niedziela, 6 marca 2011

11.03.06 Turyn na miare Holandii?

We wrzesniu, zaraz po przyjezdzie do Turynu, bezskutecznie probowalismy znalezc informacje o sciezkach rowerowych w Turynie. Szukalismy w Internecie, pytalismy w informacji turystycznej, prosilismy o mape sciezek... Nic. A tu nie dalej jak wczoraj zupelnie przypadkiem natknelam sie na te strone, na ktorej nie tylko mozna poczytac o sciezkach rowerowych, ale tez sciagnac pdf z mapka, z zasadami jazdy rowerem po miescie i zasadami parkowania rowerow na dziedzincu (!). Tak tak, na dziedzincu! My np. nie mozemy stawiac naszych na wielkim pustym dziedzincu, bo sie mieszkancy kamienicy zdecydowanie nie zgadzaja. Sa jak psy ogrodnika, bo ze wzgledu na podeszly wiek sami jezdzic nie moga, wiec niech mlodzi tez rowerami pustego dziedzinca nie obstawiaja! Byly nawet przypadki przebijania opon smialkom, ktorzy sie na to odwazyli... Ale dzis nie mialo byc o wspanialych sasiadach, a o rowerach. Wracam wiec do meritum.

Turyn bardzo wspiera cyklistow. W miescie od czerwca 2010 istnieje serwis [TO bike], ktory polega na tym, ze na specjalnych stacjach rowerowych rozrzuconych po calym miescie 24/24 mozna wypozyczyc zolciutkie rowery. Placi sie abonament za karte (5 euro za dzien, 8 za tydzien, 25 za rok), na ktora wypozycza sie rower. Pierwsze pol godziny pedalowania jest za darmo (w ramach abonamentu), wiec wystarczy w tym czasie dotrzec do kolejne stacji (sa ustawione dosyc gesto) i odstawic rower, a potem wziac kolejny na nastepne 30 minut. I jezdzimy w cenie abonamentu! Serwis jest bardzo praktyczny, we Francji juz od dawna bardzo popularny w kazdym duzym miescie. We Wloszech tez coraz bardziej sie przyjmuje. W Polsce mial dzialac w Krakowie przy AGH, Kinga, wiadomo Ci cos na ten temat?


Turyn jest tez dumny ze swoich sciezek rowerowych. Ciagna sie w sumie przez 175 km. Miasto zamontowalo tez specjalne parkingi rowerowe, zeby tylko zachecic do uzywania dwoch kolek. I wszystko byloby pieknie, moze nawet Turyn stalby sie podobny do Holandii (pod wzgledem ilosci kradzionych rowerow na pewno jej dorownuje), gdyby nie jeden istotny szczegol. Otoz slynne sciezki rowerowe sa, delikatnie mowiac, kiepsko przemyslane. Ktos, kto je planowal, byl chyba po grappie. Bardzo czesto jest tak, ze sciezki rowerowe nagle sie urywaja i rowerzysta nie ma wyjscia, musi nagle wlaczyc sie do ruchu samochodowego.  Albo jescze lepiej: do skrzyzowania sciezka jest po prawej stronie, a za skrzyzowaniem po lewej. Nieszczesny rowerzysta musi wiec przejechac na druga strone przed maska samochodow. Takie male wyzwanie, w zyciu przeciez potrzebna jest adrenalina! Sciezek brakuje przy uniwersytecie (mozna do niego dojechac sciezka tylko od strony Piazza Castello), pomimo, ze na uniwersyteckim parkingu az roi sie od rowerow. Pomimo grubej zoltej linii lub czerwonego pasa sciezki sa tez ulubionym chodnikiem niefrasobliwych Wlochow, czasem lepiej jechac po prostu po chodniku :) O tym, ze kierowcy czesto robia sobie ze sciezek miejsca parkingowe chyba nawet nie warto wspominac...


Tak wiec mimo staran miasta, Turyn to ciagle nie Holandia. Pomimo wszystko naprawde wiele osob jezdzi tu na rowerach i na szczescie tutejsi kierowcy sa tolerancyjni dla rowerzystow. To rekompensuje dziwne sciezki rowerowe i sprawia, ze koniec koncow po Turynie fajnie sie jezdzi rowerem!



1 komentarz:

  1. Jak porównianie do Holandii to tuta by najbardziej pasowała Wenecja oczywiście.

    OdpowiedzUsuń