czwartek, 19 maja 2011

11.05.19 Raj nr 1bis

Sluchajcie, jesli ktos nabral ochoty na zwiedzanie Piemontu czy Turynu dzieki naszemu blogowi, to niech czeka na ciag dalszy, bo najlepsze dopiero nadejdzie! Mamy wrazenie, ze Turyn robi na koniec wszystko, zeby nie dac nam wyjechac:) JEst absolutnie genialny, zobaczyc trzeba tu tyle rzeczy! Okazuje sie, ze jest to miasto naprawde "do odkrycia" - zachwyca i zaskakuje nawet po 9 miesiacach!

Jako ze juz jestesmy na ostaniej prostej do wyjazdu (chlip chlip...) dzis proponujemy Wam fotobloga. Nasz Rok we Wloszech zaczal sie i konczy w raju, na koniec jednak jest to mimo wszystko raj nr 1bis. Ci ktorzy czytaja nas dluzej pamietaja pewnie nasza relacje z Maremmy - jak dotad nikwestionowany raj nr 1. Zaraz za nim jest jednak wcale nie piemoncki Gran Paradiso (w nazwie relacja z dwoch wypraw) ale Valle Varaita. Cudny byl ten rok! Takze dzieki Wam i Waszej obecnosci! A teraz... patrzcie juz tylko i podziwiajcie :)))

















środa, 11 maja 2011

Nasi Drodzy Czytelnicy!

Nasz turynski pobyt dobiega konca...
Pochlonieci jestesmy teraz przygotowaniami do kolejnej juz przeprowadzki, od wrzesnia wracamy do Paryza a niedlugo jedziemy zawiezc tam wszystkie nasze szpargaly. Koniec Turynu to jednak dla nas nie koniec Wloch! W czerwcu wracamy na miesiac do Rzymu a pozniej na miesiac na wschod, do regionu Friuli Venezia Giulia. 

Dziekujemy Wam bardzo za ten wspolny czas na blogu! Dzieki niemu poznalismy wiele wspanialych osob, dostalismy propozycje wspolpracy, wygralismy konkurs. Blog mial byc ksiega naszych wspomnien a stal sie malym, pro-wloskim medium. 

Dlatego wlasnie stwierdzilismy, ze szkoda nam calkowicie porzucic nasze blogowanie. Wspomnien tego wspanialego roku starczy jeszcze na dlugo, poza tym chcielibysmy zabrac Was takze do Rzymu, Wenecji, Trydentu... Dlatego wlasnie bloga nie konczymy! Postanowilismy go kontynuowac, tyle ze w "bardziej uzasadniony" = mniej sformalizowany (nie damy juz rady publikowac codziennie jednego posta... :) sposob. Mamy nadzieje, ze dalej bedziecie do nas zagladac? Blog bedzie wiec kontynuowany z Rzymu i Friuli, dla nas po wakacjach bedzie to tez mila odskocznia od paryskiej bieganiny a kontynuowanie go moze sie jeszcze w sumie okazac bardzo uzasadnione - kto wie gdzie nas ostatecznie przywieje? Moze wloska bryza zniesie nas kiedys na stale do ukochanego Piemontu?



poniedziałek, 9 maja 2011

11.05.09 MAO

W Turynie sporo jest muzeów nowootwartych lub niedawno otwartych po renowacji. Gorąco je polecamy, bo zwiedzając je, można liczyć na to, że eksponaty będą zaprezentowane w ciekawy sposób i przybliżone publiczności, a nie oddzielone od niej podwójnym sznurkiem i grubym szkłem. Takie jest właśnie MAO czyli Museo d'Arte Orientale na skrzyżowaniu via S. Agostino i via S. Domenico. Otwarte w grudniu 2008 roku wciąż jeszcze jest mało znane i rzadko odwiedzane. 



Na stronie MAO czytamy: "Muzeum ma być instrumentem mediacji pomiędzy zwiedzającymi, zwykle nie znającymi kultur Wschodu i dziełami sztuki pochodzącymi z tego kręgu kulturowego". To zdanie doskonale oddaje charakter muzeum. Nie tylko przedstawia dzieła sztuki zwiazane z odległymi kulturami wschodu, ale robi to w taki sposób, że wychodząc z muzeum ma się wrażenie powrotu z krótkiego pobytu w Chinach, Indiach, Japonii czy krajach arabskich. W tym muzeum naprawdę można poczuć klimat Orientu!


Już chwilę po wejściu do MAO zwiedzający czuje, że przeniósł się w inny krąg kulturowy. Hall z pierwszymi ekspozycjami zalany jest światłem, można usiąść na drewnianej ławeczce przy szemrzącym strumyku w "ogrodzie" w stylu japonskim i pooglądać tradycyjne chińskie instrumenty. Na kolejnych piętrach ta atmosfera jest utrzymywana. Eksponaty są zaprezentowane w sposób bardzo przejrzysty, nie jest ich za dużo, nie przytłaczają. Są też dostępne na wyciągnięcie ręki. W tym muzeum istnieje niepisany pakt miedzy zwiedzajcymi a instytucją, która wierzy, że oglądający nie będą chcieli obłapywać złotego Buddy czy chińskich waz. Brak sznurków czy gablot (w większosci przypadków) buduje bliskość między zwiedzającym a ogladanymi dziełami.



Na parterze wyeksponowane są dzieła z Gandhara, Indii i poludniowego wschodu Azji. Pierwsze pietro jest poświęcone sztuce chińskiej, a drugie tybetańskiemu  buddyzmowi. Trzecie piętro przybliża kulturę azjatyckich państw islamskich (Turcja, Iran, Irak, Arabia Saudyjska). Zwiedzać można także osobna sekcje poświęconą Japonii, w tym wnętrze japońskiego domu w pomniejszeniu.

Nie trzeba być pasjonatą Wschodu, żeby tam zajrzeć. Co wiecej, MAO powinno byc chyba zaliczone obok Muzeum Egiptu i Kina do jednej z ciekawszych atrakcji Turynu! Polecamy wszystkim!

sobota, 7 maja 2011

11.05.07 Alpini podbili Turyn

Dzis chcemy Wam pokazac Alpini. Stwierdzilismy, ze te rzeczywistosc najlepiej oddadza zdjecia. W sumie, zeby dobrze przekazac atmosfere miasta, powinnismy tez chyba dodac filmiki, zwlaszcza nocne: cale 24h slychac trabki, bebny, gwizdki, spiewy, dzis w nocy okolo polnocy niedaleko naszego domu przeszla tez chyba jakas nieplanowana parada... Bardzo meczacy sa Ci Alpini, zwlaszcza dla mieszkancow. Naciekawsze jest to, ze Alpini zrobili inwazje nie tylko na centrum, ale na cale miasto. Do tego ten weekend zbiegl sie tez z przejazdem prze Turyn Giro d'Italia. Samochodem ciezko jest przejechac nawet na obrzezach. No nic, popatrzcie sami:













piątek, 6 maja 2011

11.05.06 Turyn gości Alpini

W Turynie się zazieleniło. I nie chodzi o wiosenne liście, bo te są na drzewach już od dawna. Zielono nam od zielonych czapek Alpini, którzy na ten weekend wyznaczyli sobie w Turynie doroczne, już 84, spotkanie. Noszą je Alpini i ich sympatycy. Miasto oszalało i szczerze mówiąc trochę ciężko w nim wytrzymac...



Alpini to oddział włoskiej armii wyspecjalizowany w walce w górach. Powstał w 1872 i jest jedną z najstarszych formacji górskich we Włoszech. Został założony, aby bronić północnej granicy Włoch przed Francją i Austrią. Walczyli w obydwu wojnach światowych, a obecnie biorą udział w wojnie w Afganistanie. 



Ponoć Alpini są bardzo przez Włochów kochani. Chyba jest tak naprawdę, bo Turyn oszalał i najbliższy weekend poświęcony jest właśnie Alpini. Festa zaczyna się juz dziś:) W Ogrodach Królewskich na specjalnym standzie poczta włoska sprzedawać będzie dziś i jutro okazjonalne pocztówki z Alpini, które ponoć rozchodzą się jak świeże bułeczki. Pamiętna jest pocztówka ze zdjęciem ze zjazdu z 1979 roku w Rzymie. Przedstawia Jana Pawła II w czapce Alpini, którą dostał od nich w prezencie. Każdego roku powstaje także specjalny medal - symbol zjazdu. W tym roku przedstawia idee Zjednoczenia Włoch.



Co roku zjazd Alpini ma miejsce w innym miescie. W tym roku wybrano Turyn, pierwszą stolicę Italii. Po ulicach Turynu chodzą więc grupki mężczyzn w zielonych czapkach à la gajowy z piórkiem i pomponem, we wszystkich parkach, rozstawione są namioty i campery, w których śpią Alpini. Witryny sklepów udekorowane są zielonymi kapeluszami, a na półkach stoją specjalne edycje produktów z logo Alpini. Piwo Moretti wydało specjalna serię piw, wiele win ozdobiono etykietką z logo Alpini. 



Cały Turyn przygotowuje się do wielkich imprez. Dziś wieczorem przez miasto przejdzie defilada Alpini, nad którą będą latać samoloty i znaczyć niebo spalinami w kolorach narodowych Włoch (zielony, biały i czerwony). W wyniku przygotowań do parady zamknięto sporo ulic i miasto jest coraz bardziej zakorkowane... Piazza Castello i Piazza Veneto są zastawione ciężarówkami i dziwnymi konstrukcjami... Planowane są koncerty, spektakle, wystawy, będzie można zjeść i się napić:)


czwartek, 5 maja 2011

11.05.05 Certosa di Pavia - kolejny cud świata

Mówi się o 7 cudach świata, a właściwie o 14: 7 antycznych i 7 współczesnych. My podczas naszych podróży znajdujemy ich dużo więcej:) Jednym z takich cudeniek jest naszym zdanym Certosa di Pavia - zespół klasztorny położony 8 km na północ od Pavii (w stronę Mediolanu), którego początki sięgają XIV wieku. Nie bez powodu jest zaliczany do najważniejszych zabytków późnego gotyku we Włoszech. Oszałamia swoim pięknem, ogromem i złożonością architektury. W dodatku po krużgankach, w kościele i klasztornym sklepie zielarskim snują się braciszkowie cystersi, co tworzy jeszcze bardziej wyjątkową atmosferę tego miejsca. My zakochalismy się od pierwszego wejrzenia!


Klasztor został zbudowany na skraju parku i terenów myśliwskich rodziny Viscontich z Mediolanu, którzy mieli nieopodal swoją rezydencję. Dlatego zwiedzanie Certosy odbywa sie w ciszy, z dala od zgiełku drogi i codziennej bieganiny, dzięki czemu można w to miejsce wsiąknąć na dobre.


Certosa di Pavia łączy w sobie elementy późnego gotyku (początek budowy) z renesansem. Gdy wchodzi się przez bramę na teren przyklasztorny nie sposób powstrzymać się od okrzyku zachwytu. Marmurowa fasada zdobiona płaskorzeźbami i kolumnami oszałamia swym pięknem. W podstawie fasady znajduje się 60 medalionów z wyobrażeniami głów cesarzy i królów oraz herbami.


Nad wnętrzem góruje sklepienie krzyżowo-żebrowe typowe dla gotyku. Znajdują się tam dzieła wybitnych malarzy (np. Bergognone), przepiękne drewniane stelle i fresk Bergognone. My zapamiętaliśmy przede wszystkim ołtarz wykonany z kości słoniowej (a wedlug pana pilnujacego porządku z zębow hipopotama;). [zdjęcie ołtarza znajdziecie w poniższym kolażu, w lewym górnym rogu] Zresztą, długo by wymieniać skarby Certosy. Zwiedzając ją, w oszołomieniu  błądzi się wzrokiem po wszystkich ścianach, podłodze i sklepieniu i nie bardzo wie się gdzie się zatrzymać, co podziwiać, tyle tego jest. 


Oprócz klasztornego kościoła zwiedza się również prześliczne krużganki oraz dawne cele mnichów. Do zwiedzania radzimy sie przygotować, bo na miejscu nie ma żadnych broszurek z informacjami o Certosie. Można tylko kupić przewodnik lub, jeśli jest się dość liczną grupą, poprosić o przewodnika. Wstęp do klasztoru jest bezpłatny, ale w ostatnim krużganku z pewnościa spotkacie mnicha, który poprosi o datek na klasztor:) 

Wszystkie potrzebne informacje znajdziecie na stronie poswieconej Certosie. Gorąco polecamy! To trzeba zobaczyć na własne oczy!



środa, 4 maja 2011

11.05.04 L'arte del cappuccino

Wielokrotnie zastanawialismy sie, jak przygotowac pyszne i estetyczne cappuccino - z ladnym wzorkiem. Okazuje sie, ze nie jest to bardzo trudne a z pomoca przychodzi Internet a dokladnie youtube. Takie ladne cappuccino z jabluszkiem, listkiem czy motylkiem jest we Wloszech jednak troche "turystyczne": na co dzien w barach Wlosi serwuja zwykle cappuccino (kawa ze spienionym mlekiem) a takie ladnie przybrane dostac mozna przewaznie w kawiarniach nastawionych na turystow. Dlatego tez najlepiej nauczyc sie przyrzadzac je samemu :)

Pierwsza informacja - nie potrzeba do tego nawet koniecznie specjalnego cisnieniowego ekspresu z funkcja ubijania mleka (drogi, duzy i niekoniecznie praktyczny, marzylismy o takim i mielismy przez chwile w Paryzu, ale sie szybko pozbylismy). Do cappuccino swietnie sprawdza sie maly robocik ze sprezynkowa ubijaczka, ktory mozna kupic w sklepach z artykulami gospodarstwa domowego lub w Ikei za cene jakichs 5 zlotych :) Tak rozwiazuje sie nam problem mleka. Co do kawy, przygotowywac ja mozna przeciez w cisnieniowym ekspresie typu "moka" - jest to nawet chyba bardziej popularny sposob przygotowywania kawy w domowy sposob we Wloszech (nie spotkalismy sie jeszcze, zeby jacys nasi znajomi mieli ekspres cisnieniowy w domu, no chyba ze nowomodny ekspres na kapsulki typu Nespresso). Tak wiec problem techniczny mamy rozwiazany :)

Zdjecie uzytkownika GabeSpresso z flickr.com
Teraz kwestia estetyczna. Okazuje sie, ze podstawowym narzedziem do dekorowania cappuccino jest... patyczek ;) Mozna kupic specjalny patyczek prawdziwego barristy, ale posluzyc nam za niego moze jakikolwiek patyczek - chocby do szaszlykow czy mieszania drinkow. Jesli chodzi o sposoby dekorowania, sa glownie dwie techniki. Pierwsza, trudniejsza (choc nie "za trudna" - wystarczy troche pocwiczyc podpatrujac video) polega na takim wlaniu kawy, zeby po wlaniu mleka uzyskac biala plame z piany otoczona pianka z kawy. Wtedy na niej rysujemy po prostu patyczkiem wzor. Zobaczcie sami:


Mistrzowie (mozna dojsc do wprawy ;) potrafia juz jednak samym wlewaniem mleka uzyskac ciekawy ksztalt - jabluszko, serduszko lub listek. Ale spokojnie, nie przerazajcie sie - na wszystko przyjdzie czas :) Oto serduszko:

Tutaj listek:

A ci wymiataja juz na dobre ;) Mozna jednak podpatrzec i sie nauczyc... kiedys ;)


Najprostsza technika polega na wlaniu piany z mleka do filizanki jakkolwiek, poniewaz potem lyzeczka dobiera sie odpowiednia ilosc piany potrzebnej do wzoru, ktora uzupelnic mozna sosem czekoladowym. To jest juz naprawde bardzo proste:) Zobaczcie:


To jak, kto jutro komu serwuje niespodziankowe sniadanie do lozka? :)


wtorek, 3 maja 2011

11.05.03 Krol wloskich warzyw, Jego Wysokosc Pomidor

Nie ma kuchni wloskiej bez makaronu, nie ma jej takze bez pomidorow :) Odswiezamy dzis troche nasz kacik lakomczucha i proponujemy pomysl na smaczna kolacje all'italiana!

Zdjecie uzytkownika Brzoskwinia z flickr.com
Potrzebne beda:

2 kg pomidorow, 3-4 zabki czosnku, 3-4 lyzki oliwy, swieza bazylia, sol i pieprz. 

Pomidory trzeba obrac ze skory i pokroic w kostke. Zeby obieralo sie je latwiej, mozna najpierw wlozyc je na ok. pol minuty do goracej wody. Na patelni rozgrzewamy troche oliwy, smazymy pokrojony drobno czosnek i bazylie. Potem dodajemy pomidory i smazymy ok. godziny na wolnym ogniu do czasu, gdy woda calkowicie wyparuje. Doprawiamy do smaku i dolewamy troche oliwy na sam koniec. Prawda, ze proste? Ugotujcie i zobaczcie jakie smaczne!!! :)


niedziela, 1 maja 2011

11.05.01 Habemus papam

Dziś z okazji beatyfikacji Jana Pawla II kilka słów o "papieskim" filmie Nanni Morettiego "Habemus papam", który za 11 dni będzie walczył o Złotą Palmę w Cannes. We Wloszech jest już na ekranach kin i cieszy się dużą popularnoscią.

Nanni Moretti to bardzo ceniony włoski reżyser, aktor i producent filmowy. Zadebiutował w 1978 roku filmem 'Ecce bomba". Jego filmy cechuje ironia z jaką przedstawia dzisiejsze społeczenstwo. Pisalismy juz o jego filmie "Caos calmo". Innym bardzo znanym filmem Morettiego jest "Pokój syna", wyróżniony Złotą Palmą w 2001 roku.

"Habemus Papam" zaczyna sie od konklawe, na którym ma zostać wybrany nowy papież. Niespodziewanie wybór pada na cichego i mało znanego kardynała Melville. Wszystko jest przygotowane. Papiez Melville wkłada papieski stroj, a jeden z kardynałów wychodzi na balkon i obwieszcza radosne Habemus papam. I wtedy staje sie cos niespodziewanego. Papiez, niepewny czy zdoła udźwignąć odpowiedzialność pontyfikatu wydaje z siebie okrzyk ranionego zwierzęcia i rzuca sie do ucieczki. Balkon pozostaje pusty...



Film jest niezwykle ciekawym studium ludzkiej psychiki i wątpliwosci, jakie mogą targać jednostką w momencie wielkich zmian i ważnych decyzji. Papież-elekt, grany przez kultowego wloskiego aktora Michela Piccoliniego boi sie pontyfikatu i popada w ogromna depresję. Na pomoc do Watykanu zostaje wezwany psychoanalityk (Nanni Moretti). Pomóc papieżowi stara sie także rzecznik prasowy Watykanu Marcin Rajski (Jerzy Sturh).

We wloszech część środowisk katolickich wezwała do bojkotu filmu, co jest dla nas zupełnie niezrozumiałe. Ten film nie opowiada o utracie wiary i nie jest obrazobórczy. Postac papieża została wybrana przez Morettiego dlatego, że jest to chyba jedyna osoba, ktora na tak wysoki i ważny urzad zostaje wybrana własciwie bez kandydowania, z samego faktu bycia kardynałem więc na tym przykładzie Moretti mógł najlepiej pokazac strach i niepewność człowieka w obliczu nowych, ogromnych obowiązków. Film obejrzano już w Watykanie i ponoć bardzo się tam podobał:)

Moretti zaprosił do współpracy Stuhra, którego gra aktorska została bardzo doceniona przez Włochów. Marcin Rajski mówi z bardzo polskim akcentem, wiec pochodzenie tej postaci nie pozostawia wątpliwości:)

Film bardzo polecamy. Jak w każdym filmie Morettiego można sie doszukiwac wielu różnych idei (np. na temat roli psychoanalizy i religii w określaniu istoty człowieczeństwa czy na temat współczesnych bohaterów). Milego ogladania i milych poszukiwań!