sobota, 25 września 2010

10.09.25 Przygody czas!

Bedziemy tu - Bolonia
Postanowione! Nie moglismy sie caly dzien zdecydowac, co dodac a co wyciac z listy naszych toskanskich destynacji, bo.... podroz rozszerzyla sie nam na 3 regiony :) 

Ze wzgledu na to, ze naprawde mamy co zwiedzac, postanowilismy wyjechac jutro o 6 rano. 

W planach Emilia Romania, Toskania i Umbria.

Najpierw jedziemy do città dotta, grossa e rossa czyli uczonego, grubego i czerwonego miasta Bolonii - jak wrocimy, powiemy Wam dlaczego i czy to prawda :) Potem dwa dni (ech, tylko 2!!!!) we Florencji. Nastepnie Siena, Park Narodowy Maremma, San Giminiano, Perugia, Asyz, Livorno i Piza. Piza szczegolnie wazna dla nas, pomimo ze niekoniecznie zachwycajaca, ze wzgledu na pewien telefon z pewnej budki telefonicznej pod Krzywa Wieza, ktora zamierzam Ewie pokazac :) 
I oczywiscie w ukochanej Florencji!
Takze chwilowo sie zegnamy, mamy nadzieje na malego poscika spod katedry Santa Maria del Fiore a poza tym - obiecujemy oczywiscie barwna, soczysta i - mamy nadzieje - sloneczna relacje z naszego wypadu!








piątek, 24 września 2010

10.09.24 Imie rozy? Solari...

Wczoraj podczas pogawedki przy podpisywaniu kontraktu nasza Signora Dwojga Imion zapytala nas, czy znamy jakiegos wloskiego pisarza. Oczywiscie pierwszy przyszedl nam na mysl Dante, ale zaraz po nim Umberto Eco. I duch tego drugiego (choc jeszcze zyjacego) unosil sie dzis nad nami. Nie tylko dowiedzielismy sie, ze, Eco urodzil sie w Piemoncie (konkretnie w Aleksandrii), to jeszcze okazalo sie, ze dyplom z filozofii zdobyl na uniwersytecie w ... Turynie. I teraz juz wszystko jasne. Mozemy zabawic sie w literaturoznawcow i powiedziec Wam czym sie Umberto Eco inspirowal piszac Imie Rozy...

Tym oto traktem schodzi sie
w tajemnicze podziemia...
Otoz jestesmy w stanie po dzisiejszym dniu stwierdzic, ze glowny watek kryminalno-ksiazkowy powiesci zaczerpnal Eco z ... biblioteki miedzywydzialowej Solari, ktora dzis odwiedzilismy. Biblioteka jest w calym swym modernistycznym wymiarze delikatnie mowiac dziwna... Znajduje sie w podziemiach, a potencjalny czytelnik jeszcze na szczycie schodow moze przeczytac informacje "ZANIM ZEJDZIESZ, UPEWNIJ SIE, ZE MASZ 1 EURO!". Prawie jak dantejskie "Porzuccie wszelka nadzieje Wy, ktorzy tu wchodzicie". Euro potrzebne jest na szafke, w ktorej przed wejsciem trzeba zostawic wszelkie torebki i plecaki (o ja naiwna, weszlam z mini torebeczka i Pani Cerber mnie zrugala;P). Pomyslelismy wiec, ze ta biblioteka to musi zawierac same biale kruki, w dodatku w wolnym dostepie, wiec trzeba je chronic przed zlymi zlodziejskimi studentami, nie mowiac o znanych naukowcach-cinkciarzach. A tu prosze-niespodzianka! Nie ma tam ZADNYCH (ani jednej!!!!) ksiazek w wolnym dostepie, wszystkie trzeba zamawiac u bibliotekarzy (z ktorych jeden dziwniejszy i podejrzliwszy od drugiego) i czeka sie 30 min!!!! Jest to za to raj czasopism naukowych, ktora sa w wolnym dostepie. Ale zapomnij o siadaniu przed regalem po turecku i przegladaniu ksiazek z dziedziny... Zegnajcie, piekne chwile z Paryza czy Warszawy...

Jest tez taka specjalna sala, ot, taka niepozorna. W ramach zwiedzania biblioteki juz mielismy do niej wejsc, ale jeden z Cerberow krzyknal na cala biblioteke (w ktorej obowiazuje CISZA) "No, no, no!!!" czyli "nie nie nie". I potem nam wytlumaczyl, ze to taka specjalna sala dla doktorantow (sic!) i naukowcow... Jakie to szczescie, ze w poniedzialek mam dostac glejt od dyrektora tej biblioteki na prosbe dyrektora departamentu studiow politycznych, dajacy mi status "ricercatore di visita" czyli takiego naukowca w gosciach:) I tam sobie wejde i zrobie zdjecia:P

Atmosfera jest wiec tajemnicza, a ksiazki dobrze strzezone. Pewnie sa tam dziela Arystotelesa... Gdyby trup zaczal scielic sie gesto, rozpoczniemy sledztwo:P Tym bardziej, ze jak juz odczekalismy 30 minut i dostalismy upragnione dwie ksiazki, zaczela sie rejestracja. 


"Polski numer telefonu???? Przeciez nie bede dzwonic do Polski, ze Pan nie oddal ksiazek!!!"


"Dobrze, juz dobrze, daje wloski..."


"Potrzebne wiec beda obydwa! A Codice Fiscale jest???"


"Yyyyy... Juz wyrobiony, ale zostal w domu...."


"No dobrze, tym razem zrobimy wyjatek!Prosze nie zapomniec nastepnym razem"


No tak - bo przeciez jakbym tak chcial ukrasc te ksiazki? To co? To napewno Panstwo, by sie o tym od razu dowiedzialo, scigalo i - zaloze sie, bo takowy jeszcze (chyba) nie istnieje - wymyslilo nowy podatek dla studentow chcacych wypozyczac ksiazki na polski numer telefonu!!!! Hehe - na razie okazuje sie, ze polski i wloski zwalniaja z posiadania Codice Fiscale, to napewno nie potrwa dlugo ;)

P. S. W Turynie urodzil sie tez Camillo Cavour, jeden z 4 ojcow ojczyzny, ktory byl premierem Piemontu i przyczynil sie do zjednoczenia Wloch. Nienajgorzej wiec trafilismy, bo w marcu szykuja sie huczne obchody 150lecia zjednoczenia Italii. Moze wiec uroczystosci w Turynie beda mialy szczegolny charakter. Ale o tym za pol roku...:)

P. S. 2 Poza tym, ze dziwaczna, ta biblioteka jest swietnie zaopatrzona:) A od poniedzialku bede mogla pozyczac 20 ksiazek na miesiac! To sie dopiero Cerbery nadzwigaja...



czwartek, 23 września 2010

10.09.23 Beztroskie zycie w podatkowym nie raju

Oto i znaczuszek :)
Dzisiaj stalismy sie oficjalnie posiadaczami 4-letniego kontraktu wynajmu naszego mieszkania. Dlaczego 4-letniego, nie udalo sie nam do konca zrozumiec, tym bardziej, ze babeczka wie, ze az tak dlugo tu nie zabawimy. Ale jakies prawo to pewnie reguluje, a czego jak czego, ale prawa nasza pani wlascicielka przestrzega:)


W kazdym badz razie, okazalo sie, ze do wszystkich oplat, o ktorych juz pisalismy wczesniej, wlascicielka (locatore) dorzucila nam (conduttore) 1,81 euro za znaczek skarbowy, ktory bedzie nam co miesiac naklejac na fakture potwierdzjaca zaplate czynszu. Bylismy wiec troche w szoku, bo we Francji taka fakturke wypisuja na bloczku kupionym w papierniczym. Co kraj, to obyczaj!


Sam kontrakt tez dziwaczny, bo kolejne punkty nie sa jeden pod drugim tylko obok siebie, co tworzy taki osobliwy ciag narracyjny, historie umowy:) Oczywiscie jest na to wytlumaczenie. Na kazda ze stron kontraktu tez trzeba nakleic znaczek skarbowy,  wiec im mniej stron tym lepiej. A oszukac za bardzo tez sie nie da, bo prawo mowi, ze na jednej stronie kontraktu moze byc maksymalnie 25 linijek tekstu, a i margines z prawej strony musi byc odpowiednio szeroki tak, by pomiescil zlozone tam (tak tak, nie pod spodem) podpisy zainteresowanych stron. Poza tym bedziemy miec tylko ksero tego kontraktu, po tym jak pani pojdzie do urzedu i wykupi te wszytskie znaczki, bo gdybysmy chcieli oryginal, to mosielibysmy poniesc kolejne koszta wobec panstwa. Tak wiec sprytna wlascicielka skseruje nam kontrakt juz z tymi oplatami. Zawsze to taniej... Chociaz czy to by cos zmienilo? I tak juz zaplacilismy za kontrakt 63,41 euro... Drugie tyle zaplacila wlascicielka...Podatki i administracja sa tu naprawde wszeeedzie :) Dowiedzilismy sie tez, ze zostalismy zadenuncjowani (serio, mowila "denunciare")na policji ze wzgledu na obowiazek zgloszenia lokatorow na komendzie wedlug najnowszego prawa o antyterroryzmie. Ogolnie jest wesolo, otwieramy wszedzie szeroko oczy ze zdumienia:)

Poza tym zaczynamy powoli obserwowac zycie mlodych Wlochow. Otoz mowi sie, ze Wlosi nie chca zbyt wyprowadzac sie z domu celem zalozenia wlasnego i ze zostaja na garnuszku rodzicow nawet grubo po 30. Nie jest to chyba nieprawda! Natknelismy sie juz kilkakrotnie na plakaty promujace kredyty bez oprocentowania na sume 3500 euro majace zapewnic mlodziezy pieniadze na instalacje "na swoim" oraz mozemy obserwowac zycie naszego sasiada - syna wlascicielki, ktory jest takim duzym bebe :) Mamusia karmi, mamusia postanawia ze dzieciatko powinno przejsc na dietke, synek jest na skiniecie dloni gotowy pomoc mamie w zalatwianiu spraw.... Ach Ci Wlosi - wikt i opierunek zapewniony, slonce za oknem - zyc nie umierac!!!!!


P. S. Pani wlascicielka i Syn potwierdzaja, ze robie najlepszy sernik na swiecie:P

środa, 22 września 2010

10.09.22 Skrzydelko czy nozka - akcja!

c


Maszyna do produkcji granity. 
Pelno ich tutaj wszedzie:)
Tytul tego postu nawiazuje do znanej komedii z Louis De Funèsem o tym samym tytule,  ktora opowiada o perypetiach mistrza francuskiej  kuchni. Znawca ow wydaje co roku przewodnik po najlepszych lokalach gastronomicznych nad Sekwana i w tym to celu testuje kolejne restauracje i ocenia ich oferte. Jesli krecono by remake tego filmu, glowna role dostalby napewno moj Maz. Nieustraszenie i z niegasnacym zapalem poznaje rozne wloskie smaki, a zaangazowanie jego nie ma sobie rownych. To, ze dzisiaj poznalismy kolejna lodziarnie (FIORIO - po prostu nieziemsko dobra, wskoczyla od razu na szczyt naszej listy), to normalne, wiec nie bede sie o tym rozpisywac. 


Jednak Michas poszedl o krok dalej i celem orzezwienia sie w cieply letni wieczor kupil sobie inna wloska specjalnosc: GRANITE. Jakby to powiedziec... Mozemy zdradzic Wam sposob jak latwo i tanio zrobic taki przysmak w domu! Otoz przy rozmrazaniu lodowki wyskrobcie troche lodu z zamrazarki, pokruszcie go i nasaczcie tanim sokiem, najlepiej takim do rozmieszania z woda. Yamiii;P Bohaterskosc mojego Meza polega na tym, ze to zjadl, a profesjonalizm, ze po wszystkim stwierdzil fachowo: "Jak sie je lyzeczka, to niedobre, ale daja tez rurke i to jest sposob!" Milej produkcji zyczymy:)))) 

Michalowa tak ladnie nie 
wygladala... Moze wiec po 
prostu zle trafilismy?
Albo nie bylo wystarczajaco 

goraco na sniezno-
lodowe orzezwienie???;)
Poza przechadzkami po miescie zajmuja nas takze przygotowywania do wyjazdu do Toskanii. Wynosimy z bibliotek tony przewodnikow, codziennie ulepszamy trase podrozy itd. I w zwiazku z tym slow kilka o poruszaniu sie po Wloszech. Okazuje sie, ze latwiej by nam bylo zwiedzic Wlochy ... nie bedac we Wloszech!!! Bo tansze sa bilety promocyjne np. z Warszawy czy Paryza do Rzymu niz z Turynu.... gdziekolwiek - i to czy pociagiem czy samolotem przy czym samolotem rejsowym zdecydowanie taniej, a leci sie prawie tyle samo!!! Pomyslelismy: bedziemy jezdzic pitkiem! Tak, tylko, ze np. z Turynu do Neapolu jest mniej wiecej tyle, ile z Turynu do Legnicy:) Oto dowod z viaMichelin:






koszt: 141.67 EUR 
czas: 08h17
odleglosc: 871 km 


Drogo. No wiec rezygnujemy z autostrad. Propozycja Michelin: 






koszt: 93.40 EUR 
Czas : 16h17 
Odleglosc: 915 km


Yyyyyy.... To z Polski do Turynu jechalismy niecale 12... Hmmm... Podroz do Florencji opiszemy Wam wiec najprawdopodobniej ze szczegolami, no i nie zdziwcie sie, jesli bedziemy publikowac tu zdjecia znad morza... Polnocnego:P - z Mediolanu jest duuuuzo tanich lotow wszedzie tylko nie do Wloch :))))


wtorek, 21 września 2010

10.09.21 Taras made by IKEA ;)

Wybralismy sie wczoraj i dzis... (tia, kupilismy zla koldre i musielismy dzis wrocic) na zakupy do drugiego po Mc Donaldzie symbolu globalizacji - IKEI :) 

Smiesznie, co nowy kraj to nowe dostosownia sie przez IKEE do jego kultury. We Wloszech pomiedzy polkami rozstawione sa autamaty z kawa, w ktorych Szwedzi promuja wsrod Wlochow swoja kawe (kto czytal Larsona ten wie, ze w Szwecji kawa rownie popularna co we Wloszech). Poza tym mozna tu oczywiscie zjesc makaron (jak to w kazdej IKEI w kazdym kraju - tyle ze tu oczywiscie WLOSKI) no i pizze. A obok w Carrfourze mozna kupic na wyprzedazy maszyne do robienia makaronu no i oczywiscie setki rodzajow kaftierek na gaz. Jakby sie ktos wybieral na zakupy, to juz wiemy co gdzie i jak :)

Najwazniejszym zakupem byl stolik, co to go chcielismy zakupic na taras, by lapac ostatnie promyki slonca podczas posilkow i pracy. No i mamy sliczny, okraglutki i tak sobie przy nim dzis siedlismy do kolacji i stwierdzilismy, ze smiesznie - dookola same tarasy i balkony a my jako jedyni na balkonie siedzimy. Takze Wlosi chyba sie tak za bardzo nie ciesza z tych tarasow, to musi tu byc chyba standardem. Albo - jak powiedziala nam nasza gospodyni - to my jestesmy wyjatkowo corragiosi (odwazni), ze tak siedzimy na tym tarasie, bo od tego slonca to juz przeciez nie mozna, najlepiej to rolete zaslonic i spokoj. Takze przyjedzcie moze, bo tak samemu na tym tarasie to moze i odwaznie, ale tez troche samotnie :)

Najprawdopodobniej 28 wrzesnia jedziemy w koncu na upragnione wakacje - do Toskanii!!! W planach Florencja, Siena, Piza, Livorno i szeroko pojeta Toskania wlasnie wiejska do podziwiania horyzontu, slonecznikow (jak nam radzi Dolatka) i uroku. Tak wiec dzielimy sie radosna nowina i doczekac nie mozemy, ze w koncu na 5 dni przed koncem wakacji owe zostaly nam w koncu dane :) 

Aha, zona moja robi najlepszy, ale to absolutnie najcudownieszy sernik na swiecie. Jak przyjedziecie to sie moze tez zalapiecie :)

niedziela, 19 września 2010

10.09.19 Jesienne lato w miescie


Kochani! 

Przede wszystkim dziekujemy za komentarze kibicow i podtrzymywaczy na duchu! Oczywiscie okazalo sie, ze czlowiek uczy sie cale zycie. Dopiero dzisiaj zobaczylismy, ze musimy moderowac Wasze komentarze, zeby sie opublikowaly! Takze juz teraz wiemy jak to dziala, piszcie ile dusza zapragnie, wszystko sie ukaze, bo usunelismy te opcje! Poza tym postanowilismy dodac z boku liste linkow do stron o miejscach, ktore odwiedzamy, zeby ulatwic Wam przygotowanie podrozy, gdybyscie chcieli u nas ktores z tych miejsc odwiedzic :)Mozecie tez subskrybowac bloga, zeby byc na biezaco :)

Sielsko anielsko
Co do maili, juz ktoras osoba ostrzega, ze do nas nie dochodza. Nie wiemy, co sie dzieje, jesli macie problem z wyslaniem do nas wiadomosci, to napiszcie o tym tutaj. Aha, i jestesmy bardzo ciekawi kto nas czyta ze Stanow, Kanady, Niemiec czy Norwegii :)))

A teraz wracamy do Turynu:)

Wszystkich, ktorych zasmucila wczorajsza informacja, ze w Turynie ciagle pada pragniemy poinformowac, ze powrocilo slonce, a temperatura nie spada ponizej 25 stopni:)))



Mozna na rowerze, 
mozna na piechotke...:) 
Byle w strone slonca:)


W zwiazku z piekna pogoda wybralismy sie dzis do pobliskiego rezerwatu przyrody Parco Regionale La Mandria. Polozony 15 kilometrow od naszego domu, jest swietnym celem wycieczek piknikowych, pieszych, ale tez rowerowych:).  Takze mamy coraz wieksza ochote kupic dwa razy po dwa kolka, albo chociaz skorzystac z wypozyczalni rowerow mieszczacej sie w parku.


Infrastruktura parku jest godna pozazdroszczenia. Drogi asfaltowe dla rowerzystow, kawiarenki, toalety, teatrzyk dla dzieci... A za tym wszystkim: ogrooomny las! Ale o lesie za chwile.




W parku znajduja sie 2 kawiarnie, 
w ktorych mozna zatrzymac sie na 
male conieco w bardzo przystepnych 
cenach! Tutejsi wlasciciele nie 
wykorzystuja faktu  
niklej konkurencji:)

Przed wejsciem do lasu jak na mieszkancow Wloch przystalo, poszlismy do kawiarni na macchiato:) Kapiel sloneczna w otoczeniu kolorowych, spadajacych lisci to dosc przyjemna sprawa:) 


Pomimo udogodnien mozna sie troche zmeczyc, bo jest tu dosc pagorkowato. Raz po raz postawione sa znaki "Attenzione! Discesa pericolosa!" czyli "Uwaga! Strome zbocze" nakazujace zejscie z roweru i prowadzenie go. Ale oczywiscie najgorsze jest wspinanie sie pod gore.  Rozczulily nas szczegolnie dzieciaki zawziecie  pedalujace w swoich mini kaskach. 

Zlota wloska jesien. 
A jak tam polska????



Jeden chlopiec upewnial sie co po chwile: "Mamo, czy po tym wjezdzie pod gore bedzie tez zjazd???", a jakas dziewczynka rozplakala sie  po dotarciu na gore. Ale najlepszy byl jeden taki bimbo (od bambino - dziecko) grubasek, ktory probowal  wjechac pod gore i na szerokiej, czterometrowej asfaltowce z daleka krzyczal do nas : "Signori! Persmesso!" czyli "Z drogi, prosze Panstwa". Dodajmy, ze szlismy sobie grzecznie z boku tej szerokiej, dwupasmowej drogi i moglo przejechac kolo nas 6 takich rowerzystow. No ale coz, chlopiec dodawal sobie animuszu:)
Czas relaksu to czas!;)

Po kawiarnianej przerwie chcielismy pojsc do lasu. Niestety, w ktora strone bysmy nie poszli, napotykalismy sie ciagle na zakazy wstepu w postaci bramek z napisem "Wstep wzbroniony - spadajace drzewa". No coz. Jesien juz prawie, wiec spadajace liscie, to rozumiemy, ale zeby drzewa? I to w calym lesie? Dziw nad dziwy.


Poszlismy wiec na przelaj przez jakas polane i dotarlismy do lesnej drogi, ktora szlismy z piosenka na ustach;)
Po drodze owszem, minelismy jakas bramke z zakazem, ale byla postawiona bokiem, nie zagradzala wejscia, wiec szlismy dalej.

Polana w lesnym gaszczu schowana


Bylo bosko! (teraz ma to "bosko" podwojne znaczenie, bo "bosco" to po wlosku las;) Podziwialismy panorame Alp...



Voilà! (w Turynie bardzo 
czesto przez Tubylcow uzywane)
i cieszylismy oczy soczysta zielenia. W lesie zywego ducha, oprocz paru jaszczurek. A byloby mozna spotkac kilka zwierzatek, zyja tam m. in. losie, jelenie i wilki:) Ale bylismy sami. Kierowalismy sie pomalu na parking, na ktorym zostawilismy samochod, az tu nagle w oddali widzimy... bramke z zakazem wstepu, a za nia ludzi... Coz bylo robic! Otworzylismy ja i kulturalnie za soba zamknelismy ku zdziwieniu zgromadzonej gawiedzi. I znalezlismy sie na polanie (a jakze), ktora jako jedyna byla oddana do uzytku w tej czesci lasu. Tuz za nia bylo wyjscie i parking (inny niz ten nasz), a droga lesna na nasz parking byla zagrodzona! Jak przeczytalismy, ze za lamanie zakazu wstepu grozi 25 euro, to potulnie poszlismy na nasz parking ... na okolo droga asfaltowa! I tak natura i urbanistyka splotly sie raz jeszcze:)

sobota, 18 września 2010

10.09.18 Chleb szwajcarski....

Nasz pokoj
Witajcie!

Udalo sie nam dowlec z Paryzewa, ale nas ta Francja zmeczyla!!! Zapowiada sie, ze bedziemy miec chyba sporo odwiedzin Francuzow, bo wszyscy posiadacze paryskich klit zazdroszcza mieszkania w Turynie i chyba chocby ze swej tomaszowej niewiary beda chcieli zobaczyc czy oby takie mieszkanie w takiej cenie to napewno mozliwe :) 

Przedpokoj
A ze coraz wiecej osob pyta nas o mieszkanie, to postanowilismy zamiescic kilka zdjec. (zmienilismy opcje komentarzy na ogolnodostepna wiec jak macie uwagi lub pytania mozecie je pisac bezposrednio pod tekstem zamiast maili czy facebooka - bedzie nam bardzo milo:)


Strasznie nas ta Francja zmeczyla.... Jesli chodzi o jakosc zycia to Turyn i Paryz nie moga sie sobie  rownac - tu jest tak spokojnie, przyjaznie, rownie ciekawie i cieplo! hehe, az sie trzeba bylo rozbierac z kurteczek na lotnisku :) 

Wypozyczylismy mnostwo ksiazek, dalej jestesmy zapisani w bibliotece publicznej - jak sie okazuje Ewa bedzie co miesiac jezdzic do Paryza na zajecia to bedzie ksiazki wypozyczac i oddawac. Narazie wydaje sie, ze pierwsze nasze spostrzezenia co do Turynu byly adekwatne. Otoz w wiekszosci przewodnikow pisza, ze Turyn cierpi z powodu stereotypu miasta przemyslowego a tak naprawde wcale takim nie jest. Pisza, ze bardzo ciekawa jest architektura (zauwazylismy), super muzea (slyszelisy) no i ze jest to miasto przyjazne i zielone (slychac widac i czuc). 


Kuchnia :)
Wybralismy sie dzis tylko na krotko na eksploracje wzgorz, co to je widac od nas z balkonu i okazuje sie, ze fajne sa tylko z daleka... Otoz chyba cale sa wykupione i podzielone przez jakis krezusow, bo da sie tam tylko przejsc glowna arteria a reszta - polacie drzew i boczne uliczki - to tereny i drogi prywatne... Feeee. 

Skorzystalismy wiec tylko z mozliwosci podziwiania panoramy - pochmurno dzis, panorama wiec na zdjeciach bez Alp, wrocimy jak sie wypogodzi - i ku naszemu zdumieniu znalezlismy oznaki zarowno wiosny jak i jesieni - o co chodzi?

Kwitnace drzewa????
W kazdym badz razie - zwracajac sie bewposrednio zwlaszcza do tych, ktorzy nienawidza nas za ten sok pomaranczowy (mozecie zalozyc chyba stowarzyszenie!!!) - dzis praktycznie caly dzien pada a wtedy tez robi sie tu duzo chlodniej..... :)













A tak w ogole to nam teskno za chlebkiem. Juz nawet nie wspominamy polskiego, moglaby juz nawet byc francuska bagietka - ale niech to sie da zjesc!!!! 



Kasztany!!!!
Stwierdzilismy dzis uroczyscie, ze bigos nie jest polska narodowa potrawa - jest nia KANAPKA!!!! No tak, to nie istnieje chyba nigdzie indziej a w Polsce jest jadane zawsze i pod wszelkimi postaciami.









Otoz, owszem, jada sie zarowno we Francji jak i we Wloszech sandwiche w ramach lunchu, ale to nie ma nic wspolnego z pysznym chlebusiem z chrupiaca skorka, maselkiem, salata, szyneczka, pomidorkiem, ogorkiem czasem jajeczkiem.... 



Taki TWAAAARDY chleb
z TAAAAAKIMI dziurami????

Tego poza Polska nie ma - bo co z tego ze przywiezlismy sobie kawalek smacznej szynki jak chleba nie dalo sie ugryzc, taki twardy, masla posmarowac (bo jak posmarowac maslem cos so przypomina szwajcarski ser??!) a szynka wypadala przez dziury..... 



Owszem, moze do popychania makaronu czy wycierania sosu na talerzu to i taki chleb nie jest taki ostatni, ale do polskiej potrawy narodowej to on sie nie nadaje. 

Oto i panorama Turynu z widokiem na turynski
odpowiednik Wiezy Eiffela - jak mowi przewodnik-
Mole Antonelliana

poniedziałek, 13 września 2010

10.09.13 Faciamo cosi!

Na moscie Vittorio Emanuele I - pierwszy most przez jaki
przejezdzalismy w Turynie jeszcze z trasy - jakby
to bylo 100 lat temu, Turyn powoli juz nasz :) 

Strasznie fajne te Wlochy :)

Zakonczylismy juz powoli sie urzadzac, choc zajelo nam to jak stwierdzilismy jak zwykle 3 dni (jakos tak zawsze wychodzi, ze sie pakujemy przed wyprowadzka i rozpakowujemy po nie wiecej nie mniej jak trzy dni). No a ze, jak nazwala nas nasza wlascicielka, jestesmy Tortughe - zolwiami - bo przywozimy ze soba "nawet" koldre, to rozpakowywac bylo co, zreszta - sami widzieliscie :)

Dzis wiec postanowilismy wziac sie za zalatwianie roznych spraw. Poszlismy wyrobic Codice Fiscale - rodzaj PESELu, tyle ze widnieje w nim nazwa "fiskalny", co laczy sie z podatkami a ze jak stierdzilismy, Wlosi podatki placa wszedzie, kodu uzywa sie tu na kazdym kroku. Poza tym nie moglismy w pokoju ladowac komputera, wiec sie wybralismy do sklepu z elektryka, zeby kupic przedluzacz. Wakacje wakacjami, ale postanowilismy tez po woli wziac sie za nasz wloski i zapisalsmy sie do biblioteki publicznej. 

Jak zauwazylismy porownujac Francje, Polske i Wlochy, na razie wychodzi, ze we Wloszech wszystko zalatwia sie najprzyjemniej. W Polsce chca przewaznie zrobic interes na niczym i to w dodatku w sposob czesto niemily (zwracamy oczywiscie honor miedzy innymi naszym stalym Szewcowi, Fryzjerce i  Super Mechanikowi z Legnicy - ludziom nad wymiar milym) a we Francji sa przewaznie falszywie mili a wszystko trzeba tam podac gotowe i w ladnym pudeleczlu. 

Tutaj kazdy sobie radzi i znajduje rozwiazania na wszystko. Wlosi sa bardzo mili - dzis na przyklad jak chcielismy rozmienic pieniadze w sklepie to pani nam dwa razy dziekowala jak wychodzilismy ;) Nie ma tu problemow - sa tyko potrzeby i rozwiazania. Gdy powiedzielismy Pani w sklepie o naszym problemie z gniazdkiem dowiedzielismy sie ze sa wtyczki wloskie - trojzzebne (w dodatku na 250 Volt, ale jak mamy sprzety na 220 to non c'è problema) i niemieckie - normalne :) No i zeby te normalne dzialaly w trojzzebnych, potrzebna jest przejsciowka. Po wysluchaniu naszego wywodu lamanym ciagle jeszcze w materii wtyczek, kabli i gniazdek wloskim (w urzedzie Michala juz raz wzieli za Wlocha;) pani stwierdzila ze "la soluzione sarebbe quella" - takie byloby rozwiazanie naszego problemu i ze FACIAMO COSI - zrobimy tak : i tu pani tlumaczy nam co do czeo wsadzic, zeby pasowalo. Wlosi wiec nie potrzebuja ladnego pudeleczka, sa o wiele bardziej zaradni niz Francuzi, ktorym najlepiej podac gotowe rozwiazanie i to tak, zeby najlepiej ladnie pachnialo i dzialalo samo. Tu pani wpatrujac sie w nas przeniklywym wzrokiem tlumaczyla nam co ze soba polaczyc i ze jakby nie wchodzio to co srubokrecikiem nagiac, zeby weszlo. Wszystko musi byc jednak di prima qualità - pierwszej jakosci. No i na koniec pani milo zegnala nas Arrivederci i ciao oraz zapytala nas czy chcemy siateczke:)

Slawna wloska wtyczka - czy bedzie na pewno dzialac??
Sole, mare e pizza! 


Tytul tej czesci postu wskazywalby na to, ze wybralismy sie dzis co najmniej do Genui. Nic bardziej mylnego. Poszlismy przeciez... do urzedu dac sie zarejestrowac. Krowy unijne maja kolczyki, Polacy pesele, Francuzi Numéro de Sécurité Sociale, a Wlosi il Codice Fiscale. Ale ten slynny codice wysuwa sie w tym zestawieniu na prowadzenie. Bo o ile pesel maja tylko Polacy (lub osoby dluzej mieszkajace w Polsce), o tyle Wlosi zadaja by kazdy kto planuje choc chwile mieszkac w ich kraju, taki Codice sobie wyrobil. Oczywiscie nie mowie tu o turystach, bo jak wiadomo przyszlym pilotom wycieczek, turystyka nie obejmuje wyjazdow celem osiedlania sie. Ale do rzeczy.







Il Codice Fiscale to numer przyporzadkowany tylko 1 osobie (unikatowy, mozna by rzec), ktorym posluguje sie jednostka w kontaktach z Panstwem. A Panstwo jest wszedzie! Mila Pani wynajmujaca nam mieszkanie chce Codice do podpisania umowy, bo za podpisanie umowy trzeba zaplacic podatek. Mila Pani z butiku operatora telefonii komorkowych jak wyzej. Mily Pan z banku rowniez, bo chcesz przeciez zalozyc konto, a od podatku nie uciekniesz itd. Tak wiec po prostu sie inaczej nie da, kazdy musi miec Codice Fiscale albo go we Wloszech legalnie nie ma.



No wiec poszlismy do Agenzia delle Entrate (takie biuro dla imigrantow i innych "wchodzacych" do systemu) i ... bylo fajnie:) Potrzebna nam byla tylko kopia dowodow, z ktora poszlismy do milego Pana Urzednika, ktory rozpoczal procedure. Procedura raczej prosta, ale nie z nami:) Najpierw Pan Urzednik oblecial kolegow i kolezanki z moim dowodem, bo we Wloszech kobiety uzywaja nazwiska panienskiego, a to, ktore maja po mezu jest tylko po to, zeby bylo ladnie. No wiec wpisywac mi 2 nazwiska, czy nie wpisywac? Podczas wizyty w urzedzie nieomal stracilam jedno nazwisko, a juz na pewno zyskalam drugie imie, bo Wlosi upieraja sie na nieszczesna Magdalene. A sprawa niebagatelna, w koncu CODICE FISCALE! Stanelo na 2och nazwiskach i dwoch imionach, ale Pan sie uparl, by wpisac nazwiska do systemu bez myslnika (bo Wloszki maja bez myslnika), a system jak to system, pomyslal, ze to 1 nazwisko i wyszedl belkot. W koncu Pan wpisal wiec myslnik, ale nie omieszkalam sie dowiedziec, ze "kobiety na calym swiecie sa bardziej skomplikowane niz mezczyzni". Ale to nie koniec perypetii. 




Nasza nowa biblioteka



Pan Urzednik nie tylko wyrobil nam Codice Fiscale, ale tez wytlumaczyl, z czego sie sklada i jak sa zakodowane poszczegolne informacje (to wazny szczegol, bo we Francji nikt z wlasnej woli NICZEGO nie tlumaczy). Zasadniczo poczatek kodu to kilka pierwszych spolglosek imienia i nazwiska. Ale system dziwnym trafem pominal sobie gdzies tam w srodku "M". No wiec my rezolutnie pytamy, czy aby "M" po wlosku to ciagle spolgloska i dlaczego system ja pominal. Jaka byla odpowiedz Pana Urzednika? Wzruszyl ramionami i wyjasnil "Siamo in Italia - c'è il mare, il sole e la pizza! Tutto è possibile!" Tu sa Wlochy! Jest morze, slonce i pizza - wszystko moze sie zdarzyc!!!" Nigdy nie smialam sie w urzedzie. Dzis malo nie peklam:) Takze jakby ktos sobie wyrabial Codice Fiscale, to niech mnie ze soba wezmie. Wybierz mnie, mnie wybierz!!!!


Z tymi podatkami jak sie okazuje Wlosi nie przesadzaja. Zawsze slyszelismy, ze tasse - podatki sa wszedzie i ze rzad wyssal by od nich kazde euro, ale podchodzilismy do tego z rezerwa, bo wiadomo - zawsze moze byc lepiej, nie ma co narzekac. Tu jednak POWINNO byc lepiej: za kupienie telefonu z abonamentem - podatek (dlatego radza telefon na karte), za podpisanie kontraktu podatek wyslany w kopercie z opodatkowanymu znaczkami, za zerwanie kontraktu przed jego wygasnieciem podatek, za otworzenie bezplatnego konta w banku tylko 8 euro raz na kwartal dla panstwa..... Ale co tam, przeciez jest sole, pizza i mare :))))

A jutro jedziemy do Francji.... Francja znowu przeszkadza! Juz prawie przygotowalismy walizki do wyjazdu do Rzymu w czwartek, bo przyjezdza tam na premiere nowego filmu "Eat, Pray, Love" sama Julia Roberts! Ale niestety, nie tym razem - jedziemy na 3 dni do Parigi.....

niedziela, 12 września 2010

10.09.12 Un giro a Torino czyli popoludniowo niedzielne odkrywanie miasta



Moja Lady przy moscie 
Ponte Vittorio Emanuele I
Niedziele postanowilismy wykorzystac na leniuchowanie i eksplorowanie miasta. Sprawdzily sie nasze pierwsze przypuszczenia - Turyn bardzo podobny jest do Lyonu i troche do Barcelony (inna roslinnosc) ale nie jest tak oblegany turystycznie jak Barcelona czy nawet  Lyon. 

Na glownym placu Turynu -
- Piazza Vittorio Veneto
Piazza Cavour
Miasto jest przyjemne, podobnie jak w Paryzu trudno stwierdzic gdzie zaczyna sie i konczy scisle centrum, jak dzis stwierdzilismy tego pojecia "centrum" uzywa sie chyba w Polsce ze wzgledu na lokowanie wiekszosci miast na prawie niemieclim - z ratuszem, kosciolem farnym i ewentualnie murami miasta (tiaaa....), ktore po jego rozbudowie sa uznawane wlasnie za centrum. Tutaj centrum ustala sie chyba strefa platnego parkowania w centro storico - historycznym centrum miasta. 

Piazza Bodoni
W Turynie jest troche placow, skwerkow i parczkow, glownym osrodkiem zycia, co widac zwlaszcza w niedziele (swiety dzien swietego odpoczynku - ulice sa praktycznie wyludnione) jest via Garibaldi bo tam wlasnie koncetruje sie ruch, Wlosi wybieraja sie na gelati i caffè a dzis byla manifestacja Partito Democratico - Partii Demokratycznej.


My wiec udalismy sie rowniez na lody - obczailismy nowa lodziarnie Venchi, wyborna. Podczas spaceru po praktycznie calym miescie zanotowaismy nazwy kolejnych, ktore mamy zamiar odwiedzic wkrotce, bo lato sie konczy - wieczorem temperatura spada juz do 25 stopni..... :)))))))

Poszlismy tez na stazione Nuova - turynski dworzec glowny, zeby dowiedziec sie jak funkjonuje system pociagow. No i dowiedzielismy sie, ze sa tu pociagi regionali - polskie zwykle, Intercity - ekspresy/Intercity i  Frecce - rodzaj TGV.


Oto wlasnie Gelateria Venchi
A to rzezba (nie udalo nam sie 
ustalic co prezentuje
na Piazza Solferino
























Minus ogolny a juz zwlaszcza tych ostatnich - strasznie sa drogie, bez porownania do francuskiego TGV no i dosc powolne - TGV z Turynu do Neapolu jedzie sie z przesiadka az 6,5 godziny.... Bedziemy wiec rozgladac sie za samolotami i promami :)

Wieza turynskiego Duomo -
katedry San Giovanni Baptista


A oto i katedra
   











Wczoraj wieczorem wrocilismy do dawnych kinomanskich zwyczajow i obejrzelismy film Nory Ephron « Julie & Julia », ktory z natloku pracy przeszedl nam kolo nosa w Paryzu. Potrzeba nam bylo tak pozytywnego filmu! 























Wnetrze jednego z pasazy 
handlowych(duzo ladnych butow :)
A to dla naszego bratanka - trudnego 
jesli chodzi o zaakceptowanie smoczka. 
Tak myslimy - moze taki z Torino FC???



Po pierwsze, byl w duzej mierze o jedzeniu i z jedzeniem w tle, totez rozkoszowalismy sie widokami i wspieralismy glowne bohaterki jedzac wczesniej upieczone ciasto:) 

Jedna z glownych arterii miasta -
via Po (czyli Pad)
Poza tym w filmie gra Meryl Streep i jak zawsze jest nieziemsko dobra! Swoja droga, to nie wiem, jak ona to robi, ale zawsze, jak sie ja oglada, widzi sie tylko postac, nie aktorke. Ona za kazdym razem staje sie do konca kims innym! Sprawdzilismy to zreszta dzieki youtubowi i obejrzelismy kilka programow prawdziwej Julii Child i Streep jest IDENTYCZNA! Chapeau bas! 



No i po trzecie, last but not least, film traktuje ogolnie rzecz biorac o spelnianiu marzen, dazeniu do postawionych sobie celow i o … PISANIU BLOGA!!! Tak wiec utwierdzilismy sie w przekonaniu, jakie to fajne, i za szybko sie nas nie pozbedziecie:)))

P.S. Julie Powell dostawala od czytelnikow-internautow sosy pikantne i inne przyprawy, wiec jakby ktos chcial, zeby bylo jak w filmie, to podamy adres;)

P.S. 2 Zamiast croissanta zjedlismy dzis na sniadanie omlet z przepisu Julii Child. Potwierdzmy: robi sie 20 sekund i jest baaaardzo smaczny:)))



Polski Maly Fiat?? Nie, jego wloski kuzyn z fabryki FIATA w Turynie :)) Duzo tez w miescie naszej nowej milosci - marzenia Fiata 500 no i calkiem sporo PITKOW!!!! Czerwony na razie tylko jeden :) Glownie szare i czarne.