wtorek, 9 sierpnia 2011

11.08.09 Gemoński wehikuł czasu

W sierpniu w Gemonie odbywa się festiwal magii i tradycji średniowiecznych Tempus est jocundum. Jest to chyba najlepszy czas, żeby odwiedzić Gemone. 




Jako że jest to najbardziej deszczowe miasto Włoch, (często to nawet nie deszcz a ulewa), najlepiej nastawcie się na deszczowa pogodę i zajedźcie tu na weekend podczas festiwalu. Jeśli akurat wyjdzie słońce będzie to miła niespodzianka, jeśli będzie padać, spędzicie tu tylko część wakacji a złą pogodę zrekompensuje Wam panująca tu podczas festiwalu niesamowita atmosfera. 



Centro storico Gemony – il borgo antico zamienia się wtedy w średniowieczne miasteczko, po którym wśród średniowiecznych karczm i kramów przechadzają się mieszczanie, szlachcice i zwykli mieszkańcy Gemony.





Możecie przekąsić typowe friulskie dania i ciasta inspirowane średniowiecznymi recepturami oraz skosztować pysznego friulskiego Tokaja, Merlot czy Cabernet, specjalnością jest też vin brûlé, rodzaj winnego grzańca podawanego jednak w sierpniu na zimno. 




Nie obowiazuje tu jednak wtedy euro – europejska walute trzeba wymienić w skarbcu na dukaty, srebrniki i miedziaki. Wino pije się w specjalnych czarach, które trzeba wynająć zostawiając w zastaw 1 euro. Wizytę w tawernie umilą wam na pewno uliczni muzykanci, którzy często tam zaglądają i za dzban wina przygrywają gosciom do tańca.



Festiwal trwa kilka dni, ale najważniejsze z nich są 3: piątek, sobota i niedziela. Średniowieczny wieczór otwiera kolorowy pochód postaci w średniowiecznych strojach: szlachty, sybilli, cyganek, połykaczy ognia, rycerzy... 




Korowód idzie przez centro storico w rytm tamburów i zatrzymuje się przed Duomo (katedra) (mozecie tez ogladac je na webcam o roznych porach dnia), gdzie można zobaczyć wspaniały pokaz sztucznych ogni. Zobaczcie kilka zdjec z tego wspanialego spektaklu:






Potem zaczyna się festa. Na każdym rogu ulicy można obejrzeć a to spektakl, a to pokaz średniowiecznych tortur, a to znowu połykaczy ognia. Wszyscy bawią się do białego rana, aby kolejnego wieczoru wrócić do centro storico i wszystko powtórzyć.



Z okazji festiwalu organizowane jest też zwiedzanie Gemony z przewodnikiem (skorzystaliśmy, ale o tym w nastepnym odcinku) i kramy ze średniowiecznymi artykułami. Można kupic wianki, miecze, biżuterie, drewniane naczynia, stołki... Czego dusza zapragnie.




Festiwal średniowieczny w Gemonie jest przygotowywany przez wiele różnych stowarzyszeń we współpracy z władzami miasta. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik i bardzo dobrze przemyślane. Nastepny juz za rok, zapiszcie go sobie w kalendarzu! 





poniedziałek, 8 sierpnia 2011

11.08.08 Bohater i mafia

Jednym z gości Labu, których mieliśmy przyjemność spotkać był Nicola Gratteri, jeden z najbardziej znanych prokuratorów walczących z mafią.


Nicola Gratteri jest prokuratorem z Reggio Calabria zaangażowanym w walkę przeciwko kalabryjskiej przestępczości zorganizowanej, znanej jako kalabryjska mafia 'Ndrangheta. Od kwietnia 1989 roku żyje pod całodobową ochrona policji, ponieważ mafia wydała na niego wyrok śmierci


Spotkanie z nim, w jakim mogliśmy uczestniczyć w Gemonie pozwoliło nam nie tylko zgłębić tajniki mafii, ale także namacalnie poczuć co oznacza decyzja bezpośredniej walki z włoską przestępczością. Ruch w Gemonie został zamknięty na cale popołudnie, sala w której odbyło się spotkanie była strzeżona przez 10 policjantów. Doprowadził do skazania wielu przestepców, także swoich kolegow z klasy, bo tak jak 'ndrangheta – mafia, z która walczy, pochodzi z Calabrii. 


Podczas spotkania powiedział, że mieszka 7 km od morza, ale nie chodzi na plażę, żeby nie narażać na niebezpieczeństwo innych ludzi. Ochroniarze i carabinieri byli więc rzecz jasna obecni na spotkaniu w Gemonie del Friuli i nie opuszczali Gratteri na krok nawet podczas kolacji, którą przygotowali mieszkańcy Gemony. 

  
Gratteri opowiadał o najbardziej wpływowej włoskiej mafii – 'ndrandreta z Calabrii. Ta organizacja przestępcza powstała wraz ze zjednoczeniem Włoch, w XIX wieku i opiera się na silnych więziach rodzinnych. W związku z tym policji bardzo trudno jest znaleźćc informatorow, bo nikt nie chce zeznawac przeciwko swoim krewnym. 'Ndrangheta jest obecnie najsilniejsza, bo kontroluje przemyt narkotykow z Kolumbi do Wloch, ale także do innych krajów europejskich. Gratteri narzekał na brak jednolitych rozwiazań antymafijnych w Europie i niska świadomość problemu w innych krajach Unii, które są przeświadczone, że problem ich nie dotyczy, a tak naprawde mafia już od dawna działa na ich terytorium.


Gratteri podkreślił, że pod względem prawodawstwa atymafijnego Włochy wyprzedzają jakikolwiek kraj na świecie, jednak zważywszy na skalę tego problemu we Włoszech system nie jest do końca wydajny. Zdaniem prokuratora potrzeba radykalnej reformy włoskiego wymiaru sprawiedliwości, przede wszystkim oszczedności finansowych poprzez likwidację małych i niepotrzebnych lokalnych sądów czy przez informatyzację, która pozwoli wysyłać dokumenty poczta elektroniczna zamiast dostarczać je w wersji papierowej do rąk własnych pokonując setki kilometrów.

 

We Włoszech, przynajmniej tych północnych, o mafii mówi się wprost. Zawsze bawi nas, gdy jakiś Włoch zadaje nam pytania «na znajomość Włoch » i każe wymieniać nazwy organizacji przestępczych z różnych regionów. Fenomen mafii jest tak naprawdę odpowiedzią na slabość państwa włoskiego. Tam, gdzie państwo jest nieudolne, zdominowane przez biurokrację, pewne rzeczy załatwić może mafia, tak jak można to przeczytać/zobaczyć w « Ojcu chrzestnym ». 



Spotkanie z Gratterim przyciagnęło tłumy, nie tylko uczestników Labu, ale też mieszkanców Gemony. Dla wielu jest bohaterem, który, jak sam mówi, codziennie wypełnia swoją misję: społeczną, cywilną i etyczną


piątek, 5 sierpnia 2011

11.08.05 Gnocchi connecting people!

Trochę zmęczeni stołówką Labu, na której codziennie serwowana jest pasta (makaron) i ryż (bo jak inaczej wyobrazić sobie włoskie primo czyli pierwsze danie!), zatęsknilismy za gotowaniem. Kiedy więc Franka zaproponowała nam wspólną kolację i zapowiedziała, że zrobi prawdziwe domowe gnocchi (a nie takie, które znamy z supermarketowych paczek) zgodziliśmy się bez namysłu. Chcieliśmy się czegoś nowego nauczyć, poznać nowy włoski przepis.






Kiedy jednak zakasałam rękawy i pod okiem Franki zaczęłam wysypywać na stolnicę kolejne składniki, okazało się, że włoskie gnocchi to nic innego jak polskie kopytka! Najdziwniejsze jest to, że nigdy wcześniej nam to nie przyszło do głowy. A to dlatego, że diabeł tkwi w szczegółach, w tym przypadku w formie i w sposobie podawania. Gnocchi są dużo delikatniejsze, a kopytka wydają sie sycić szybiej. Pomimo identycznego przepisu naprawdę czuć różnicę.




Przepis jest dokładnie ten sam, jedyna różnica polega na tym, że gnocchi sa malutkie i mają dziurkę na sos, którą się wykrawa za pomocą tarki. Sekret udanych gnocchów tkwi w czerwonych ziemniakach, tych bogatych w mąkę, których się używa. W efekcie ugotowalismy z Franką trochę gnocchów i trochę kopytek.
  


I gnocchi i kopytka zjedliśmy po włosku, z sosem ragù przygotowanym przez Franke. Dziwiła się, słuchając że w Polsce podaje się kopytka z duszonym mięsem w sosie własnym albo smażone, z maggie. Kolacja była pyszna! 



środa, 3 sierpnia 2011

11.08.03 Pozytywna energia dei Gemonesi

Jak już pisaliśmy jesteśmy teraz w Gemonie del Friuli, małej miejscowości w północno-wschodnich Włoszech i jesteśmy z dnia na dzień coraz bardziej pod wrażeniem energii, która rozpiera jej mieszkańców. Wszyscy są bardzo poważnie zaangażowani w sortowanie śmieci (każdy ma specjalny kalendarz z datami wywózki immondizzi poszczególnego typu), w Gemonie działa sporo stowarzyszeń, Uniwersytet Trzeciego Wieku, a mieszkańcy nie czekając na działania administracji sami porządkują tereny przy zniszczonym przez trzęsienie ziemi zamku. 




O większości akcji wiemy, bo jest w nie zaangażowana nasza gospodyni Franca, która nie dalej jak w poniedziałek zaprosiła nas na przedstawienie, oczywiscie ze swoim udziałem. Zobaczcie nasza Franke w akcji:



Poszliśmy na nie głównie z ogromnej sympatii do Franci, wyszliśmy z wiarą w ludzi i małe społeczności. Przedstawienie zorganizowało gemonskie stowarzyszenie historyczno-archeologiczno-kulturalne Ostermann, które znalazło w średniowiecznych, spisanych po łacinie archiwach miasta akta z procesu pewnej Margherity skazanej w połowie XV wieku na chłostę i banicję za rzekome czary. 





Spektakl miał miejsce pod wspomnianym zamkiem, który góruje nad Gemoną, co pozwoliło zbudować niepowtarzalną atmosferę. Pięciu lokalnych aktorów (w tym nasza Franca) bardzo sugestywnie z podziałem na role czytało akta sprawy, ilustrowane niemymi scenami teatralnymi z udziałem Margherity i tajemniczego mnicha. 




Byliśmy zaskoczeni profesjonalizmem tak lokalnych aktorów (żaden z nich rzecz jasna aktorem nie jest), jak i scenografii, doboru muzyki czy choćby nagłośnienia. 




Poza tym historię Margherity skomentowała rozlegle historyczka badająca rolę kobiet w średniowiecznym społeczeństwie Wenecji Julijskiej, co było bardzo pomocne w zrozumieniu spektaklum Dowiedzieliśmy się wielu bardzo ciekawych rzeczy o Gemonie XV-wiecznej. Pasjonujące!




Na spektakl przyszło jakieś 200 osób, wiec można go uznać za ogromny sukces. Tekst był recytowany po włosku z małym wyjątkiem zaklęć Margherity, które czytano w dialekcie. Tworzyło to ciekawy kontrast i nadawało całości autentycznego wyrazu. Nauczyliśmy się, że w małym miasteczku gdzieś w górach nie musi wiać nudą. 





Jeśli jego mieszkancy mają w sobie trochę energii i kreatywności, chcą lepiej poznać miejsce, z którego się wywodzą, to na nude nie ma ani trochę miejsca. Tak więc jeśli traficie w wakacje do takiego miasteczka gdzie na pozór nic nie ma, rozejrzyjcie się wokół siebie, popytajcie ludzi: może okaże się, że organizowane są ciekawe wydarzenia kulturalne na skalę lokalną, które szkoda by było przegapić. I na koniec Franka ponownie. pssst! Juz niedlugo wywiad z Franka o Friuli Wenecji Julijskiej! Franka jest absolutnie przebojowa, zobaczycie sami!




Ciekawskich wakacji!