poniedziałek, 31 stycznia 2011

11.01.31 Polnoc-poludnie

Jak na razie, ze wzgledu na aktualna lokalizacje, wloskie poludnie znamy slabo. Z pomoca przychodzi nam kino, bo w filmach czesto pokazane sa roznice miedzy polnoca a poludniem. W tej tematyce przoduje Checco Zalone, wloski komik, ktorego najnowszy film "Che bella giornata" (Jaki piekny dzien) przyciaga do kin tlumy.

Film opowiada historie mlodego chlopaka z Puglii (region na poludniu Wloch), ktory marzy o karierze karabiniera (zandarma), ale nie jest w stanie zdac odpowiedniego konkursu. Na szczescie jeden z jego krewnych wstawia sie za nim u biskupa Mediolanu i w rezultacie Checco zostaje agentem ochrony w Duomo czyli katedrze mediolanskiej. Jest to poczatek katastrofy, ktora przypomina mi troche film "Jas Fasola - totalny kataklizm". Tym bardziej, ze naiwnego chlopaka okreca sobie wokol palca Farah, muzulmanka chcaca wysadzic w powietrze figurke Madonniny, znajdujaca sie na szczycie katedry.


Checco jest uosobieniem stereotypu chlopaka z poludnia. Czyli jedenym slowem jest ignorante - glupkiem pozbawionym elementarnej wiedzy o swiecie. Jako agent ochrony nie wpuszcza do Duomo delegacji mnichow tybetanskich, bo sa nieodpowiednio ubrani (odkryte ramiona); wynosi z katedralnego muzeum "Ekstaze sw. Teresy", bo dziewczyna, ktora kocha chcialaby miec zdjecie obrazu; spotkanych muzulmanow pyta gdzie konretnie zyja w tym Islamie itd. Przyklady mozna mnozyc. Wszystkie skladaja sie na obraz zacofanego, glupiego, powierzchownego poludnia, gdzie nikogo nie interesuje sztuka czy literatura. Z tym wyobrazeniem kontrastuje obraz polnocy: wyksztalconej, cywilizowanej, kulturalnej, ktora patrzy na poludnie w najlepszym wypadku z poblazaniem.

Inna cecha poludnia, pokazana na filmie jest kumoterstwo, taka mafia w wersji light. Glowny bohater pochodzi z rodziny, ktora zajmuje wszystkie wazne stanowiska w miasteczku: wuj jest karabinierem, ciocia pracuje w urzedzie miasta, inny wuj w lesnictwie... W zwiazku z tym wszystko mozna zalatwic. Np. organizowane sa chrzciny jednego z dzieci w tej rodzinie. Tuz przed impreza (rozmiarow naszego wesela), wuj karabinier zatrzymuje samochod zespolu rokowego i wpada na pomysl, ze przeciez zespol moze uswietnic impreze! Grozac zarekwirowaniem samochodu, sprzetu i prawa jazdy, "zaprasza" zespol na chrzciny. Rockmeni maja w repertuarze Hendrixa czy Lennona, ale zgromadzeni poludniowcy chca muzyki do tanca. W rezultacie ubrani na czarno chlopaki z irokezami spiewaja "Sarà perché ti amo" (wloska inspiracja naszego "Stracilas cnote") i "Non amarmi" czyli tak zwanego italopop. Scena przekomiczna! Zobaczcie sami!





Te dwa watki przeplataja sie przez caly film. Wydaje nam sie, ze "Che bella giornata" nie jest do konca obrazem Wloch poludniowych, ale raczej obrazem wizji, jaka na temat Wloch poludniowych maja Wlosi z polnocy, ci bardziej "cywilizowani". Jako ze marzeniem Checco jest kariera w Mediolanie, film pokazuje, ze Wlosi z poludnia sami kultywuja ten stereotyp, myslac o polnocy jako o regionie cywilizowanym i dazacym do ciaglego rozwoju. My, patrzac na to z perspektywy stranieri (obcokrajowcow), widzimy raczej, ze Wlochy stanowia jedna calosc i wszystkie cechy i przywary przedstawione w filmie mozna spotkac zarowno na polnocy jak i na poludniu. Facciamo cosi, o ktorym juz kiedys pisalismy, troche przypomina poludniowe kumoterstwo, zas nasi przyjaciele z poludnia sa jak najbardziej wyksztalceni i obyci. 


Stereotypowy obraz Wlocha, jaki mamy za granica (Wlosi krzycza jak mowia, gestykuluja, sluchaja italopop) wzial sie natomiast chyba wlasnie z poludnia. Tyle ze poza Wlochami poludniowe Wlochy nie sa uznawane za region zacofany i dziki, sa raczej widziane jak prawdziwa, sloneczna Italia. Pamietam, jak przed naszym wyjazdem do Turynu ludzie reagowali z duza rezerwa "Do Turynu... Tam pewnie zimno... Slonca nie ma... Nie mozna bylo na poludnie???". Wlochy zjednoczone czy podzielone? Odpowiedzi na to pytanie bedziely szukac podczas obchodow 150 rocznicy zjednocznia i podczas zwiedzania poludnia...:)


Film Zalone goraco polecamy! Jest bardzo zabawny, pelen smiesznych gagow i stereotypow, ale jednoczesnie zmusza do zastanowienia. A o to przeciez chodzi w komediach!

niedziela, 30 stycznia 2011

11.01.30 Mieszkancy Bergamo mysla tylko o jednym...

Dzis ostatni juz dzien w Bergamo. Tym razem zwiedzimy to miasto od kuchni, doslownie. Przyjrzymy sie blizej specjalnosci miasteczka jaka jest polenta bergamasca (czyli polenta z Bergamo). Polenta to wloska potrawa ludowa przyrzadzana pierwotnie z mąki kasztanowej obecnie na ogół z mąki kukurydzianej lub kaszki kukurydzianej, niekiedy z dodatkiem sera i różnych sosów, np. sosu pomidorowego. Jakkolwiek by to nie brzmialo, jest to rodzaj mamałygi.Nie wiem czy po tym wstepie nam uwierzycie, ale jest bardzo dobra!

We Wloszech jak to we Wloszech, niby 150 lat zjednoczenia, a co region, to inna polenta. Mawia sie jednak, ze mieszkaniec Bergamo nie zje "cudzej" polenty, to znaczy takiej, ktora jest przygotowana niezgodnie z tradycyjnym przepisem bergamskich babc.

Uchylimy rabka tajemnicy i powiemy Wam jak przyrzadzic polente. Zasadniczo polente przyrzadzamy z wody i maki kukurydzianej. Do wrzacej osolonej wody nalezy dodac make kukurydziana i mieszac drewniana lyzka. Polenta musi sie gotowac okolo 40 minut na malym ogniu. Potem wyrownuje sie boki polenty drewniana zmoczona lyzka i kroi na kawalki, ktore sie potem obsmaza. Polenta Bergamesca zawiera tez ser, glownie Branzi. Kiedys polenta goscila glownie w biednych gopodarstwach, dzis jest bardzo lubianym dodatkiem do mies.





Ludzie z Bergamo na tyle uwielbiaja polente, ze jedza ja takze na deser;) Specjalnoscia tego miasteczka jest Polenta e Oséi, ktora mozna kupic w roznych rozmiarach w kazdej cukierni. Nie, nie jet to deser z maki kukurydzianej i wody! :) Wykonany jest z biszkoptu i kremu czekoladowego, masla i orzechow laskowych z dodatkiem rumu. Biszkopt pokryty jest zoltym marcepanem i calosc dodatkowo dokladnie posypana zoltym cukrem. Calosc tworzy taka kope (tak jak kopa siana), ktory zwiencza marcepanowy ptaszek pokryty czekolada. Slodkie? Przeraliwie! Ale bedac w Bergamo trzeba tego sprobowac! Zreszta, jesli ktos lubi slodycze, to zasmakuje sie tez w Polenta e Oséi!
 

sobota, 29 stycznia 2011

11.01.29 Avigliana po raz drugi - bo warto :)

Drodzy Nasi Czytelnicy :)


Na poczatek chcemy podzielic sie dobra wiadomoscia - otoz ku naszemu zdziwieniu nie mamy 3 miejca a 1, wygralismy konkurs!! Serdecznie dziekujemy Wam za zaangazowanie! :)


Ostatnia wycieczka, jaka zrobilismy w Alpy do opactwa San Michele byla bardzo urozmaicona. Zajechalismy znow na chwile nad jeziora do Parku Jezior Aviglianskich (juz o nim wczesniej pisalismy) oraz, w koncu, do samej Avigliany. 

Przewodnik za bardzo nam nie zachecal: przeczytalismy, ze Avigliana to ponure, alpejskie misateczko, do ktorego owszem, mozna zajechac, ale niekoniecznie. Niekoniecznie sie z ta opinia przewodnika Wiedzy Powszechnej zgadzamy i Avigliane polecamy :)


Fakt, miasteczko jest dosc zniszczone i w trakcie renowacji. Ma jednak duzy urok, ktorego nie nazwalibysmy ponurym. Nie jest ono moze w stylu dopieszczonych francuskich miasteczek, ale Wlochy ogolnie pod tym katem bardzo roznia sie np. od Francji i trudno tu w ogole takowe znalezc. Avigliana jest malutka, mozna sie do niej wybrac na krotki spacer po centrum histrycznym.

Podobnie jak inne zwiedzane przez nas ostatnio miasteczka (np. Bergamo) dzieli sie ona na miasto niskie i wysokie (to chyba motyw przewodni wycieczek tego tygodnia :) Zwiedza sie oczywiscie historyczne miasto wysokie.



Spacer nie jest dlugi. Zobaczyc mozna kosciol San Giovanni (to ten, w ktorym ogladalismy szopke), wieze zegarowa oraz ryneczek - Piazza Conte Rosso, na ktorym zorganizowano glownie parking. Budynki sa lekko zapuszczone i wymagaja remontu, ale to dodaje miasteczku raczej uroku. Glowna atrakcja sa jednak ruiny jednego z najstarszych piemonckich zamkow z X wieku. Wzniesiony byl na Monte Pezzulano (467 m. npm). Ruiny sa dosc ciekawe, na glowna uwage i powod wdrapania sie na nie zasluguje jednak przede wszystkim przepiekny widok na Alpy, jeziora awiaglianskie i opactwo San Michele. Do Avigliany warto wiec zajechac, zwlaszcza jesli byscie jechali z Turynu do Francji przez tunel Frejus - zjechanie z autostrady do centrum zajmie Wam najwiecej 10 minut :) Gdybyscie sie zdecydowali wjedzcie samochodem na sam plac Conte Rosso a potem jeszcze wyzej na parking przy samym szlaku prowadzacym do ruin. Wejscie zajmie Wam maksymalnie 15 minut, wspomnienia pozostana na wiele dluzej :) Dla amatorow - w Aviglianie znajduje sie tez muzeum dynamitu ;)



Nad jeziora - Male i Duze - jedzie sie z Avigliany doslownie 10 minut. Po drodze mija sie sanktuarium Matki Bozej Jezior, ale jesli nie macie zbytnio ochoty, to nie musicie do niego zajezdzac. Najladniej wyglada z zewnatrz, gdy patrzy sie na niego z innego brzegu jeziora;)

Aha! No i jesli juz zajedziecie do Avigliany to nie sposob nie zajechac do opactwa san Michele, gdzie rowniez dojedziecie samochodem prawie przed brame. Jedzie sie tam ok. 20 minut, w weekendy trzeba pamietac o tym, ze droga staje sie jednokierunkowa i powrot inna moze zajac troche wiecej czasu :)


piątek, 28 stycznia 2011

11.01.28 Bergamo - odslona druga, perspektywistyczna :)

Bergamo jest absolutnie fantastyczne i musicie je zwiedzic, jesli kiedys ladowalibyscie tam tanimi liniami. Poza walorami architektonicznymi czy zabytkowymi samego miasta zobaczycie bowiem namiastke calych Wloch.

Po przyjezdzie do Bergamo nie moglismy sie zdecydowac z jakim innym miastem najbardziej nam sie ono kojarzylo. Czy nie moglaby to byc zapomniana miescina gdzies na zboczach jakiegos toskanskiego wzgorza? Tetniaca glebia kolorow poludniowa wioska? Nadmorskie miasteczko, z ktorego rozciaga sie piekny widok na morze lub tez alpejski kurort? Odpowiedzcie sobie na te pytania sami ogladajac ponizsze zdjecia, "oblicza Bergamo". 





Tak jak pisalismy do historycznego centrum miasta mozna dojechac autobusem lub kolejka, do Was nalezy wybor czym sie do niego dostaniecie. Jesli przyjedziecie do Bergamo autobusem z lotniska jedzcie po prostu autobusem, bo petle ma wlasnie przy bramie do Città Alta. Jezeli bedziecie samochodem, to zostawcie go na pewno w Città Bassa, bo na gorze parking jest nie tylko drogi, ale takze praktycznie niemozliwy do znalezienia i w wiekszosci, jak rowniez ruch na wielu ulicach, zarezerwowany dla rezydentow. W miescie sa dwa parkingi, gdzie mozecie na caly dzien zostawic samochod. Pierwszy znajduje sie paradoksalnie naprzeciwko dworca, czyli tam gdzie jest przewaznie najwiecej samochodow i najwiekszy problem z parkowaniem, chocby platnym. Jest tam jednak tylko ok. 20 miejsc o ktore Wlosi potrafia sie nawet bic (sami doswiadczylismy bitwy na slowa o miejce), wiec lepiej nie tracic czasu i pojechac od razu za dworzec, gdzie znajdziecie wielki skwer, na ktorym mozna bezplatnie parkowac. Znajduje sie on przy ulicy Carnovali miedzy via Bosco i via Autostrada





Po zwiedzeniu centrum Città Alta turysci kieruja sie jeszcze zawsze w strone ruin zamku, ktory zbudowany byl w najwyzszej czesci miasta, San Vigilio. W zadnym wypadku nie radzimy jednak wjezdzac na San Vigilio druga kolejka (z Città Alta na San Vigilio), ktora zawsze poleca sie turystom (teraz jest ona do 15 kwietnia w remoncie). To wlasnie idac do ruin zamku na pieszo mozecie podziwiac wiekszosc widokow z pierwszego kolazu. Po drodze mozna tez zatrzymac sie na malym skwerku na piknik. 

Zamek nie jest tak do konca w ruinie - wokol niego rozbudowaly sie bowiem wille, ktorych fundamenty naleza czesciowo do zamku. To co nas zdziwilo, to ze jest on na tyle wysoko, ze w parku ktory otacza go od strony dostepnej dla zwyklych zjadaczy chleba byly jeszcze resztki sniegu a cala powierzchnia parku byla pokryta lodem!





Na spacer zasluguje tez drugie wzgorze Bergamo, gdzie znajduje sie glowny zamek - La Rocca, w ktorym miesci sie muzeum Risorgimento - zjednoczenia (nie zwiedzalismy). Wokol zamku poza widokami i piekna panorama na Città Alta chodzi sie po Parco delle Rimembranze - jednym z parkow upamietniajacych wspolna walke zolnierzy calych Wloch w I wojnie swiaotwej. Parki te powstaly w calych Wloszech, pisalismy juz o nich na przykladzie naszego turynskiego :)

To co, najblizszy wypad do Bergamo?

czwartek, 27 stycznia 2011

11.01.28 Zachwycajaca architektura "przylotniskowego" miasteczka

Latanie tanimi liniami ma swoje zalety. Po pierwsze zazwyczaj malo kosztuje. Po drugie, zwykle laduje sie na lotnisku oddalonym od miejsca docelowego, za to blisko malych klimatycznych miasteczek. Tak jest w przypadku mediolanskiego lotniska Orio al Serio czyli Bergamo, polozonego rzut beretem od miasteczka Bergamo, ktore absolutnie trzeba zwiedzic! Do miasteczka pojechac mozna bezposrednim autobusem z lotniska (koszt 4,50 euro za bilet 24h, z ktorym mozna poruszac sie po calym miescie). 


My postanowilismy zwiedzic Bergamo troche przy okazji, odwozac przyjaciolke na lotnisko. Spedzilismy tam wspanialy dzien! Bergamo to urocze miasto na wzgorzu, ktore swe artystyczne i architektoniczne bogactwo zawdziecza w duzej mierze Wenecji, ktora rzadzila nim od XV do XVIII wieku. Dzieli sie na 2 czesci: Bergamo Bassa (nisko polozona nowoczesna czesc miasta) i Città Alta (polozona na szczycie wzgorza i zabudowana sredniowiecznymi i renesansowymi domkami). Do Città Alta mozna dojechac autobusem lub fornicolare czyli specjalna kolejka. Wlosi sa ekspertami od tych kolejek, ze wzgledu na dosc znaczne pofaldowanie terytorium. Godna polecenia jest chociazby kolejka w Genui. W Bergamo kazdy z proponowanych srodkow lokomocji ma swoje zalety. Jadac autobusem, mozna podziwiac stare mury miasta, a jadac kolejka ogolnie ma sie frajde:)


Najpiekniejsza architektonicznie czescia miasta jest polozony na gorze Piazza Vecchia (Stary Plac). Znajdziemy tam XII wieczna Torre del Comune czyli wieze z zegarem, ktory codziennie o 22giej wzywa do wygaszania ogni i swiatel. Obok stoi Palazzo della Ragione czyli budynek sadu ozdobiony, tak jak bazylika, rzezba weneckiego lwa (symbol dominacji Wenecji). Neoklasyczna katedra blednie przy bogato zdobionej marmurowej fasadzie Capella Colleoni (Kaplicy Colleoni), ktora zostala wybudowana na zyczenie slynnego kondotiera z rodu Colleoni, ktory chcial tam umiescic swoj grobowiec. Ach tam, taka mala zachcianka:) Kaplica przytulona jest do pieknej romanskiej bazyliki Santa Maria Maggiore.

Bardzo przyjemnie spaceruje sie tez waskimi uliczkami w starej czesci miasta i zaglada w przyciagajace wzrok wystawy. Nam w rozkoszowaniu sie miastem nie przeszkadzalo nawet przejmujace zimno - piekna sloneczna pogoda moze wiele zrekompensowac:) A Bergamo to nie tylko architektura, to takze przesliczne krajobrazy, ktorych barwy slonce tylko podkresla! Ale co nieco o naturze w Bergamo w kolejnym odcinku:)


Czekamy na oficjalne wyniki, ale dzieki Wam zdobylismy prawdopodobnie sporo glosow w konkursie! Za wszystkie dziekujemy. Z tej okazji nasz blog sie przeobrazil :) Jak Wam sie podoba nowy look? :)




środa, 26 stycznia 2011

11.01.26 Z wizyta u Sw. Michala

W drodze do Sacry
(budowla w tle, ta przed nia
to ruiny romanskiej swiatyni)
Widok z tarasu.
Jest i Michal:)

Mamy szczegolny sentyment do odwiedzania opactw poswieconych sw. Michalowi. Moze to ze wzgledu na imie, a moze dlatego, ze zwykle te opactwa polozone sa wysoko i rozciaga sie z nich piekny widok...:) Bylismy juz w Mont Saint Michel na polnocy Francji (w drugim najbardziej zwiedzanym miejscu we Francji po Paryzu), a niedawno pojechalismy do Sacra di San Michele polozonej blisko Avigliany. Cudowna wizyta!!!
Porta del Zodiaco


To kamienne opactwo jest polozone na szczycie gory na wysokosci 962 m n.p.m. Zostalo zalozone okolo roku 1000 i to nas zawsze zachwyca: jak ludzie w XI wielu byli w stanie przeniesc na szczyt gory te wszystkie kamienie i zbudowac cos tak poteznego, co do tej pory sie nie zawalilo... Coz za inzynieria! Z zewnatrz klasztor wyglada na fortece, ktora zreszta byl, od wewnatrz bardziej na miejsce duchowego odosobnienia.









Dowod na istnienie trzech 
opactw w prostej linii
A tu juz 
autostrada do Francji
Dojechac mozna prawie pod sam klasztor. Potem czeka zwiedzjacych jeszcze krotki okolo 5 minutowy spacer i... Scalone dei Monitori (Schody Umarlych) czyli 154 stopnie wykute w skale prowadzace do klasztornego kosciola. Dlaczego Schody Umarlych? Bo te strome schody mialy chronic zakonnikow i pielgrzymow przed wrogami. Jesli kogokolwiek sie po tych schodach spuscilo, to niechybnie tracil zycie... Dzis traci sie raczej oddech podczas wspinaczki:) Na szczescie dla niechetnych takiej wspinaczce jest winda:)

Widok na Nizine Padanska
Alpy raz jeszcze
(nie moglismy sie napatrzec)
Na szczycie schodow znajduje sie romanska Porta del Zodiaco czyli brama pokryta plaskorzezbami z wyobrazeniami znakow zodiaku. Pozniej wchodzi sie do kosciola, w ktorego wnetrzu znajdziemy obrazy i freski z XV wieku. Zwiedza sie w szczegolnej atmosferze dzieki saczacej sie z glosnikow muzyki. Towarzysza nam spiewy mnichow, takie cienie z przeszlosci:)


No i wisienka na torciku: wychodzi sie na taras widokowy, z ktorego mozna sobie z wysoka i z biska popatrzec na Alpy i na Nizine Padanska. I jak tu sie nie wyciszyc???

Opactwo widziane ze szczytu
W opactwie dowiedzielismy sie, ze istnieja 3 klasztory poswiecone sw. Michalowi w prostej linii: Mont Saint Michel, Sacra di San Michele i jeszcze jeden na poludniu Wloch. Do zamkniecia michalowej trylogii brakuje nam tylko tego ostatniego:)

















wtorek, 25 stycznia 2011

11.01.25 ... i po swietach :)

Okres swiateczny we Wloszech dobiega konca. Podczas naszych ostatnich wedrowek (troche sie ostatnio szwedalismy!) moglismy to wlasnie zauwazyc.



Bardzo milo wspominamy przede wszystkim Avigliane. W przedsionku jednego z jej malych kosciolkow - San Giovanni - natrafilismy calkiem przypadkowo na piekna, typowo wloska szopke. Szopka zawierala motywy lokalne - wyobrazenie Bozego Narodzenia bylo przedstawione w kontekscie lokalnej spolecznosci, na glownym planie widac bylo Avigliane i kosciol San Giovanni. Ponizej mozecie zobaczyc dwa krociutkie filmiki. Jesli jestescie zainteresowani wloskimi szopkami polecamy tez strone szopki z Avigliany, gdzie jest ich jeszcze wiecej.






Podczas zwiedzania neoklasycznej katedry Swietego Aleksandra w Bergamo widzielismy, ze szopka byla juz rozbierana. We Wloszech okres swiateczny trwa mniej wiecej do 6 stycznia. Po tej dacie dekoracje swiateczne miast jak i kosciolow powoli znikaja, bo rozpoczyna sie karnawal. W niektorych kosciolach, tak jak na przyklad w Aviglianie, szopke mozna ogladac do 31 stycznia, ale juz slynna mechaniczna szopka w Turynie byla do ogladania tylko do 9 stycznia.


Wracajac z Bergamo zajechalismy do naszych znajomych w Inzago - aglomeracja Mediolanu - gdzie ugoszczono nas lokalnym specjalem na karnawal, czyli.... faworkami :) Okazuje sie, ze moga one chyba zostac oficjamnym daniem tradycyjnym Europy, bo lokalnym specjaem sa w Polsce, Francji a teraz sie jeszcze okazuje ze i we Wloszech :)



Przepisu wiec nie bedziemy Wam podawac, bo zapewne go znacie. Ciekawostka bylo dla nas jednak, ze faworki mozna tu smazyc ale rowniez piec w piekarniku. Najfajniejsze sa chyba jednak nasze polskie, takie pieknie wywiniete. Mysle, ze zaden Wloch nie uwierzylby, ze robi sie je w domu. Dostalismy tez duza pake faworkow do domu, zostaly one dla nas specjalnie zakupione, no bo przeciez NIE zrobione :) Faworki uchodza tu za bardzo trudne do zrobienia i nie robi sie ich, poniewaz gospodynie zakaladaja, ze i tak nie wyjda, wiec lepiej kupic dobre w sprawdzonej piekarni. Ciekawe jak by wiec Wlosi zareagowali na nasze pieknie powywijane polskie faworki, ktore przerastaja wloskie "grzebyczki".



Az nas kusi, zeby je zrobic i zobaczyc reakcje :) Na razie jednak zadowolimy sie przygotowaniem polskiej kolacji, na ktora zaprosilismy znajomych w czwartek. Mamy troche problem z ustaleniem co nalezy do takiego typowego polskiego dania? Oprocz bigosu i schabowego oczywiscie... Macie jakies pomysly??




poniedziałek, 24 stycznia 2011

11.01.24 Prawie do nieba

Najpiekniejsza budowla w Mediolanie jest naszym zdaniem Duomo czyli Katedra. Polozona jest w samym centrum, wiec nie sposob jej nie zauwazyc;) Ten jeden z najbardziej znanych kosciolow w Europie reprezentuje tzw. gotyk strzelisty. Na zewnątrz katedra ozdobiona jest przez 2245 figur, 135 sterczyn, 96 rzygaczy, i około kilometra maswerków co nadaje jej wyglad koronkowej budowli.


Oto i Duomo
Obecnie w katedrze obchodzone jest 400-lecie kanonizacji Karola Boromeusza, ktory byl biskupem Mediolanu i zbudowal Duomo. Zwykle jego grob mozna nawiedzic w kryptach, teraz jest on wystawiony w kaplicy bocznej, gdzie pozostanie do lipca.  To bardzo typowe dla Wloch, czesto spotykamy sie z wystawionymi w kosciolach szczatkami swietych i blogoslawionych.




Najlepiej posiedziec na dachu:)


Wnetrze katedry zwiedza sie za darmo, natomiast trzeba zaplacic za dodatkowa atrakcje - wejscie na jej dach. Dlugo zastanawialismy sie, czy warto. Znalezlismy nawet alternatywny sposob na zobaczenie panoramy Mediolanu. Wystarczy wejsc do domu towarowego Rinascente (po lewej stronie gdy stoi sie twarza do Duomo), a konkretnie na jego najwyzsze pietro, gdzie miesci sie kawiarnia i taras (na nasze potrzeby widokowy;). Obserwowalismy z tego tarasu ludzi chodzacych po dachu katedry i wydawalo nas sie to takie niepotrzebne...

Wydawalo nam sie. Do zeszlego tygodnia. Skusilismy sie na spacer po dachu i bardzo polecamy wszystkim taka wycieczke!!! Nie chodzi nawet o sama panorame, ale bardziej o to, ze cala ta podziwiana z dolu koronkowa misterna strukture architektoniczna ma sie na wyciagniecie reki! Obcuje sie ze sredniowieczem, z marmurem, z tymi wszytstkimi lukami i rzezbami... Podchodzi pod same okna witrazowe... Niesamowite! Kulminacje stanowi rzecz jasna wspinaczka na sam szczyt, gdzie juz sie jest doslownie prawie w niebie, gdzie mozna posiedziec, porozmyslac... Naprawde warto!
Zagladamy katedrze do okien:)

Absolutnym dotknieciem nieba jest napewno uczestnictwo w koncertach muzyki powaznej, ktore odbywaja sie na dachach katedry w wakacje.Dochod z koncertow przekazywany jest na restauracje katedry. Niestety najtansze bilety kosztuja 150 euro...

Cena za samo wejscie na dach nie przeraza chociaz nie ma zadnych znizek. Jesli chcemy isc na piechote, musimy zaplacic 5 euro. 3 euro wiecej i wjezdzamy winda, co trwa pol minuty:) Rada dla tych, ktorzy beda wchodzic schodami: jak juz wyjdziecie z klatki schodowej, moze sie wam wydawac, ze przed wami juz tylko droga na sam szczyt. Nie zapomnijcie jednak, ze dachy zwiedza sie tez dookola, co jest bardziej oczywiste dla tych, ktorzy wysiadaja z windy w zupelnie innym miejscu.


Jesli macie ochote zobaczyc pare filmikow, sa dostepne na stronie katedry. Trzeba wybrac po prawej film a potem nacisnac play pod wyswietlaczem. 


Jesli nie planujecie wycieczki do Mediolanu w najblizszym czasie zapraszamy tez na zwiedzanie wirtualne. Musicie wybrac Relaunch Virtual Tour a potem jakosc i jezyk. Nastepnie na kolorowej mapce pomaranczowa kropke :)


Jezeli chcecie zobaczyc wiecej naszych zdjec z dachow Duomo kliknijcie w zdjecie ponizej!



Dachy Mediolanu



niedziela, 23 stycznia 2011

11.01.23 "Ostatnia Wieczerza" nie na ostatnia chwile

Zwiedzalismy w zeszlym tygodniu Mediolan z przyjaciolka, ktora u siebie goscilismy i nareszcie udalo nam sie zobaczyc "Cenacolo Vinciano" czyli "Ostatnia Wieczerze" Leonarda DaVinci namalowana nad wejsciem do refektarza kosciola Santa Maria delle Grazie. Bardzo polecamy! Emocje gwarantowane! Przyjaciolce fresk snil jej sie w nocy:)
"Cenacolo" czyli "Ostatnia Wieczerza"


A wszystko to nie tylko dzieki doznaniom estetycznym (fresk DaVinci jest rzeczywiscie piekny i intrygujacy), ale takze dzieki atmosferze, w ktorej sie "Ostatnia wieczerze" podziwia. Otoz Leonardo wykonal ten fresk metoda nowatorska jak na tamte czasy (caly Leonardo!:) na suchym tynku. W efekcie powstalo malowidlo niezwykle delikatne, ale wyjatkowo nietrwale: nie mozna powstrzymac procesu odpadania warstwy malarskiej. Dlatego straznicy dziela chuchaja na nie i dmuchaja nie pozwalajac na nie chuchac  ani dmuchac (doslownie) innym. W refektarzu za pomoca maszyn utrzymuje sie stala temperature i wilgotnosc powietrza.

W refektarzu nie mozna robic zdjec,
wiec mamy pamiatki... z holu:)
Do sali klasztornej, gdzie DaVinci wykonal fresk moze wejsc na raz maksymalnie 25 osob. Dlatego dzielo moga podziwiac wylacznie ci, ktorzy takie podziwianie zarezerwowali na konkretna godzine i nie spoznili sie, ba, przyszli chwile wczesniej. A przyjsc wczesniej warto! Czeka sie z grupka wybranych na wejscie do sali. Najpierw wpuszczaja zwiedzajacych do pierwszego korytarza. Tam dalej sie czeka w podnioslej atmosferze, takiej troche mistycznej. I w koncu wchodzimy do klasztornej jadalni, w ktorej jest tylko TEN fresk i lawki (i jakis inny fresk na przeciwleglej scianie, ktorego zwykle nie ma sie czasu zobaczyc). Sztuka wraca do sfery sacrum. Nie mozna fotografowac, nie mozna zostac dluzej niz 15 minut... Z jednej strony mnostwo ograniczen, z drugiej zadowolenie, ze w kontemplacji "Ostatniej Wieczerzy" nie przeszkadzaja ani tlok, ani blyskajace flesze. Doswiadczenie bezcenne!

A tu pod informacja o "Cenacolo":)
Pamietajcie jednak, ze ogladania "Ostatniej Wieczerzy" nie rezerwuje sie na ostatnia chwile! Czasem na miesiac przed wybrana data nie ma juz biletow. Rezerwowac mozna na tej stronie internetowej lub przez telefon pod numerem +39 02 92800360 (mozna rezerwowac po angielsku, tylko nie zrazajcie sie wesolym wloskim "Buongiorno!" operatora). W obydwu przypadkach trzeba zaplacic karta. Cena to 3,50 euro za bilet znizkowy (do 25 lat) i 6,50 euro za pelny. Do tej ceny trzeba doliczyc 1,50 euro za rezerwacje. Mlodziez do lat 18 wchodzi za darmo.


sobota, 22 stycznia 2011

11.01.22 Problemy z bankomatem

Jesli chodzi o banki, to najlepiej nam jest w Polsce. I we Francji i we Wloszech pelno dziwactw i utrudnien. We Wloszech naszym najwiekszym wrogiem jest ... bankomat!

Problemy z bankomatem sa rozne. Po pierwsze, pomimo, ze mieszkamy w centrum, w naszej okolicy jest tylko JEDEN bankomat, przy ktorym zawsze sa kolejki. Chcesz sie dostac do swojej gotowki? Poczekaj! Kolejki tworza sie tym bardziej, ze bankomat bezlitosnie wypluwa karte, jak tylko mu sie cos nie podoba bez informowaniu o przyczynie. Chciales wyplacic 100 euro, a na koncie jest tylko 80 dostepnych?  Bankomat nie zaproponuje mniejszej kwoty, tylko od razy anuluje operacje... Nie ma mozliwosci wypalcenia takiej kwoty, bo brakuje danych banknotow? Sytuacja sie powtarza. Gdzie sie podzialo wloskie "facciamo cosi"?

Po drugie, jak juz jedna operacje anuluje, to na rozpoczecie kolejnej czeka sie okolo minuty... W ogole reaktywnosc tej maszyny jest rowna zeru i na wykonanie kazdej komendy trzeba czekac. Wyobrazcie sobie jak reaguje biedak na nasze francuskie karty, gdy musi jeszcze rozpoznac jezyk! Raz mu sie az pulpit Windowsa z przemeczenia wlaczyl:)

Na obrone bankomatu wspomne tylko, ze jest znakomicie dopasowany do klimatu:) Nad monitorem znajduje sie regulowany daszek, ktory ma umozliwic korzystanie nawet we wloskim sloncu, w ktorym normalnie na monitorach nic nie widac... A jednak, faciamo cosi!















piątek, 21 stycznia 2011

11.01.21 Statino czyli zawracanie glowy

Zdawanie egzaminow moze byc trudne. Ale bardziej skomplikowane jest czasem... rejestrowanie otrzymanych ocen. Przynajmniej na wloskim uniwersytecie, gdzie kroluje statino.


Przyklad statino znaleziony w sieci.
Università degli studi di Bari.


Zeby ocena z egzaminu zostala zarejestrowana - czyli oficjalnie uznana - profesor musi ja wpisac do indeksu. I tu sprawa jest prosta, to znaczy inaczej niz w Polsce to nie student a profesor wpisuje nazwe przedmiotu a potem ocene pod ktora sie podpisuje. Ale jest jeszcze statino...

Co najmniej 3 dni przed pojsciem po wpis student musi sie zalogowac na swoim koncie uniwerysteckim i tam wpisac nazwe przedmiotu. W ciagu trzech dni dostaje odpowiedz od uniwerystetu, ze jego rejestracja zostala zaaprobowana i statino jest gotowe. Statino to wiec nic innego jak dokument z nazwiskiem i numerem studenta i z zaliczanym przedmiotem, potwierdzajacy, ze student mogl zdawac dany egzamin. Mozna go odebrac w sekretariacie lub wydrukowac w specjalnych maszynach w roznych miejscach na uniwersytecie. Statino drukowane jest na specjalnym (niepodrabialnym?) papierze uniwersyteckim z logiem w specjalnych punktach laczacych drukarke z dotykowym moniterem komputera. 






Raz mielismy szczescie (sic!) - mozemy Wam opisac jak to dziala - i nieszczesie, bo nie moglismy wydrukowac tego choler... statino. Okazuje sie, ze nawet specjalne punkty ze specjalnym papierem zacinaja sie w niespecjalny, zwyczajny mozna rzec sposob. Potem niespecjalnie-zwyczajnie przychodzi do nich pani wozna, zwyczajnym  kluczem je otwiera i wyciaga ZWYCZAJNIE zaciety papier ze zwyczajnej, mocno zwyczajnej, mozna powiedziec przestarzalej, wielkiej, czarno-bialej drukarki komputerowej... zamknietej w piekna obudowe z dotykowym ekranem tworzacym jej nadzwyczajny, archinieuzyteczny punkt drukujacy sterte nadzwyczajnie pocietych drzew (tzw. papieru) dla nadzwyczajnie rozbebeszonej wloskiej administracji. 


Po co tyle zachodu? Nie wiem. Moze lobby producentow specjalnych maszym drukujacych i papieru z logiem jest we Wloszech szczegolnie silne.



czwartek, 20 stycznia 2011

11.01.20 Klient dzwoni dwa razy

Wydawaloby sie, ze kontakty handlowe wygladaja podobnie we wszystkich krajach. Wyjezdzajac za granice czesto mozna sie przekonac, ze nawet nie znajac jezyka bez problemu zrobimy zakupy, no bo my chcemy kupic, ktos chce sprzedac, wszystko jasne. Otoz nie zawsze..

Czasem trzeba byc swiadomym zwyczajow zwiazanych z tzw. kupnem-sprzedaza. We Wloszech na przyklad warto miec cos na obiad na dlugo przed obiadem, bo gdy przed samym obiadem najdzie Cie glod, a w lodowce pusto, bedziesz musial poczekac... Wloskie sklepy sa bowiem w przerwie obiadowej zamkniete. A ze Wlosi jedzenie doceniaja, na skonsumowanie i trawienie potrzebuja co najmniej 2 i pol godziny... Na przyklad nasze pobliskie markety typu Biedronka sa otwarte do 13:00, a pozniej dopiero od 15:30. Podobnie salony fryzjerskie, apteki... O poczcie juz nie wspomne, bo ta kolo nas jest otwarta od 8:00 do 14:00 wiec jak ktos pracuje to ma problem. No chyba ze pracuje w pobliskim markecie:)

Dzwonic!!!

Drugim egzotycznym dla nas zwyczajem sa dzwonki przy drzwiach do niektorych sklepow lub salonow. Czasem trzeba zadzwonic, zeby zostac wpuszczonym (!) do salonu fryzjerskiego, sklepu papierniczego, apteki czy punktu ksera! Nie udalo nam sie ustalic dlaczego. Czyzby wloscy sprzedawcy bali sie swoich potencjalnych klientow? A moze z byle kim interesow nie robia? Jak sie dowiemy, to Wam napiszemy!
Dzwonek czasem jest niepozorny. 
Tu po lewej:)

Niby zwykly papierniczy, 
a jednak... trzeba suonare - zadzwonic :)

Kochani! Jak pisalismy, nasz blog zostal wybrany do startu w konkursie na najlepszego bloga. Prosba o Wasz glos! Wystarczy kliknac w ponizsza ikonke, wybrac "Rok we Wloszech" i nacisnac VOTE. Poproscie Waszych znajomych i przyjaciol o pomoc wysylajac im link do strony z glosowaniem "http://www.lexiophiles.com/english/voting-for-the-ix11-blog-competition-started". Jesli macie kilka komputerow, zaglosujcie z kazdego, liczy sie kazdy glos!!! 


 Vote the best IX11 blog