poniedziałek, 13 września 2010

10.09.13 Faciamo cosi!

Na moscie Vittorio Emanuele I - pierwszy most przez jaki
przejezdzalismy w Turynie jeszcze z trasy - jakby
to bylo 100 lat temu, Turyn powoli juz nasz :) 

Strasznie fajne te Wlochy :)

Zakonczylismy juz powoli sie urzadzac, choc zajelo nam to jak stwierdzilismy jak zwykle 3 dni (jakos tak zawsze wychodzi, ze sie pakujemy przed wyprowadzka i rozpakowujemy po nie wiecej nie mniej jak trzy dni). No a ze, jak nazwala nas nasza wlascicielka, jestesmy Tortughe - zolwiami - bo przywozimy ze soba "nawet" koldre, to rozpakowywac bylo co, zreszta - sami widzieliscie :)

Dzis wiec postanowilismy wziac sie za zalatwianie roznych spraw. Poszlismy wyrobic Codice Fiscale - rodzaj PESELu, tyle ze widnieje w nim nazwa "fiskalny", co laczy sie z podatkami a ze jak stierdzilismy, Wlosi podatki placa wszedzie, kodu uzywa sie tu na kazdym kroku. Poza tym nie moglismy w pokoju ladowac komputera, wiec sie wybralismy do sklepu z elektryka, zeby kupic przedluzacz. Wakacje wakacjami, ale postanowilismy tez po woli wziac sie za nasz wloski i zapisalsmy sie do biblioteki publicznej. 

Jak zauwazylismy porownujac Francje, Polske i Wlochy, na razie wychodzi, ze we Wloszech wszystko zalatwia sie najprzyjemniej. W Polsce chca przewaznie zrobic interes na niczym i to w dodatku w sposob czesto niemily (zwracamy oczywiscie honor miedzy innymi naszym stalym Szewcowi, Fryzjerce i  Super Mechanikowi z Legnicy - ludziom nad wymiar milym) a we Francji sa przewaznie falszywie mili a wszystko trzeba tam podac gotowe i w ladnym pudeleczlu. 

Tutaj kazdy sobie radzi i znajduje rozwiazania na wszystko. Wlosi sa bardzo mili - dzis na przyklad jak chcielismy rozmienic pieniadze w sklepie to pani nam dwa razy dziekowala jak wychodzilismy ;) Nie ma tu problemow - sa tyko potrzeby i rozwiazania. Gdy powiedzielismy Pani w sklepie o naszym problemie z gniazdkiem dowiedzielismy sie ze sa wtyczki wloskie - trojzzebne (w dodatku na 250 Volt, ale jak mamy sprzety na 220 to non c'è problema) i niemieckie - normalne :) No i zeby te normalne dzialaly w trojzzebnych, potrzebna jest przejsciowka. Po wysluchaniu naszego wywodu lamanym ciagle jeszcze w materii wtyczek, kabli i gniazdek wloskim (w urzedzie Michala juz raz wzieli za Wlocha;) pani stwierdzila ze "la soluzione sarebbe quella" - takie byloby rozwiazanie naszego problemu i ze FACIAMO COSI - zrobimy tak : i tu pani tlumaczy nam co do czeo wsadzic, zeby pasowalo. Wlosi wiec nie potrzebuja ladnego pudeleczka, sa o wiele bardziej zaradni niz Francuzi, ktorym najlepiej podac gotowe rozwiazanie i to tak, zeby najlepiej ladnie pachnialo i dzialalo samo. Tu pani wpatrujac sie w nas przeniklywym wzrokiem tlumaczyla nam co ze soba polaczyc i ze jakby nie wchodzio to co srubokrecikiem nagiac, zeby weszlo. Wszystko musi byc jednak di prima qualità - pierwszej jakosci. No i na koniec pani milo zegnala nas Arrivederci i ciao oraz zapytala nas czy chcemy siateczke:)

Slawna wloska wtyczka - czy bedzie na pewno dzialac??
Sole, mare e pizza! 


Tytul tej czesci postu wskazywalby na to, ze wybralismy sie dzis co najmniej do Genui. Nic bardziej mylnego. Poszlismy przeciez... do urzedu dac sie zarejestrowac. Krowy unijne maja kolczyki, Polacy pesele, Francuzi Numéro de Sécurité Sociale, a Wlosi il Codice Fiscale. Ale ten slynny codice wysuwa sie w tym zestawieniu na prowadzenie. Bo o ile pesel maja tylko Polacy (lub osoby dluzej mieszkajace w Polsce), o tyle Wlosi zadaja by kazdy kto planuje choc chwile mieszkac w ich kraju, taki Codice sobie wyrobil. Oczywiscie nie mowie tu o turystach, bo jak wiadomo przyszlym pilotom wycieczek, turystyka nie obejmuje wyjazdow celem osiedlania sie. Ale do rzeczy.







Il Codice Fiscale to numer przyporzadkowany tylko 1 osobie (unikatowy, mozna by rzec), ktorym posluguje sie jednostka w kontaktach z Panstwem. A Panstwo jest wszedzie! Mila Pani wynajmujaca nam mieszkanie chce Codice do podpisania umowy, bo za podpisanie umowy trzeba zaplacic podatek. Mila Pani z butiku operatora telefonii komorkowych jak wyzej. Mily Pan z banku rowniez, bo chcesz przeciez zalozyc konto, a od podatku nie uciekniesz itd. Tak wiec po prostu sie inaczej nie da, kazdy musi miec Codice Fiscale albo go we Wloszech legalnie nie ma.



No wiec poszlismy do Agenzia delle Entrate (takie biuro dla imigrantow i innych "wchodzacych" do systemu) i ... bylo fajnie:) Potrzebna nam byla tylko kopia dowodow, z ktora poszlismy do milego Pana Urzednika, ktory rozpoczal procedure. Procedura raczej prosta, ale nie z nami:) Najpierw Pan Urzednik oblecial kolegow i kolezanki z moim dowodem, bo we Wloszech kobiety uzywaja nazwiska panienskiego, a to, ktore maja po mezu jest tylko po to, zeby bylo ladnie. No wiec wpisywac mi 2 nazwiska, czy nie wpisywac? Podczas wizyty w urzedzie nieomal stracilam jedno nazwisko, a juz na pewno zyskalam drugie imie, bo Wlosi upieraja sie na nieszczesna Magdalene. A sprawa niebagatelna, w koncu CODICE FISCALE! Stanelo na 2och nazwiskach i dwoch imionach, ale Pan sie uparl, by wpisac nazwiska do systemu bez myslnika (bo Wloszki maja bez myslnika), a system jak to system, pomyslal, ze to 1 nazwisko i wyszedl belkot. W koncu Pan wpisal wiec myslnik, ale nie omieszkalam sie dowiedziec, ze "kobiety na calym swiecie sa bardziej skomplikowane niz mezczyzni". Ale to nie koniec perypetii. 




Nasza nowa biblioteka



Pan Urzednik nie tylko wyrobil nam Codice Fiscale, ale tez wytlumaczyl, z czego sie sklada i jak sa zakodowane poszczegolne informacje (to wazny szczegol, bo we Francji nikt z wlasnej woli NICZEGO nie tlumaczy). Zasadniczo poczatek kodu to kilka pierwszych spolglosek imienia i nazwiska. Ale system dziwnym trafem pominal sobie gdzies tam w srodku "M". No wiec my rezolutnie pytamy, czy aby "M" po wlosku to ciagle spolgloska i dlaczego system ja pominal. Jaka byla odpowiedz Pana Urzednika? Wzruszyl ramionami i wyjasnil "Siamo in Italia - c'è il mare, il sole e la pizza! Tutto è possibile!" Tu sa Wlochy! Jest morze, slonce i pizza - wszystko moze sie zdarzyc!!!" Nigdy nie smialam sie w urzedzie. Dzis malo nie peklam:) Takze jakby ktos sobie wyrabial Codice Fiscale, to niech mnie ze soba wezmie. Wybierz mnie, mnie wybierz!!!!


Z tymi podatkami jak sie okazuje Wlosi nie przesadzaja. Zawsze slyszelismy, ze tasse - podatki sa wszedzie i ze rzad wyssal by od nich kazde euro, ale podchodzilismy do tego z rezerwa, bo wiadomo - zawsze moze byc lepiej, nie ma co narzekac. Tu jednak POWINNO byc lepiej: za kupienie telefonu z abonamentem - podatek (dlatego radza telefon na karte), za podpisanie kontraktu podatek wyslany w kopercie z opodatkowanymu znaczkami, za zerwanie kontraktu przed jego wygasnieciem podatek, za otworzenie bezplatnego konta w banku tylko 8 euro raz na kwartal dla panstwa..... Ale co tam, przeciez jest sole, pizza i mare :))))

A jutro jedziemy do Francji.... Francja znowu przeszkadza! Juz prawie przygotowalismy walizki do wyjazdu do Rzymu w czwartek, bo przyjezdza tam na premiere nowego filmu "Eat, Pray, Love" sama Julia Roberts! Ale niestety, nie tym razem - jedziemy na 3 dni do Parigi.....

2 komentarze:

  1. Tak mi sie milo i cieplo robi, jak czytam o waszych wloskich przygodach...:)

    OdpowiedzUsuń
  2. hehe, to wpadaj :) pomilujemy razem :)

    OdpowiedzUsuń