy poruszyc jeszcze inny, bardzo wazny temat. Otoz... sztuka we Wloszech jest niestety bardzo, bardzo droga.

Przyzwyczajeni do bardzo interesujacej oferty kulturalnej Paryza (zarowno co do repertuaru jak i mozliwosci korzystania z niego w bardzo przystepnych cenach) troche tesknimy za taka mozliwosci w Turynie. Zacznijmy po kolei. 

Marzeniem kazdego jest oczywiscie wyjscie do wspanialego turynskiego Teatro Regio. Niestety najtanszy bilet na opere kosztuje tam 36 euro lub 27 euro... z ograniczna widocznoscia. Przy mozliwosci pojscia do jednej z paryskich oper za 10-15 euro czekamy z operami na powrot do francuskiej stolicy ;) Nawet transmitowana z Paryza w kinie cena poraza - za taka przyjemnosc trzeba zaplacic 15 euro - tyle co za miejsce w prawdziwej operze... Z pomoca przychodzi tu jednak turynskie Alliance Française - na jej stronie mozecie znalezc kupon, z ktorym bilety kupicie za 9 euro. 



Wyjscie do kina to (w przypadku calego biletu) koszt ok. 7-9 euro. Drogo. W tej kwestii polecamy dostepny m.in. w kinie Fratelli Marx lub Cinema Centrale abonament, w ramach ktorego bedziecie mogli zobaczyc 5 filmow za 20 euro, czyli po 4 euro za film. Nie mozna go jednak wykorzystac czesciej niz raz na jeden dzien. Zegnajcie wiec zwariowane, filmowe weekendy w kinie (po tej cenie oczywiscie). Spis wszystkich kin znajdziecie TU.  Poza tym zostaje chodzenie do filmu w srody lub czwartki (wtedy w kilku kinach obowiazuje jedna taryfa - od 3,5 do 4,5 euro, najtaniej w srody w Cinema Massimo). Jak by tego bylo malo po cieciach budzetowych dla sztuki scenicznej rzad ma podobno pomysl na nowy, genialny (pogloski mowia, ze 15-30%) podatek od kazdego kinowego biletu... Vivat korzystanie z kultury we Wloszech!

Najwiekszym porblemem Turynu (Wloch) jest to, ze brak tu naprawde interesujacych ofert i znizek dla mlodziezy. Nie mozna zrobic nic, zeby miec kulture troche taniej. Teatry to wydatek co najmniej 20-25 euro za miejsce. 

Zakonczymy pozytywnym akcentem :) Jesli chodzi o zwiedzanie, jest super :) Regione Piemonte proponuje bowiem abbonamento musei. Cena - 49 euro dla wszystkich i 30 euro dla -26 lub +65 lat jest praktycznie symboliczna. Z abonamentem mozna bowiem wracac dowolna ilosc razy do wiekszosci (w tym najwazniejszych) muzeow w calym regionie. Jesli planujecie wypad do Piemontu na tydzien i macie duze plany zwiedzania, zastanowcie sie, czy ta karta nie oplaca sie Wam nawet na tydzien bardziej niz proponowana w inforamcji turystycznej karta dla turystow. Fakt, wazna jest od 1 grudnia roku poprzedniego do 31 grudnia roku, na ktory jest wydana. To sie nazywa oferta, zyc nie umierac! A zobaczycie, ze po tygodniu karta zmobilizuje Was, zeby fo Piemontu wrocic w ciagu roku jej waznosci chocby jeszcze na weekend :) 


Moze ktos z Czytelnikow z Piemontu zna jakies inne okazje godne polecenia? A co do innych: czy w Waszych krajach tez mozna ogladac swiatowe opery w kinach?

wtorek, 15 lutego 2011

11.02.15 Kraina mlekiem i miodem plynaca

Z okazji 150-lecia Unità d'Italia czyli zjednoczenia Wloch, zapraszamy Was na specjalny zjednoczeniowy cykl. Bedac we Wloszech tylko rok nie jestesmy w stanie zobaczyc, zwiedzic i poznac wszystkich regionow. Dlatego postanowilismy zapraszac  raz na jakis czas Wlochow pochodzacych z roznych regionow Italii, aby ci mogli nam przyblizyc ich "mala ojczyzne". 

Byc moze wbrew oczekiwaniom nie zaczniemy od Piemontu (bo o nim juz co nieco wiecie;), ale od sasiadujacego z nim najbogatszego i najlepiej rozwijajacego sie regionu: Lombardii. Lombardia ze stolica w Mediolanie lezy w polnocnych Wloszech i sasiaduje od polnocy ze Szwajcaria. Nazwa (ktora po wlosku wymawia sie bardzo wdziecznie "Lombardija") pochodzi od germanskiego plemienia Longobardow, ktore zalozylo panstwo ze stolica w Pavii (nieopodal Mediolanu). Południową część tego regionu zajmuje Nizina Padańska, a północną Alpy. Główne rzeki to Pad i Adda. Slynne sa takze jeziora lombardzkie, najbardziej Lago Maggiore i Como oraz Garda. 

Po tych wstepnych i troche encyklopedycznych informacjach oddajemy glos Luce, Wlochowi z Lombardii.



E&M: Co wedlug Ciebie odroznia Lombardie od innnych regionow?

Luca: Lombardia jest regionem szczycacym sie jedna z najlepszych gospodarek w Europie. Nie mowie tego, bo tam mieszkam, ale dlatego, ze to jest fakt. Jest jednym z najbardziej pracowitych regionow (obok Piemontu i Wenecji Euganejskiej), kazdy we Wloszech ci to powie!

Jesli chodzi o kulture, to kazde miasto regionu ma swoja specyfike. Bergamo różni się od Mediolanu, tak jak różni Brescia się od  Pavii. Mowiac o kulturze w ciągu ostatnich lat, Mediolan, prawdopodobnie ze względu na fakt, że za kilka lat będzie gospodarzem EXPO, jest bardzo odnawiany. Nasze muzea i teatry wciaz odnosza wielki sukces. 

Jesli chodzi o ludzi z Lombardii, to jesli wezmiemy przyklad Mediolanu, z pewnoscia slynna oni z pracowitosci. W Brianzy, Mediolanie i Bergamo znajduje sie najwiecej firm, które tworzą gospodarkę Lombardii i to zapewne sprawia, że Lombardzi sa sumienii wobec pracy. Rozni ich to pewnie od innych, jak na przyklad mieszkancow Kampanii (ze stolica w Neapolu), gdzie jest wysoki poziom ignorancji i gdzie niewiele osób chce pracować, bo mówią, "skoro państwo nam nie pomaga to jak mamy pracowac?". Takiej postawy na 90% nie spotkasz w Mediolanie. Mieszkaniec Lombardii jest przyzwyczajony do wyjazdu do pracy na 8 rano i do powrotu o 8 wieczorem, a jeśli mieszka w  wstaje o 6 rano i wraca na 9 wieczorem.


Może tez dlatego jesteśmy trochę bardziej zamknięci jesli chodzi o komunikacje interpersonalna .. Różnimy się np. od Sycylijczykow. Jeśli chcemy się bawić, to sie bawimy, ale nie w sposob przesadzony. Trudno ci bedzie spotkac Lombarda, ktory bedzie krzyczal w restauracji jak zrobilaby to grupka osob z poludnia.

E&M: Jakie dania sa typowe dla Lombardii?

Luca: Na typowy lombardzki posilek proponuje najpierw risotto alla milanese, a na glowne danie cotoletta alla milanese. Jako deser doskonale bedzie torrone!

(Torrone to migdalowo-miodowy nugat sprzedawany w formie kostek, popularny szczegolnie w okresie swiat Bozego Narodzenia. Przepisow na risotto alla milanese i  cotoletta alla milanese szukajcie juz niebawem w Kaciku Lakomczucha!:)

E&M: Gdzie absolutnie trzeba pojechac bedac w Lombardii?

Luca: Dla mnie najwazniejsze pod wzgledem turystycznym sa nastepujace miejsca: Milano, Bergamo, Como, Varese, Monza.

(Dwa pierwsze miejsca juz Wam opisywalismy. Como jest to miasto przy granicy ze Szwajcaria, lezace nad jeziorem Como i slynne z uroczej architektury. Takze Varese lezy nad jeziorem o tej samej nazwie u podnoza Alp. Monza slynie glownie z katedry i toru wyscigowego, na ktorym odbywa sie Grand Prix Wloch zaliczane do mistrzostw  Formuly 1.)

E&M: Kto znany urodzil sie w Lombardii?

Luca: Giuseppe Verdi.

(Luca nie wpomnial o Silvio Berlusconim. Moze niekoniecznie jest dumny z takiego "krajana"...)

E&M: Co jest w dobrym tonie, gdy Lombard zaprasza nas do domu?

Luca: Butelka wina lub cos slodkiego to mila oznaka sympatii! Mysle, ze jest to przyjete jako wyraz wdziecznosci we wszystkich polnocnych regionach: Piemoncie, Lombardii, Wenecji Euganejskiej, Trentino i Ligurii. 


A wy byliscie juz w Lombardii? Jakie miejscowosci zwiedzalisicie? Co sie Wam najbardziej podobalo? Moze mozecie podzielic sie jakimis poradami/obserwacjami?



poniedziałek, 14 lutego 2011

11.02.06 3, 2, 1.... Obchody zjednoczenia Wloch tuz tuz!

We Wloszech magiczna liczba jest ostatnio "150". Chodzi o 150 lat, czas ktory uplynal od Risorgimento - zjednoczenia Wloch. Jak wiadomo, we Wloszech jest konflikt miedzy (chyba tez troche stereotypowo...) "bogata i zarabiajaca na utrzymanie Poludnia" Polnoca i niefrasobliwym Poludniem.

Pisalismy juz, ze od czasu zjednoczenia powstaje wiele inicjatyw, ktore maja Wlochow polaczyc - pisalismy juz  np. wielokrotnie o parkach della Rimembranze, ktore mialy powstac w calych Wloszech, zeby upamietnic Wlochow walczacych za zjednoczony kraj etc. Kolejna taka inicjatywa, z ktorej rzad korzysta, by przyblizyc Wlochom idee zjedoczenia, jest rocznica. Mowi sie tu o niej odkad przyjechalismy do Wloch. 




Co prawda ciezko bylo sie dowiedziec jakichs konkretnych faktow (z tego powodu na dzien glownych obchodow zaplanowalismy krotki wypad do wroclawia na roczek naszego bratanka, ktory polaczylismy z odwiedzinami Rodzicow w Anglii i porzadnym - nareszcie! - zwiedzeniem Londynu...) Teraz juz jednak nie mozna nie zauwazyc zblizajacych sie obchodow - trojkolorowe afisze, flagi, napisy VV (Vivat) L'Italia zauwazylismy juz w najmniejszych nawet gminach. 

Powstala strona internetowa, na ktorej mozecie dowiedziec sie szczegolow obchodow (trwaja od marca do listopada, tak wiec byc moze niektorzy z Was beda chcieli skorzystac z programu chocby podczas wakacji). Obchody beda swietowane w kazdy mozliwy sposob - od festiwali i koncertow ulicznych, przez sztuke, teatr, opere do budowy specjalnych obiektow (muzea...). 

Jak juz pisalismy szczesliwie znalezlismy sie w tym roku w najwazniejszym z tego punktu widzenia miescie, poniewaz Turyn byl pierwsza stolica zjedonczonej republiki. Bardzo wazna role w zjednoczeniu odegral w Turynie i Piemoncie premier z czasow Risorgimento - Camillo Cavour. Chcial on zjednoczyc Wlochy glownie z powodow ekonomicznych. Innymi waznymi dla zjednoczenia postaciami sa rewolucjonista Giuseppe Garibaldi i pierwszy krol Wloch - Vittorio Emanuele II. 



W Turynie w samym centrum - przy via Accademia delle Scienze ustawiony jest wielki licznik, ktory odlicza dni pozostale do dnia rocznicy. Zamkniete jest tez Palazzo Carignano, w ktorym miesci sie Museo Nazionale del Risorgimento Italiano. Przygotowuje sie na wielkie otwarcie na poczatek obchodow zjednoczenia przewidziany na 16 marca. W Palazzo Reale (zamku Vittoria Emanuaela) zebrano eksponaty z innych piemonckich zamkow i zorganizowano wystawe przedstawiajaca historie zjednoczenia. Rocznica obchodzona bedzie tez w Teatro Stabile di Torino, gdzie proponowany jest cykl spektakli, dla ktorych inspiracja jest refleksja nad tym, co czyni Wlochow Wlochami. W sklepach zaczynaja sie juz pojawiac czekoladki (zwlaszcza turynskiej giandujotti) w kolorach wloskiej flagi. Nawet folie ochronne na budynkach w barwach wloskiej flagi zachecac maja do refleksji nad zjednoczeniem.

Jednym slowem, jesli nie wiecie jeszcze, gdzie w tym roku jechac na wakacje, nie wahajcie sie - szykuje sie we Wloszech po prostu wielka 6-cio miesieczna impreza! Po prostu sie przylaczcie :) 


niedziela, 13 lutego 2011

11.02.13 Droga francuska wraca do lask

Na niedziele proponujemy Wam krotka wycieczke w Valle di Susa - Dolinie Susy. Prowadzi przez nia ciekawy szlak, siegajacy tradycja sredniowiecza. Mowa o Via Francigena - Drodze Francuskiej, zwanej tez dawniej Rzymska, ktora laczyla drogi wiodace do trzech glownych osrodkow religijnych sredniowiecza - Jerozolime, Rzym i Santiago de Compostela. Duzo bardziej znana i rozreklamowana jest w Europie droga do Santiago di Compostela, ale podobno ostatnio Rada Europy zainteresowala sie tez nasza Via Francigena. Mozna ja przejsc na pieszo lub rowerem, my wiec samochodem tylko troszke ja nadgryzlismy (w sensie rzeczywiscie z mapa jezdzilismy od jednej miejscowosci do drugiej). Glowne osrodki Via Francigena sa juz Wam bowiem znane - towarzyszyliscie nam juz przeciez w Sacra San Michele, Aviglianie, Susie, czy ostatnio w Sant'Antonio di Ranverso. 

Wzmozony ruch na szlaku z kraju Frankow do Rzymu przyczynil sie do wymiany wiedzy, jezykow oraz religijnosci, a takze do zakladania kalsztorow o randze miedzynarodowej, jak w sredniowieczu wlasnie Sacra di San Michele, siedziby handlu - m.in. Avigliana, oraz zamkow, przytulkow, szpitali czy karczm (Susa czy Sant'Antonio di Ranverso). 


Mapke ze szlakami i opisem miejscowosci dostaniecie w Biurze Informacji Turystycznej Susy. My udalismy sie percorso 3 - szlakiem prowadzacym od Susy do Sacar San Michele. Pierwszym przystankiem bylo Mompantero - nie polecamy, chyba ze dla lokalnego folkloru. Mialy tam byc resztki akweduktu, ale mieszkancy nie propaguja za bardzo swojego miasta i twardo kazali nam na zwiedzanie akweduktu jechac do Susy... skad przyjechalismy. A my chcielismy tylko  podazac za przewodnikiem :) Dosc przyjemny byl zameczek kaplica sw Wawrzynca z XIV w. (niestety zamknieta...) i mile zaplecze piknikowe w towarzystwie wyrzezbionego w konarze drzewa brodacza w San Giorio di Susa. 

Ogolnie szlaki z Via Francigena polecamy. Wybierzcie sie tam jednak na pieszo lub rowerem. Zachwyca Was na pewno piekne widoki, zobaczycie takie inne, malo zadbane ale na swoj sposob urocze Wlochy i milo spedzicie czas. My wybralismy sie tam na poczatku lutego, wiec po pierwse cieszylismy sie, ze jednak gdzies tu pada snieg a po drugie rozkoszowalismy sie ponownie slynna padanska mgla...

Mimo wszystko widac, ze Wlosi nie zorientowali sie w wiekszosci o tym, ze Unia Europejska probuje odkurzyc takze ten sredniowieczny szlak, ale np. wlasciciel zamku z San Giorio di Susa juz zamek remontuje i powoli przygotowuje sie na turystow. 

A teraz niespodzianka!

Kiedy zaproponowano nam przyjechanie na Erasmusa do Turynu nie bylismy bardzo happy, bo nie znalismy Piemontu i kojarzyl sie on nam malo wlosko. Jak juz zauwazyliscie na naszym blogu, Piemont jest jednak jak najbardziej wloski :) Okazalo sie jednak, ze na ten rok nie mozna bylo w ogole zaproponowac lepszej destynacji na wymiane we Wloszech, niz Turyn. Otoz wlasnie w 2011 roku we Wloszech obchodzone bedzie bowiem 150-lecie zjednoczenia. A zjednoczenie zaczelo sie gdzie? Oczywiscie w Piemoncie, scislej - w Turynie :) Obchody nadadza wiec wyjatkowy chrakter naszemu pobytowi:)

Jutro beda szczegoly o przygotowaniach do obchodow oraz informacje w stylu o co w tym wszystkim chodzi. A potem realizacja naszej niespodzianki :) Jako ze nie damy rady zwiedzic wszystkich regionow Wloch (ach ta dlugosc kozaka...) i ze sa obchody zjednoczenia postanowilismy zaprosic na naszego bloga... Wlochow :) Raz na tydzien bedziemy prezentowac krotko poszczegolne regiony przede wszystkim oczami  ich mieszkancow. Kazdemu zadamy 5 takich samych pytan, dodamy cos od siebie i... zobaczymy jak to jest naprawde z tym zjednoczeniem ;) We wtorek - Lombardia!