sobota, 19 lutego 2011

11.02.19 Krajobraz zamczysty

Pejzaz Valle d'Aosta jest bardzo bogaty w roznego rodzaju zamki, wieze i forty. Od XI wieku mozne rodziny budowaly w Aoscie rezydencje pelniace rowniez funkcje obronne. W XII wieku rozpoczal sie okres migracji tychze rodzin na tereny wiejskie i ta wedrowka zaowocowala powstaniem zamkow, na ktore w Valle d'Aosta wpada sie na kazdym kroku. Wlasciwie przy kazdym zjezdzie z autostrady A5 Torino-Aosta widac tabliczke wskazujaca droge do innego zamku. My wybralismy sie w te okolice tylko na jeden dzien, wiec niemozliwe bylo zobaczenie wszystkich zamkow. Wybralismy trzy z nich, ktore naszym zdaniem dobrze oddaja idee calosci. 

Przystanek pierwszy (jadac od strony Aosty): Castello di Fénis.


Zamek w Fénis jest znakomicie zachowanym przykladem sredniowiecznych budowli mieszkalno-obronnych. Blanki oraz koncentryczna harmonijna srtuktura skupiona wokol wewnetrznego dziedzinca sprawiaja, ze przypomina on zamki, ktore znamy z bajek. Przez wiele wiekow nalezal do moznej rodziny Challant, ale w XVIII w. zostal porzucony i na pietrze skladowano w nim siano, a na parterze mieszkaly krowy:) Na szczescie zamek zachowal sie znakomicie, pomimo, ze przez co najmniej wiek nikt o niego nie dbal.

Zwiedza sie go zawsze z przewodnikiem (5 euro za caly bilet, 3,50 euro ze znizka), grupy zaczynaja zwiedzanie co pol godziny. My trafilismy na wspanialego przewodnika, ktory tchnal zycie w to miejsce przenoszac nas w sredniowiecze swoimi opowiesciami. Pokazal nam zamek w sposob dosc nietypowy: a to kazal nam wejsc do kominka, zeby zobaczyc jaki byl ogromny i zrozumiec, ze byl w stanie ogrzac zamkowe mury; a to "zwabil" nas w polapke prowadzac przez waskie przejscie pomiedzy zamkiem a murami wewnetrznymi, gdzie na unieruchomionych wrogow zrzucano kamienie i wylewano goraca wode... 



Naprawde warto zatrzymac sie w Fénis, wnetrza sa pelne sredniowiecznych (lub stylizowanych na sredniowieczne) mebli, w dawnej kaplicy podziwiac mozna piekne freski, a 40 minutowa wizyta mija jak 5 minut. Goraco polecamy! 

Przystanek drugi: Castello di Verrès.

Pierwotnie nie chcielismy jechac do tego zamku, a do zamku w Isognè, chetnie odwiedzanym ze wzgledu na bartdzo bogate, piekne wyposazenie wnetrz. Z braku czasu (bardzo nam zalezalo zeby zwiedzic Forte di Bard, o ktorym za chwile), pojechalismy do lezacego nieopodal Castello di Verrès. Polozony na wzgorzu (przygotujcie sie na dosc intensywna wspinaczke - zadnych obcasow!), pelnil funkcje obronne. On takze nalezal do rodziny Challant. Nazywany jest najpiekniejszym zabytkiem epoki feudalnej w Valle d'Aosta. Ciekawostka jest to, ze zamek zbudowany jest bez fundamentow. Zwroccie uwage na jedno ze zdjec: skaly wchodza na nim do zamku, skaly sa podloga...




Zamek jest zupelnie pusty, nie ma w nim zadnych mebli, oglada sie wylacznie architekture. Tu takze zwiedzanie jest mozliwe wylacznie z przewodnikiem (co pol godziny; koszt 3 euro lub 2 euro ze znizka). Sciany zamku sa bardzo surowo chronione: nie tylko nie mozna robic zdjec (bo przeciez wszyscy wiedza, ze aparat fotograficzny okropnie szkodzi kamiennym scianom!), ale jeszcze do tego w kazdej sali sa po 2-3 kamery, ktore bacznie obserwuja czy aby ktos nie wynosi... kamiennego kominka lub innej wykutej w kamieniu sredniowiecznej lodowki. Takie to dosc paranoidalne, no ale coz. W karnawale odbywaja sie tu rozne przedstawienia i imprezy. Podsumowujac: architektura ciekawa, ale podejrzewamy, ze lepiej jednak jechac do Isognè...

Przystanek trzeci: Forte di Bard

Jak wspomnialam, do Isognè nie pojechalismy, bo bardzo chcielismy zobaczyc Forte di Bard. Ta ogromna kamienna forteca polozona nieprawdopodobnie wysoko na skale sluzy dzis jako przestrzen muzealna. Na stale miesci sie w niej Muzeum Alp, ale sa tez tu organizowane wystawy czasowe. Teraz mozna ogladac wystawe fotograficzna "Wild world" o dzikich zwierzetach. Bardzo sie spieszylismy, zeby zdazyc na ostatnie wejscie do Muzeum Alp (o 18h, muzeum jest czynne do 19h) i bardzo bylismy z siebie dumni, gdy stanelismy u podnoza fortu o 17h55. Nie przewidzielismy jednak jednego. Bileteria znajduje sie na szczycie w samym forcie, a na ten szczyt wioza... 4 szklane windy! W zwiazku z tym droga do fortu zajmuje jakies 5 minut i przy kasie stanelismy juz po jej zamknieciu. Na szczescie nasz urok osobisty i wypisana na twarzach determinacja magicznie podzialaly na panie bileterki i moglismy wejsc do muzeum:) Niemniej jednak radzimy przyjechac 10 minut przed ostatnim wejsciem!




Multimedialne muzeum Alp to opowiesc o wspolczesnych i dawnych Alpach podzielona na 29 sal. Alpy sa ukazane pod wieloma katami: z punktu widzenia klimatu, uksztaltowania terenu, fauny i flory, ludzi i tradycji, sportow zimowych i calego procesu odkrywania ich przez mieszczuchow. Kazdy znajdzie cos, co go zaciekawi, tym bardziej, ze informacje sa podane w roznorodny i bardzo ciekawy sposob. Nie zrazajcie sie pierwszymi salami, gdzie na raz wlaczonych jest kilka telewizorow, wszystko glosno gra, a ta kakofonia nie jest nigdzie wytlumaczona. Pozniej jest duzo lepiej!  Nam bardzo podobaly sie np. gorskie strumienie wyswietlane na monitorach wmontowanych w podloge po ktorych sie chodzi:) Ogrom informacji, jezeli rzeczywiscie ktos ma ochote wszystko przeczytac i wszystkiego posluchac, to musi zarezerwowac sobie duuzo czasu. Natomiast jesli nie chce wydac zbyt duzo (normalnie bilet kosztuje 8 euro, znizkowy 6 euro), warto przyjsc po 17h30 i poprosic o "late ticket" w cenie 4 euro. Fort jest tez wspanialym punktem widokowym. Ze szczytu mozna zejsc uliczkami (zamiast zjezdzac winda), ponoc widoki sa niezapomniane. My niestety nic nie widzielismy, bylo juz ciemno:)



Tak wiec jesli dotad zamki kojarzyly sie Wam glownie z zamkami nad Loara, to zapamietajcie, ze istnieje jeszcze wspanialy szlak zamkow w Valle d'Aosta, ktory naprawde warto poznac blizej! Szczegolowe informacje, mapki i zapis wideokamery znajdziecie tutaj. A, i jeszcze dobra rada: jadac od zamku do zamku nie warto brac autostrady. Nie dosc ze platna, to jescze do tego zamki leza raczej niedaleko calkiem przyzwoitej, idacej wzdluz autostrady drogi krajowej SS26. 

P.S. Przedwczoraj bylismy na otwarciu polskiego klubu w Turynie Polski kot lub jak kto woli Polski kąt (via Massena 19). Inicjatywa pochodzi od Wlocha, ktory pieknie mowi po polsku i jest zakochany w naszej kulturze. Planowane sa rozne koncerty, wystawy, ale tez bedzie sie tam mozna po prostu napic polskiego piwa. Okazuje sie, ze Polonia turynska jest calkiem znaczna i wywodzi sie glownie od potomkow zolnierzy spod Monte Cassino. Istnieje Ognisko polskie - organizacja podtrzymujaca i krzewiaca polska kulture, a na Università degli Studi di Torino miesci sie druga najstarsza polonistyka we Wloszech:) Cieszymy sie z nowych polskich znajomosci i czekamy na kolejne inicjatywy Polskiego kota/kąta.:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz