środa, 6 października 2010

10.10.06 «Wariaci » z San Gimignano

Spacer z Monika w San Giminiano


Charakterystyczne wieze 
sredniowiecznego miasteczka
Dzis bedzie kilka slow o wloskim kinie, a konkretnie o filmie « Mine Vaganti », ktory widzielismy w sierpniu w Krakowie. Glowna role w filmie gra Riccardo Schamarchio, kto go widzial (a raczej kto WIDZIALA) ten (TA) wie... :) Bozyszcze kobiet (a moze po tym filmie i mezczyzn???), ale i dobry aktor, o czym nie mozna zapominac. 

Inny swietny film z nim to « Eden à l'ouest », niestety nie znam polskiego tytulu, wspanialy film o zludnych nadziejach emigrantow przybywajacych do Europy w poszukiwaniu szczescia...

Typowy toskanski pejzaz


Przyszle pilotki przygotowuja
sie do oprowadzania po
San Giminiano
No ale wrocmy do « Mine 
Vaganti ». Wloskiego tytulu na polski nie przetlumaczono, wiec niezle sie naglowilismy w kinie, by go zrozumiec. No bo « mina » to kopalnia, a w filmie ani pol gornika...;) Otoz mozna by to przelozyc jako « wariaci », tacy « krejzole ». 

Historia jest dosc prosta. Mlody chlopak, potomek rodziny makaroniarzy (powaznie, maja fabryke makaronu:) wraca do domu z Rzymu, gdzie w tajemnicy studiowal literature (a nie ekonomie, jak chcial tatus) i gdzie probuje wydac pierwsza ksiazke. Wraca, by powiedziec rodzinie, ze jest gejem i od kilku lat zyje w szczesliwym zwiazku. Nieoczekiwany zwrot wypadkow sprawia, ze nie tylko nie moze tego powiedziec, ale i musi stac sie wbrew sobie glownym zarzadca rodzinnego interesu. 

Pewna kartka z pewnymi
snopkami dla pewnej Uli.... :)

Jest w tym filmie wszystko: temperamentna Wloszka rysujaca karoserie jakiegos super auta obcasem, caly zastep wesolych gejow, stara panna, szalona babcia, smutna historia milosna z przeszlosci... Komedia al dente! Pada tez kilka waznych pytan o to, jak zyc, a slowa babci, ktora w pewnym momencie mowi « Nie mozesz zawsze robic tego, o co Cie inni prosza, bo Cie zycie ominie » mozna nawet potraktowac jako motto. Bardzo bardzo polecamy!!!

Krokusy???? W pazdzierniku??!
Film widzielismy w sierpniu w krakowskim starym kinie « Ars » (ktore tez polecamy dla niepowtarzalnej atmosfery picia w kinie domowej kawy w domowym kubku :). Kino jest klimatyczne, inna kwestia pozostaje placenie 14 zl za film na bardzo malym ekranie, w dodatku z pauza w polowie na zmiane szpulki... Cena jest wiec chyba troszke przesadzona. Niewazne. O filmie przypomnial nam plakat, na ktory natknelismy sie zwiedzajac San Gimigniano, wiec o tym miejscu slow kilka.

Pod drzewem oliwnym smazac sie
popoludniowo
Do San Gimigniano wybralismy sie na jednodniowa wycieczke ze Sieny (tu ucalowania dla Moniki i podziekowania za mete:*). Miasteczko to jest oslawione jako jedno z najpiekniejszych miejsc Toskanii, wszystkie przewodniki zawieraja co najmniej dwie strony na jego temat, wiec zjezdzaja sie tam cale autokary turystow.

aaaaaaaa!






No i rzeczywiscie wszystko sie zgadza.  Jest to miasteczko sredniowieczne, doskonale zachowane, polozone malowniczo (ale pewnie dawniej ze wzgledow obronnych, a nie po to, bysmy dzis mogli robic zdjecia) na wzgorzu. Panorame miasta tworza wieze, ktorych jest bardzo wiele, bo tak jak w Bolonii wznosily je rywalizujace rody (moze Wieza Babel to tez we Wloszech???;). Rzeczywiscie chodzi sie sredniowiecznymi waskimi uliczkami pomiedzy sredniowiecznymi budynkami i raz po raz przystaje, by zrobic zdjecie. 

To zdjecie gra samo za
siebie... Ech...

A jednak... miasteczko nas bardzo rozczarowalo, ze wzgledu na swoj bardzo komercyjny charakter. Jest wrecz nabrzmiale od sklepow, sklepikow i restauracji, w ktorych ceny sa dalekie od sredniowiecznych. Kreci sie po nim mnostwo turystow, ktorych obecnosc bardzo sie odczuwa. I jakies to wszystko jest nachalne i takie malo toskanskie... Ale oczywiscie warto odwiedzic, szczegolnie trzeba pojsc do pewnego ogrodu, w ktorym gra Pan Harfiarz i ta jego muzyka w polaczeniu z pieknymi pejzazami oczarowuje...

Na zachod slonca nie zostalismy w San Gimignano, postanowilismy poszukac prawdziwej Toskanii, takiej naturalnej. Wjechalismy na jakas taka wysoka gorke i tam ogladalismy piekne zachodzace slonce. A w dole byly pola, lasy, pagorki... I tylko nasza wesola trojka:)


Pora duchow

Oto i vaganti, mine vaganti!

5 komentarzy:

  1. Super! Mam ogromną radość ze zwiedzania codziennie na Waszym blogu tego, co odkryliście tydzień wcześniej osobiście. Pięknie,a jeszcze wszystko potwierdzone fotkami. A te cudne krokusy w pażdzierniku sprawiły w moim sercu wiosnę:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej, bardzo nam milo! A kto to ten Anonim ? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czesc Erasmusy, tu Berlin :) Tez bylismy w Toskani w maju, ale z San Gimignano szybko wyjechalismy z tych samych wzgledow co wy, natomiast Siena nas oczarowala. Jednak caly tydzien spedzilismy w samym sercu Chianti, w domu z kamienia w Greve, gdzie jest wspaniale, zwlaszcza w sobote i niedziele podczas targow z regionalnymi produktami. O Greve, Florencji i calej Toskanii pisze ciekawie Tessa Caponi Borawska w swojej ksiazce z przepisami, opisami i zapachami. Polecam lekture:) ps Bolonia nas bardzo rozczarowala, wydala nam sie nieprzyjazna, ciemna i zadufana, jedzenie drogie i wcale nie takie dobre jak w Toskanii a na domiar zlego w nocy w hotelu pozarly nas pluskwy, wiec ucieklismy do Modeny, gdzie bylo uroczo i przytulnie, takie to mamy rozne wrazenia z tej calej Bolonii :) pozdrowienia i bawcie sie dobrze. Marta

    OdpowiedzUsuń
  4. Pozdrawiamy Berlin, mamy nadizeje, ze w koncu i tam dotrzemy :))))

    OdpowiedzUsuń
  5. Tu Mary Poppins stala mieszkanka Sieny,super, podoba mi sie Wasz blog,tylko tak dalej:)Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń