poniedziałek, 19 grudnia 2011

11.12.19 Kawał kina zamiast ciasta

Mamy święta! W zeszłym roku z tej okazji pisaliśmy o panettone – bożonarodzeniowej babce. W tym roku słów kilka o innym charakterystycznym elemencie Bożego Narodzenia we Włoszech: Cinepanettone!

Cinepanettone to słowo oznaczające włoskie filmy komediowe przeznaczone na ekrany kin właśnie w okresie Bożego Narodzenia. Jak się łatwo domyślić, ten neologizm pochodzi od panettone – włoskiej babki obecnej na każdym bożonarodzeniowym stole. Początkowo oznaczał bożonarodzeniowe komedie duetu Boldi-De Sica, charakteryzujące się powtarzającymi się wątkami, dość tanim humorem oraz ogromnymi wpływami ze sprzedaży biletów. Było to więc określenie łagodnie mówiąc negatywne. Z czasem ta negatywna konotacja gdzieś się zagubiła i dziś nawet sami reżyserzy określają tym mianem swoje filmy i liczą na pobicie rekordu wpływów z biletów...

Dla porównania, o komediach letnich mówi się cinemacocomero czyli kino arbuzowe... Przyznacie, że Włosi umieją znaleźć nazwę na wszystko;)

Tegoroczne cinepanettone to „Vacanze di Natale – Cortina“ autorstwa Neri Parenti e Luigi De Laurentiis. Jest to nawiązanie do filmu „Vacanze di Natale“ Carlo Vanzina z 1980 roku, który zarobił miliardy. Oba filmy łączy Christian de Sica, który w obu przypadkach gra główne role. Film opowiada historie kilku par, które spędzają święta w Cortinie w Dolomitach. To świeżutkie cinepanettone (w kinach od 16 grudnia), więc jeszcze go nie skosztowaliśmy;) Podobno jest wiele gagów, pytanie czy śmiesznych...

Na zachętę trailer:



Wesołych Świąt! Buon Natale!


niedziela, 4 grudnia 2011

11.12.04 Polak i Włoch za stołem

Zbliżają się Święta, okres związany w Polsce przede wszystkim chyba z przygotowaniami kulinarnymi. Dla nas jest to pretekst do tego, by zastanowić się nad przyzwyczajeniami kulinarnymi Włochów. Otóż, jak nam się wydaje, jesteśmy do siebie trochę podobni.



Podobnie jak dla Polacy,  Włosi traktują czas spożywania del cibo - jedzenia - jako czas, który należy spędzić z bliskimi – rodziną lub przyjaciółmi. Poza tym, pomimo że Polakom kuchnia włoska wydaje się dość egzotyczna, Włosi tak samo jak Polacy lubią jeść tradycyjnie – po swojemu.

Włosi znani są i dumni z ich caffè, ale jeśli się nad tym dobrze zastanowić i w tej kwestii trochę jesteśmy do siebie podobni. Fakt, jeśli chodzi o śniadanie – w przypadku Włochów caffè lub cappuccino z un cornetto, często al bar, nie do końca się zgadzamy. Ale Polacy często przecież rano pija właśnie kawę. Podobnie do Włochów często przecież zapraszamy się na kawę lub ja proponujemy gościom. We Włoszech jest to właśnie bardzo dobrze widziane – zaproponować gościom il caffè.



Włosi traktują obiad jako pasto principale della giornata - główny posiłek dnia. Nawet w dni robocze wielu Włochów wraca na obiad do domu, ale często też, zwłaszcza w dużych miastach, il pranzo je się w restauracji. Typowy obiad składa się jednak z primo piatto (nie jest to jednak zupa a makaron), secondo piatto – na bazie ryb lub mięsa z contorno (warzywa) i un dolce – słodkim deserem lub la frutta – owocami. Na koniec serwuje się oczywiście il café. Ostatnio jednak, znów zwłaszcza w dużych miastach, rozwinęła się moda na jedzenie primo lub secondo z caffè – pewnie zmusiła Włochów do tego rzeczywistość: tempo życia, wysokie koszty pełnego menu w restauracjach lub brak czasu na 4 godzinne sjesty…  Włosi nie zrezygnowali jednak z tradycyjnego spędzania niedziel, kiedy dalej gromadzą się na wielopokoleniowe obiady na których często przygotowuje się tradycyjne danie z città di appartenenza - miasta pochodzenia. 


Miedzy obiadem i kolacja, zwłaszcza jeśli ten pierwszy był jednodaniowy, coraz modniejsze jest fare uno spuntino – przegryźć coś na ząb miedzy posiłkami. Przed kolacją albo czasem zamiast kolacji – zwłaszcza w Północnych Włoszech, o czym już pisaliśmy, bardzo modne jest we Włoszech aperitivo. Często jest to pretekst spotkania w cztery oczy lub całą grupą, żeby przy lampce wina i małymi porcjami jedzenia - stuzzichini pogadać – fare due chiacchiere. Kolacje je się przeważnie około 20.00, na południu nawet ok. 21.00-21.30. Coraz bardziej jest ona organizowana według personalnych przyzwyczajeń i potrzeb związanych z tym, jak wyglądają wcześniejsze posiłki. Klasyczna włoska kolacja jest lżejsza niż obiad, często właśnie wtedy je się zupę a poza tym dania warzywne, sery i owoce w towarzystwie dobrego wina.

A Wy co myślicie o włoskich przyzwyczajeniach jedzeniowych? Uważacie, ze Polacy sa do Włochów troch podobni czy absolutnie nie? 



czwartek, 1 grudnia 2011

11.12.01 Nicea, listopadowy hit!

Wybraliśmy się w ostatni weekend do Nicei….
(nasz post nie ma na celu zdenerwowania Czytelnika, zwłaszcza z Polski...)


Takiego listopada/początku grudnia jeszcze nie mieliśmy: 20 stopni, krótki rękawek, japonki (!), totalny luz bluz i przyjemne rozluźnienie mięśni. Wyjechaliśmy na dwa dni a mieliśmy wrażenie jakbyśmy wracali z tygodniowego urlopu. Było cudnie.




Jak się okazało na miejscu, w nicejskim Forum d’Urbanisme et d’Architecture zorganizowana została wystawa poświęcona Nicei i Turynowi. Około 40-tka zdjęć ukazywała o głębokie relacje, jakie łączą te dwa miasta. Rozdarte łańcuchem Alp, granicą między Włochami i Francją po tym jak Nicea z Côte d’Azur poświęcona została w 1860 r. w imię Zjednoczenia Włoch i oddana Francuzom. 

Podczas gdy Hrabstwo Nicejskie należało do Królestwa Sardynii i Piemontu obydwa miasta wzajemnie wywierały na siebie wpływ, zwłaszcza jeśli chodzi o ich rozwój urbanistyczny, architekturę i sztukę. Mimo że Nicea leży nad morzem a Turyn kojarzony jest przede wszystkim z Alpami, w każdym z miast znaleźć można bogactwo pokrewnych kolorów, form czy pejzaży…




Wystawa była we wrześniu przedstawiana w Turynie. Chcieliśmy ja Wam polecić, ale niestety trwała tylko do dzisiaj. Nie tylko dlatego, ze została zorganizowana z okazji 150-lecia Zjednoczenia Włoch. Po prostu uważamy, ze taki weekend w Nicei na początku grudnia, ten błękit nieba, pokrywające się odcieniami żółci i czerwieni a pomimo tego wyglądające dalej wakacyjnie, świeżo i motywująco do działania palmy, pojedynczo kwitnące jeszcze róże i lazur morza powinny się należeć każdemu. Taki weekend dodaje tyle energii! A LOT podobno ma do Nicei z Warszawy bezpośrednie połączenia….