Uwaga! Osobnik ma okolo 1,2 cm dlugosci, latem zielona a jesienia brunatnawa barwe. Żyje w Europie, nie wyrządza jednak większych szkód. Wyróżnia się odrażającym zapachem. O kogo chodzi? No wlasnie!
Mieszkanie z wielkim balkonem ma mnostwo zalet, ale jak sie okazuje czasem rozniez minusy. I tak Ewa, siedzac sobie i pracujac spokojnie na komputerze na poczatku jesieni zaobserwowala wspinajcego sie po kablu od jej netbooka zielonego owada, ktory niebezpiecznie zblizal sie do klawiatury. Zareagowala paralizem i wyduszeniem z siebie tradycyjnego "Michal, tu jest robal!" po czym kulturalny owad, slyszac ze nie jest do konca proszonym gosciem, postanowil sobie po kablu zejsc jak wszedl.
W nocy okazalo sie jednak, ze ten sympatyczny odorek jednobarwny - po wlosku cimice verde (po poszukiwaniach w internecie okazuje sie, ze chodzi o niego) jest malym sloniem w skladzie porcelany, ktory fruwajac uderza o wszystko powodujac halas. Postanowilismy wiec osobnika wyprosic.
Dopoki nie zrobilo sie zimno, odorki nawiedzaly nas kilka razy w tygodniu, pozniej odpuscily i poszly spac. Jak sie jednak okazalo, trzeba bylo jednego slonecznego dnia, by ktoregos wybudzilo ze snu wspomnienie wiosny, co wystarczylo na przyfruniecie wprost do naszego pokoju. Postanowilismy wiec czegos sie o insekcie dowiedziec.
I co? Nie dziwi Was ta nazwa, ODOREK jednobarwny? Pomimo tego, ze odorek sprawia wrazenie sympatycznego okazuje sie, ze jest malym bezwstydnym smierdziuchem! I nie pomoze sympatia, jaka zdobyl swoim kulturnym zachowaniem nawet u Ewy; jak wyczytalem w necie, trzeba z odorkiem uwazac. Wykazalismy na szczescie podejscie humanitarne i nigdy odorka nie zabilismy, ale podobno gdy w przyplywie zlosci lub przez przypadek sie go zgniecie odorek niesamowicie cuchnie. Do takiego stopnia, ze na jednym z forow jakis wesoly pan dzielil sie otwarcie swoim neologizmem. Jako ze odorka mozna zgniesc przez przypadek, na przyklad ogladajac telewizje, wesoly dzialkowiec pisal, ze gdy w jego rodzinie podczas seansu ktos "sobie pusci baczka" to zeby go nie peszyc , jego towarzysze pytaja czy ktos znowu "rozdeptal pluskwe". Zawsze mowilem, ze z nowych spotkan rodza sie wielkie historie.
Smierdzioszka raz zabilam zgniotlam go na biurku, bo mnie wkurzal,i jego smrodek zostal na dlugo, oj na dlugo:)
OdpowiedzUsuńA fe! A my się już przymierzamy do odwiedzin.
OdpowiedzUsuńCzyli sa tez... w Polsce? A kto Ty jestes? :) A do odwiedzin sie szykuja pewnie goscie z Angli :))
OdpowiedzUsuń