Hurra!
Udało sie nam w końcu dojechać na południe Włoch! Właśnie wróciliśmy z pierwszej wyprawy do
Neapolu i miasteczek położonych niedaleko tej stolicy Mezzogiorno. Neapol... tego
miasta nie da sie opisać jednym słowem. Różnorodności, kolorów, języka, kuchni czy ludzi jakich można tu spotkać nie można tez zamknąć w jednym zdaniu.
W Neapolu
przywitała nas pizza, absolutnie jedna
z najlepszych jakie kiedykolwiek jedliśmy. W takiej zwykłej pizzerii di fronte hotelu, w którym mieszkaliśmy. Swoją drogą, warto pamiętać, że owo wyrażenie "di fronte", na
przeciwko, ma w Neapolu trochę inne znaczenie. Jak
zaobserwowalismy, na przeciwko oznacza przeważnie trochę na prawo lub na lewo, a nie dokładnie na przeciwko z drugiej strony ulicy.
Tez słyszeliście ze pizza neapolitańska jest najlepsza na świecie? To chyba dobrze
slyszeliscie, cos w tym chyba jest. Jest ona bardzo sottile, cienka, ale na
brzegach trochę grubsza, chrupiąca, ale nie twarda tylko delikatna, rozpływająca się w ustach. Jak świeżutka bułeczka, dopiero co wyjęta z pieca opalanego drewnem, mięciutka w środku i chrupiąca wokół. Pierwsza pizzę znaleźliśmy w typowej, napolitanskiej pizzerii, jak sie okazało pózniej bardzo popularnej, bo w
bardzo popularnej dzielnicy, w ktorej znajdował sie nasz hotel. Niby
wszystkie przewodniki i Napolitanczycy jak sie pózniej okazało przestrzegają przed okolicami dworca gdzie
podobno łatwo zostać okradzionym, ale w kontekście całej naszej podrozy mamy trochę wrażenie, ze chodzi o uprzedzenia na tle rasistowskim, bo przez
trzy dni o rożnych porach dnia nie zauważyliśmy absolutnie nic co mogłoby wzbudzić nasz niepokój. Z naszego więc doświadczenia wynika ze w Neapolu trzeba zachować ostrożność tak samo jak w innych dużych europejskich metropoliach,
nadzwyczajnych problemów w okolicy naszego hotelu nie
zauważyliśmy. Zgodzimy sie jednak z tym, ze okolica wyglądała na zamieszkana przez ludzi średnio majetnych i stad tez sądzimy, ze nasza pizzza była taka dobra, bo przecież narodziła sie jako tanie jedzenie biedoty. Pierwsza pizza w zwykłej, przydroznej "ristorante", gdzie z uporem
barana brano nas za Włochów z Trentino Alto Adige, bo tak bardzo cieżko było sie tam dogadać po włosku ze nasz akcent nie wydawał sie nawet bardzo zagraniczny, okazała sie wiec strzalem w dziesiątkę, pizzą wyśmienitą.
Neapol a
raczej jego mieszkańcy przyciągają tez na początku uwagę specyficzna moda, według jakiej sie ubierają. Kobiety a zwłaszcza nastolatki uwielbiają tu wielkie materialowe
kokardy podobne do tych, które pojawiały sie na ulicach polskich miast zwłaszcza w okresie komunijnym na początku lat 90.
W Neapolu znaleźć można cała gamę kolorów tego typu ozdób. Co do ubrań, w modzie są kolory dość żywe: zielony, żółty, różowy, wszystkie w tonie flashy. Te wszystkie barwy, z
dodatkiem pomarańczowego i czerwonego, są tez bardzo popularne w przypadku lakieru do paznokci.
Najzabawniej było oglądać wystawy sklepowe prezentujące możliwości zestawienia tego typu kolorów kiedy inspiracji szukały przed nimi wierne fanki,
ubrane w te flashubrania. Totalny kosmos.
Neapol
jest tez miastem, w którym królują skutery i praktycznie
nieobecne są rowery. Jak dowiedzieliśmy sie od lokalnych dziennikarzy, Neapol jest dla
autochtonow zbyt gorzysty, zeby można po nim było jeździć rowerem. To jak jeździ sie tu skuterem,
samochodem lub transportem miejskim zasługuje jednak na osobny post.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz