środa, 3 sierpnia 2011

11.08.03 Pozytywna energia dei Gemonesi

Jak już pisaliśmy jesteśmy teraz w Gemonie del Friuli, małej miejscowości w północno-wschodnich Włoszech i jesteśmy z dnia na dzień coraz bardziej pod wrażeniem energii, która rozpiera jej mieszkańców. Wszyscy są bardzo poważnie zaangażowani w sortowanie śmieci (każdy ma specjalny kalendarz z datami wywózki immondizzi poszczególnego typu), w Gemonie działa sporo stowarzyszeń, Uniwersytet Trzeciego Wieku, a mieszkańcy nie czekając na działania administracji sami porządkują tereny przy zniszczonym przez trzęsienie ziemi zamku. 




O większości akcji wiemy, bo jest w nie zaangażowana nasza gospodyni Franca, która nie dalej jak w poniedziałek zaprosiła nas na przedstawienie, oczywiscie ze swoim udziałem. Zobaczcie nasza Franke w akcji:



Poszliśmy na nie głównie z ogromnej sympatii do Franci, wyszliśmy z wiarą w ludzi i małe społeczności. Przedstawienie zorganizowało gemonskie stowarzyszenie historyczno-archeologiczno-kulturalne Ostermann, które znalazło w średniowiecznych, spisanych po łacinie archiwach miasta akta z procesu pewnej Margherity skazanej w połowie XV wieku na chłostę i banicję za rzekome czary. 





Spektakl miał miejsce pod wspomnianym zamkiem, który góruje nad Gemoną, co pozwoliło zbudować niepowtarzalną atmosferę. Pięciu lokalnych aktorów (w tym nasza Franca) bardzo sugestywnie z podziałem na role czytało akta sprawy, ilustrowane niemymi scenami teatralnymi z udziałem Margherity i tajemniczego mnicha. 




Byliśmy zaskoczeni profesjonalizmem tak lokalnych aktorów (żaden z nich rzecz jasna aktorem nie jest), jak i scenografii, doboru muzyki czy choćby nagłośnienia. 




Poza tym historię Margherity skomentowała rozlegle historyczka badająca rolę kobiet w średniowiecznym społeczeństwie Wenecji Julijskiej, co było bardzo pomocne w zrozumieniu spektaklum Dowiedzieliśmy się wielu bardzo ciekawych rzeczy o Gemonie XV-wiecznej. Pasjonujące!




Na spektakl przyszło jakieś 200 osób, wiec można go uznać za ogromny sukces. Tekst był recytowany po włosku z małym wyjątkiem zaklęć Margherity, które czytano w dialekcie. Tworzyło to ciekawy kontrast i nadawało całości autentycznego wyrazu. Nauczyliśmy się, że w małym miasteczku gdzieś w górach nie musi wiać nudą. 





Jeśli jego mieszkancy mają w sobie trochę energii i kreatywności, chcą lepiej poznać miejsce, z którego się wywodzą, to na nude nie ma ani trochę miejsca. Tak więc jeśli traficie w wakacje do takiego miasteczka gdzie na pozór nic nie ma, rozejrzyjcie się wokół siebie, popytajcie ludzi: może okaże się, że organizowane są ciekawe wydarzenia kulturalne na skalę lokalną, które szkoda by było przegapić. I na koniec Franka ponownie. pssst! Juz niedlugo wywiad z Franka o Friuli Wenecji Julijskiej! Franka jest absolutnie przebojowa, zobaczycie sami!




Ciekawskich wakacji!



2 komentarze:

  1. ja lubie male, wloskie miasteczka - tam zawsze cos sie dzieje, szczegolnie latem :)

    OdpowiedzUsuń