sobota, 23 kwietnia 2011

11.04.23 O Pasji z wloska pasja

Przerywamy nasz "lazurowy" cykl, aby opowiedziec o tradycyjnych obchodach Wielkiego Piatku we Wloszech. Sami przyznacie, ze za kilka dni temat bylby juz lekko przeterminowany;) A tak, prosto z Romagnano Sesia swiezutka relacja z najslynniejszej piemonckiej sacra rapprezentazione. A mamy szczescie, bo jest w tym miasteczku odgrywana raz na 2 lata i akurat trafilismy na dobry rok:)







Na poczatek kilka slow o tym pochodzacym z Toskanii gatunku teatralnym. Potrzeba odgrywania scen biblijnych zapoczątkowana w średniowieczu zrodziła sie wsród wiernych, którzy nie znając łaciny chcieli na swój sposób przeżywac biblijne wydarzenia. W sacra rapprezentazione nie chodzi więc tylko o przedstawienie kolejnych wydarzen Męki Pańskiej, ale o opowiedzenie rożnych historii biblijnych w bardziej zaangażowany sposob niż tylko poprzez czytanie czy recytowanie tekstu. Podczas Pasji przywolywane sa inne zdarzenia biblijne: sciecie Jana Chrzciciela czy uleczenie niewidomego przez Chrystusa. Inscenizacja Meki Panskiej miala wiec spelbiac podobne zadanie co malowidla koscielne - miala byc biblia dla ubogich pozwalajaca lepiej poznac cierpienie Chrystusa, a dzieki temu lepiej sie w niej wczuc. Wiecej na temat sacra reprezentazione mozecie przeczytac w tekscie Michala na portalu "Oliwa z oliwek".



W Piemoncie La Passione zobaczyć można przede wszystkim na ulicach i placach Romagnano Sesia, niedaleko Nowarry. Inscenizacje w tym miasteczku sa slynne, poniewaz cale centrum zmienia sie w Jerozolimę. Scenografia, obecnosc pretorian na koniach, rzymskie i zydowskie symbole, wszystko to tworzy wspaniale decorum wydarzen biblijnych. Od 1729 roku z wielkim rozmachem upamietnia się tu zwłaszcza Wielki Piatek czyli Venerdi Santo. Sredniowieczne centrum miasteczka staje sie w tym dniu ogromną scena na świezym powietrzu, na której trzystu aktorow wprowadza tysiace widzow w Męke Chrystusa.  



Inscenizacja Venerdi Santo trwa ponad 3 godziny, wiec radzimy zaopatrzyc sie w wode i zapasy sil, bo caly czas sie stoi (czesto w sloncu) albo przechodzi w kolejne miejsca. Calosc zaczyna sie o 15-tej, godzinie smierci Chrystusa. Widzowie sa swiadkami sadu nad Jezusem (u Annasza i Kajfasza, Heroda, wreszcie u Pilata), wyparcia sie Chrystusa przez sw. Piotra, smierci Judasza, biczowania, Drogi Krzyzowej i wreszcie ukrzyzowania. Brawo dla aktorow, ktorymi sa mieszkancy miasteczka w zaden sposob z aktorstwem nie zwiazani, o czym zapewniala nas jedna z Placzacych Niewiast. "To nie jest nasza profesja, ale nasza pasja" - powiedziala:) Aktorzy-amatorzy spisali sie na medal, poradzili sobie z dlugimi partiami tekstu, a nawet udalo im sie tchnac wloskiego ducha w znane biblijne wersety. Typowo wloska gestykulacja, powtarzanie slow, zeby nadac im wiecej dramaturgi... Nawet  w przebraniu Wlosi ciagle pozostana Wlochami:)



Najwieksze wrazenie robia drastyczne sceny Pasji: smierc Judasza, biczowanie i ukrzyzowanie. Zastanawialismy sie jak amatorzy z malego miasteczka sobie z tym poradza... Na szczescie cwicza od 1729 roku i to widac:) Pierwsze zaskoczenie: Judasz. Zawiazal sobie na szyi sznur, wszedl na drabine, przywiazal sznur do drzewa i skoczyl. Momentalnie zrobil sie sztywny, wybauszyl oczy, otworzyl usta... A wszystko na niby, pewnie sznurek przerzucony przez galaz byl przywiazany nie do petli na szyi, ale do sznurka na plecach. Ale calosc bardzo przekonujaca! Podobnie bylo z biczowaniem: podczas biczowania na plecach Chrystusa pojawialy sie stopniowo coraz bardziej wyrazne pregi. Podejrzewamy, ze "bicz" byl pofarbowany i zostawial na ciele czerwone slady. Sugestywne jeki aktora - Massimo Moia no i wreszcie ukrzyzowanie: ma sie wrazenie, ze w dloniach Chrystusa tkwia gwozdzie! Nie jest przywiazany do krzyza zadnymi sznurkami! Wszystkie wydarzenia, ktorych swiadkami bylismy sprawialy wrazenia autentycznych, rozgrywajacych sie na naszych oczach.







Do miana najlepszych aktorow-amatorow pretenduja Poncjusz Pilat - Alberto Peroni  (wspanialy wjazd na rydwanie, dykcja i taka rzymska elegancja) i Chrystus - Massimo Moia (biczowanie, upadek pod ciezarem krzyza i bezwladnosc ciala przy zdejmowaniu z krzyza). Calosc warto zobaczyc, bo robi duze wrazenie, choc pewne momenty moga byc nuzace. Aktorzy czesto mowia zbyt wolno, powtarzaja kwestie w nieskonczonosc i robia za duzo przerw miedzy slowami, chcac byc bardziej dramatyczni. Niestety niepotrzebnie przedluzaja sceny, ktore staja sie nudne. No bo ile razy Piotr moze wypowiadac slowa "Panie, zmiluj sie" (w inscenizacji co najmniej 15 raz po razie) ?




Na znuzonych sloncem i dluzyznami czekalo... wielkopiatkowe stoisko z nalesnikami i wata cukrowa. Serio! Dzieci szly za Chrystusem na Golgote palaszujac wate cukrowa! Zreszta, dorosli tez czasem zapominali, ze sa na przedstawieniu i nonszalancko zapalali papierosa w tlumie. 



Za uczestnictwo w sacra rappresentazione trzeba zapłacic 6 euro. Cena wydaje nam sie bardzo sprawiedliwa. Spektakl jest swietny, podobnie organizacja. Ambulanse, obecnosc karabinierow, bardzo sprawne okielznanie tlumu. Polecamy bez zadnego ale!







P.S. Warto zostac w Romagnano takze po inscenizacji. Spotkac mozna pedzacego na rowerze Szymona z Cyreny w stroju z epoki, albo porozmawiac z Chrystusem jeszcze umazanym "krwia" z korony cierniowej, ale juz przebranym w hipisowskie dzwony, t-shirt i okulary przeciwsloneczne. Fajnie popatrzec, jak macha z usmiechem pretorianom, ktorzy go niedawno biczowali. W koncu uczyl, zeby przebaczac;)


 
 

3 komentarze:

  1. Ale fantastyczne zdjęcie udało Wam się zrobić!!!!
    Wiecie, o które mi chodzi?
    Kto jest autorem?
    Kinga

    OdpowiedzUsuń
  2. pewnie o odbicie w suzafonie ;) ja jestem autorem wszystkich zdjec, ale pomysl mojej genialnej Zonci ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale... najważniejsze jest to że się nawzajem uzupełniacie. Jesteście cudowni a Was blog wspaniały.

    OdpowiedzUsuń