niedziela, 18 września 2011

11.09.18 "Io non ho paura" czyli arcydzieło o odwadze

Podczas wakacji obejrzeliśmy sporo włoskich filmów, co po części było związane z kursem kina włoskiego, na który chodziliśmy w ramach LabOnline. Na kursie mieliśmy okazję zobaczyć włoskie kino w nieco szerszej, historycznej perspektywie. Dowiedzieliśmy sie np., że współczesne włoskie kino opiera się na dwóch filarach: cinepanettone i cinema d'autore. Pierwszy rodzaj to niskobudżetowe komedie, które powstają w rekordowo krótkim czasie, wychodzą w kinach w okresie Bożego Narodzenia i tuż po nim znikają z dużego ekranu. Drugi typ filmów to filmy autorskie, a więc kreacje artystyczne dużo ambitniejsze, które zostawiają po sobie ślad na dużo dłużej.

W nas podczas tych wakacji zostawił ślad przede wszystkim film "Io non ho paura" (Nie boję się) Gabriela Salvatoresa z 2003 roku na podstawie powieści Niccolo Ammaniti pod tym samym tytułem. Trzymająca w napięciu akcja, przepiękne zdjęcia i muzyka, znakomita gra aktorska i świetnie nakreślony portret małej wiejskiej społeczności gdzieś w południowych Włoszech to garść powodów, dla których ten film trzeba obejrzeć.



Akcja rozgrywa się w 1978 roku w małej wiosce w Bazylikacie podczas bardzo gorącego lata. Dusząca siła panującego upału jest w filmie znakomicie oddana. Powietrze zdaje się drżeć od gorąca, po plecach matki głównego bohatera spływa stróżka potu podczas obierania ziemniaków, upał nie pozwala zasnąć i potęguje poczucie beznadziei towarzyszące mieszkańcom wioski, gdzie panuje bieda, a dzieci bawią się same w opuszczonych domach. Pozbawione dobrych wzorców, szybko uczą się agresji, krętactwa i okrucieństwa.

Plakat filmu

To właśnie podczas zabawy w opuszczonym budynku główny boharter, 10letni Michele znajduje ukryty właz do piwnicy, a w niej swojego rówieśnika Filippo. Dlaczego dziecko znajduje się w piwnicy? Kto je tam przetrzymuje? Kim jest? Chcąc znaleźć odpowiedzi na te pytania Michele będzie musiał szybko dorosnąć, zdecydować, co jest dla niego ważne i wybrać między lojalnością wobec rodziny a sprawiedliwością. Więcej fabuły nie zdradzę, bo jest to w pewnym sensie film kryminalny:)

Atutem filmu są zdjęcia. Dobór kolorow podkreśla piękno pejzaży południowych Włoch, ale też świetnie oddaje porę roku, w której rozgrywa się akcja. Jest tak słonecznie, że wszystko aż nabrzmiewa kolorami; trudno byłoby sobie wyobrazic bardziej złote łany zbóż i bardziej niebieskie niebo. Te zdjecia i przepiękna muzyka, a także dobiegajace odgłosy np. pochukiwania sowy budują napięcie. Ciekawe jest także zakończenie, które często krytykowano jako mało realistyczne czy banalne. Moim zdaniem jest ono celowo odrealnione i stawia widzowi bardzo wiele pytań. Film oglada sie z zapartym tchem!

Okładka książki

Jadę w tym tygodniu do Warszawy, gdzie, o ile dobrze pamietamy, na jednej z półek czeka na mnie wersja książkowa tej opowieści. Już się nie mogę doczekać jak wezmę ja w swoje ręce. Dam znać, czy jest równie dobra jak arcydzieło Salvatoresa.






2 komentarze:

  1. dzięki za podpowiedź, chyba zdecyduję się na książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. @ Agata: Ja przywiozlam ksiazke w niedziele i na razie mialam czas na przeczytanie pierwszych kilku stron. Jest fantastyczna! Juz po tym fragmencie widze, ze pewne elementy zostaly zmienione lub pominiete w filmie, wiec warto poznac obie formy przekazu. Goraco polecam!

    OdpowiedzUsuń