Odkad przyjechalismy do Turynu, wiele razy slyszelismy o Eataly, swiatyni wloskich produktow kulinarnych. Nasz sasiad zapewnial, ze bedzie to dla nas - lasuchow - prawdziwy raj i opowiadal, jak zabiera tam na wycieczke wydzialowych erasmusow. W koncu dalismy sie skusic wizji degustacji najlepszych wloskich potraw i produktow, lokalnych specjalow o jakich nam sie nawet nie snilo. Niestety wystarczylo przekroczyc wrota swiatyni wloskiej kuchni by czar prysl...
Ale po kolei. Eataly (czyta sie "Itali", tak jak Wlochy po angielsku - za nazwe firmy wielkie brawa!) to siec sklepow (wlasciwie wielkich gastronomicznych centrow handlowych), w ktorych mozna kupic produkty typowe dla kraju/regionu bardzo wysokiej jakosci. Zalozona przez Oscara Farinettiego w 2007 roku w Turynie, siec wpisuje sie w idee stowarzyszenia Slow Food zalozonego w Bra (Piemont) w latach 80tych, ktorego celem byla promocja przyjemnosci z jedzenia. Na czym jednak to odwolanie do Slow Food mialoby polegac, tego do konca nie zrozumialam.
Eataly to jak dla nas taka gastronomiczna Ikea, tyle, ze ceny produktow sa daleko wyzsze niz tych z Ikei. Klienci chodza z wozkami miedzy polkami i moga wrzucac do wozka wszystko co sie da zjesc (makarony, miesa, sosy, wina, piwa itp.). Wszystkie produkty sa oczywiscie niezwyklej jakosci, sa jak powiedzieliby Francuzi "bio" i odpowiednio kosztuja. W przerwie miedzy zakupami mozna smacznie i nie najtaniej zjesc w jednym z tematycznych barow (pizza, makarony, ryby, miesa itp.) potrawy wysokiej jakosci z produktow wysokiej jakosci. Mozna tez nabyc sprzety AGD i ksiazki kucharskie, zeby wiedziec co zrobic z tym, co sie kupilo. I to by bylo wlasciwie tyle. Degustacji produktow miejscowych jest niewiele (Michal skosztowal tylko czekolady, gdzies obok proponowano tez konfitury i tyle), wiec jesli ktos tak jak my przyjechal do Eataly niekoniecznie zeby tam zostawic pol portfela, ale zeby poznac nowe smaki i przekonac sie czym jest ta slynna wysoka jakosc, to moze sie troche rozczarowac.Wiecej informacji na stronie Eataly.
Naszym zdaniem podobny market ma racje bytu raczej za granica, gdzie ludzie zakochani we wloskiej kuchni chetnie zaplaca troche wiecej za produkty niedostepne gdzie indziej. My robimy zakupy w normalnych malych marketach niedaleko domu i jestesmy zadowoleni ze smaku naszych potraw. Wiemy, ze Eataly otwarto rowniez w Nowym Yorku i Tokyo, wiec jesli nam tam kiedys zaniesie, to kto wie... Na dzien dzisiejszy pozostajemy przy starych studenkich przyzwyczajeniach, produktow regionalnych bedziemy probowac na wycieczkach, a na co dzien bedzie smacznie tak jak zwykle:)
To, co nam sie najbardziej podobalo, to pomysl na uczczenie 150lecia zjednoczenia Wloch. Eataly wraz z 46 restauracjami z calego kraju organizuje tematyczne kolacje zlozone z dan roznych prowincji czy regionow, w ktorych leza te restauracje. Formula bardzo ciekawa! A co Wy byscie podali na kolacji z okazji zjednoczenia?
Ha, nawet ta fasada jest jakoś podobna do IKEi...
OdpowiedzUsuńMnie się zdaje, że - poza nielicznymi niechlubnymi wyjątkami - Włochom udało się zachować naturalne podejście do jedzenia: nic na szybko, żadnych dróg na skróty, żywność naturalna, bez natłoku składników, gotowanie potraw w oparciu o sezonowo pojawiające się składniki itp. Moim zdaniem oni nie potrzebują podkreślania dobrej jakości jedzenia w taki własnie sposób, wystarczy trafić do porządnej osterii prowadzonej przez jakąś rodzinę, by wiedzieć, że wszystko jest w porządku z jedzeniem, smakiem, świeżością, przystawaniem kuchni do regionu.
Macie rację: ani to nie wygląda, ani nie zachęca. Jakieś to sztuczne, papierowe i bez smaku zupełnie.
Kinga z Krakowa
Takie jednokolorowe to to chyba nie jest - mlodzi Wlosi nie jadaja jakos bardzo naturalnie, fast foody robia tu ogromna furore. Chociaz - jesli wziac pod uwage to, ze tak dlugo siedza u rodzicow (nawet w modelu "pracujacym" - polnocnym, czyt. "lepszym" nie wyprowadzaja sie daleko i niedzielne obiadki jadaja czesto u rodzicow lub z nimi) - to moze w sredniej na jedzenie dobrze i zdrowo wypadaja w Europie nie najgorzej. Co do Eataly to nie chcielibysmy jakos wplynac na te opinie, ze to sztuczne i papierowe - dalismy zdjecie fasady, ktore nie ejst moze za bardzo zachecajace, ale.... w srodku musielibysmy robic zdjecia... "spozywczakowi" ;) Chyba za duzo od Eataly oczekiwalismy - mielismy wrazenie, ze to bedzie chyba agencja promujaca loakalna i wloska kuchnie a znalezlismy sie w czyms w rodzaju Almy. Ewa mowila nawet, ze idea "degustacji" - mozliwosc zjedzenia dania w mini barze przy azdym stoisku wsrod jezdzacych wokol wozkow nie kojarzyla jej sie ani przyjemnie, ani slow..... :)
OdpowiedzUsuń